10 myśli, których doświadcza każda mama!

Każda z nas jest inna, ale sporo nas łączy. Sprawdź, czy ty też doświadczasz podobnych myśli!

mama i noworodek w szpitalu po porodzie


Podziel się na


Jaka ona już duża…

Nie ważne, czy ma 5 lat, 2 lata czy pół roku. Jest taaaka duża! Kiedy ona tak urosła? I dlaczego tak szybko? Kiedy to minęło i czy dobrze wykorzystałaś ten czas? Przecież dopiero co jej największym osiągnięciem był delikatny uśmiech, pierwszy chwiejny krok czy trafienie sobie łyżeczką w okolice buzi. Teraz? Śmieje ci się w twarz, łyżeczką trafia dokładnie tam, gdzie chce (choć niekoniecznie jest to buzia), a jej podstawowym sposobem poruszania się jest bieg bez trzymanki między sklepowymi półkami (byle by tylko zniknąć ci z oczu).

Czy nie poświęcam dziecku za mało czasu?

Poświęcasz każdą wolną chwilę, a ciągle masz wyrzuty sumienia, że to za mało. Jesteś w stanie znaleźć go więcej? Nie jesteś, ale nadal wyrzucasz sobie, że nie szukasz. Każda mama – zwłaszcza ta, która zdecyduje się na powrót do pracy – doświadcza podobnych myśli. Robi wszystko co w jej mocy, by wynagrodzić dziecku swoją nieobecność po powrocie do domu, ale ciągle czuje, że powinna dawać maluchowi więcej: uwagi, miłości, czasu.

dziewczynka

Jak kiedyś mogłam mówić, że brakuje mi czasu..?

Taka myśl pojawia się w głowie niemalże każdej mamy. U niektórych regularnie. Co ja wtedy robiłam z tym czasem? Tyle go było, a ja ciągle miałam coś na głowie, z niczym nie mogłam się wyrobić. Kiedy zestawisz sobie obowiązki, które masz teraz – przy dziecku z tymi, które musiałaś wykonać (albo i nie) przed jego narodzinami, to faktycznie może dziwić, jak kiedyś można było narzekać. Bo narzekałaś. Każdy narzeka. Do momentu, kiedy pojawi się dziecko. Wtedy narzekać przestaje, bo nie ma na to czasu.

Dlaczego wtedy, kiedy mogłam, nie spałam?

Zastanawiasz się nad tym za każdym razem, kiedy dziecko wyraźnie sygnalizuje ci, że noc się skończyła. Mimo, że pory tej nazwać nie można nawet świtem (tak, bladym też nie). Boli szczególnie, kiedy masz do czynienia z tzw. weekendem. Pamiętasz jeszcze, do czego służy? To ponoć czas, kiedy można się wyspać, odpocząć od pracy, zrelaksować się i odprężyć. Czemu nie doceniałaś tego, kiedy mogłaś? Kiedy tym, co wyrywało cię z łóżka w sobotę był zapach porannej kawy, a nie rozzłoszczone już twoją opieszałością dziecię?

Ciekawe, co teraz robi?

Ta myśl atakuje jakiś kwadrans po zamknięciu za sobą drzwi. Płacze za mną? Nie, już dawno nie płacze. Ale na pewno jest smutna. Niby taka była zajęta zabawą, że nawet nie zauważyła, kiedy wyszłam (mimo, że stałaś w drzwiach jakieś 10 minut, prosząc, żeby ci pomachała na do widzenia), ale jak już się zorientuje, na pewno będzie jej przykro. Ciekawe, co teraz robi. Już jest po kąpieli? A może zasnęła? Na pewno nie. Beze mnie nie zaśnie. Myślenie o dziecku w czasie, kiedy możesz pomyśleć o sobie to domena sporej części mam. Powrót do domu zwykle ukazuje naszym oczom rozanielone dziecko, które jest święcie przekonane, że wracamy z sąsiedniego pokoju i że nie było nas maksymalnie kilka minut. No chyba że smacznie śpi, nie mając w ogóle świadomości naszej nieobecności. Czyli można było wypić ten drugi kieliszek wina

dziewczynka na sofie

Ono jest takie mądre!

Tyle już potrafi! Nie masz za bardzo czasu, żeby o tym poczytać, ale na pewno umie więcej niż przeciętne dziecko w jej wieku. I tak szybko się uczy! Masz w domu prawdziwego geniusza. I jesteś prawdziwą szczęściarą. W ogóle ma takie mądre spojrzenie – wygląda jakby rozumiała wszystko, o czym do niej mówisz (wprawdzie postępuje zupełnie odwrotnie, ale to z przekory). Jest niezwykle asertywna, ma własne zdanie, nie boi się wyrażać swoich opinii. Zaczynasz żałować, że nie piszesz bloga parentingowego albo nie stworzyłaś jakiegoś poradnika dla rodziców. Wyznaczyłabyś nowe standardy i zupełnie pozmieniała te całe siatki, bo twoje dziecko zwyczajnie się w nich nie mieści. Gdybyś tylko miała czas.

Inne matki ogarniają bardziej – jak one to robią?

Kiedy obserwujesz sąsiadki, koleżanki, znajome masz wrażenie, że każda ogarnia lepiej niż ty. Zawsze porządnie ubrana, umalowana (!), z uśmiechem niemalże na stałe przyklejonym do ust. Biega z dzieckiem po tym placu zabaw już trzecią godzinę, po czym woła: Musimy wracać, obiadek czeka. Konia z rzędem temu, kto ci wytłumaczy, kiedy go zrobiła. Czy ona ma jakieś magiczne zdolności? Jej doba trwa dłużej niż twoja? A może ona nie musi spać?! (ty musisz, a i tak nie śpisz). Spokojnie, ten makijaż to po to, żeby zakryć worki pod oczami, a obiad to potrawka z kurczaka, z ryżem, groszkiem i marcheweczką. Ze słoika. Ona też nie ogarnia. Jak my wszystkie.

Dajcie mi spokój!

Obiad niedobry (mimo, że tydzień temu zjadła naraz dwie porcje), zabawa nuuudna (mimo, że to hit z instagrama – każda mama pisze, że dziecko zachwycone!), spać nie chce, bo się wyspała w południe. Tata ze zbolałą miną mówi, że się zajmie, więc wolnym krokiem zmierzasz w kierunku łazienki. Wyczuła. Biegnie. Ty też. Wbiegasz do łazienki, zamykasz za sobą drzwi, przekręcasz zamek (do klamki już sięga) i zatykasz uszy. Aaaaaaaa! Dajcie wy mi wszyscy święty spokój! Ty naprawdę nie chcesz spędzać godziny w wannie przepełnionej pianą. Chcesz się po prostu w spokoju wysikać.

dziewczynka rysuje

Od jutra będę lepszą mamą

Znajdziesz czas na wszystko. Zakupy będziesz robić przez internet, obiady zamawiać w pobliskim barze mlecznym, a z pracy wrócisz samolotem, żeby ominąć korki. Rzucisz torebkę tuż obok drzwi i od tej pory będziesz już w 100 proc. dla niej. Będziesz się z nią bawić w chowanego (i przez 20 minut udawać, że nie widzisz jej pod stołem), naśladować świnkę Peppę (ok, Georga też możesz), pozwolisz jej malować palcami po ścianach, a na podłodze w salonie rozrzucisz groch i puścisz na bosaka, żeby wspierać integrację sensoryczną. Od jutra.

Zasnęła? Tak! Zasnęła!

No zaśnijże już wreszcie, bo oszaleję. Sama byś zasnęła, gdybyś tylko zamknęła oczy, ale podtrzymujesz je palcami, bo wizja sterty ubrań do prasowania, która dzisiaj wyraźnie zasygnalizowała, że dłużej już nie poczeka (zaczęły spadać) skutecznie odgania senne marzenia. A ta? Wierci się, kręci, wywija. Siada. Coś mamrocze. Wstaje. O nie. Tego już za wiele. Nadludzka siła powstrzymuje cię przed tym, żeby nie wyjść z pokoju i nie trzasnąć drzwiami.

(37 minut później)

Śpi? Serio? Już? Jaka ona słodka… Tak pięknie wygląda, kiedy śpi. Aż byś ją obudziła i wycałowała. Muskasz delikatnie ciepły policzek. O nie, rusza się. Uciekaj! Dobra, co teraz? Sprzątać? Prasować? Gotować..?