10 największych niespodzianek dla mamy, która wraca do pracy

W głowie kłębią się setki myśli: Czy sobie poradzę? Czy maluch da sobie radę? Jak to zniesie?

pracująca mama


Podziel się na


Czy i ty miałaś podobne przemyślenia przed powrotem z macierzyńskiego do pracy? Czy i ciebie zaskoczyło, że większość okazała się bezpodstawna..?

Ono sobie radzi! Beze mnie…

Tym, co wywołuje u mam największe obawy jest pytanie, jak dziecko odnajdzie się w nowej sytuacji. Jak sobie poradzi w żłobku albo z opiekunką? Ile będzie potrzebowało czasu, by zrozumieć i zaakceptować nową rzeczywistość? Jak wpłynie na nie ta zmiana? Czy poczuje się odtrącone, opuszczone, odsunięte? Większość mam już na tym etapie przeżywa pozytywne zaskoczenie. Okazuje się, że dziecko bez problemu zostaje w żłobku/przedszkolu, a na widok niani wcale nie reaguje histerią. Wręcz przeciwnie – po kilku dniach zachowuje się tak, jakby znało ją od zawsze.

Ono wcale nie ma mi tego za złe…

Obawa o to, jak dziecko sobie poradzi przeplata się zwykle z pytaniem: czy będzie mi miało za złe, że je „zostawiłam”? Może się obrazi? Odsunie? Przestanie mnie kochać…? Wątpliwości te szybko rozwiewa szczery uśmiech, którym maluch codziennie wita wracającą z pracy mamę. Zaskoczeniem bywa też fakt, że kiedy przekroczą wraz z dzieckiem próg mieszkania (ewentualnie – kiedy opuści je opiekunka) wszystko wraca do normy – jest tak, jak dawniej. Gdyby nie porzucona gdzieś przy drzwiach torebka, można by odnieść wrażenie, że nic się zmieniło.

Nie mam poczucia winy

I właśnie dzięki temu poczucie winy, jakie towarzyszy wielu mamom wracającym z macierzyńskiego do pracy, mija zaskakująco szybko. Wyrzuty sumienia, które jeszcze do niedawana kłębiły się w głowie i nie pozwalały myśleć o niczym innym, ustępują przekonaniu, że to była naprawdę dobra decyzja. Dziecku nie dzieje się krzywda, świat się nie zawalił, życie toczy się swoim rytmem. Wątpliwości, analizy, kalkulacje – wszystko to błyskawicznie odchodzi w zapomnienie.

mama w pracy

Dlaczego one zostały w domu?

Przekonanie, że decyzja o powrocie do pracy była dobra, zmienia perspektywę. Powoduje, że zdziwienie budzi fakt, jak wiele kobiet rezygnuje z życia zawodowego. Sąsiadka, która zdecydowała się na wychowawczy, szwagierka, która zaszła w drugą ciążę zanim jej maleństwo ukończyło roczek, kuzynka, która zrezygnowała z etatu i postanowiła zająć się dziećmi. Kiedyś ich decyzje wydawały się kuszące i skłaniały do przemyśleń, dzisiaj – po prostu dziwią.

Umiem nie myśleć o dziecku!

Świat mamy na urlopie macierzyńskim kręci się wokół dziecka. Wiruje tak szybko, że mama zwykle nie ma czasu pomyśleć o niczym innym. Wszelkie problemy, załatwienia, terminy związane są z maluchem. Czy naprawdę będę umiała przestawić się na „tryb praca”? Czy będę w stanie nie myśleć o tym, co dziecko robi, jak się czuje, czy wszystko z nim w porządku? Jak się okazuje, przekonanie, że maluch znajduje się pod dobrą opieką czyni cuda – większość mam przyznaje (czasami ze skruchą), że w pracy chwilami naprawdę „zapominają” o dziecku.

Bycie matką nie wyklucza bycia kobietą

I nie ma się czego wstydzić, bo dzięki temu mama może na powrót poczuć się pełnoetatową kobietą. Przypomina sobie o tym, że ma swoje potrzeby, z powrotem zaczyna śledzić modowe i urodowe trendy. W końcu wyjście między ludzi wymaga bycia na czasie. Dzięki temu mamie – o dziwo! – zdecydowanie łatwiej niż wcześniej znaleźć motywację do zakupów czy wyjścia do fryzjera. W końcu mus to mus.

Można nie mieć czasu bardziej…

Te zakupy to raczej online, w tramwaju, w drodze do pracy/z pracy. Bo choć będąc na macierzyńskim mama jest przekonana, że nie można „nie mieć czasu bardziej” niż ona, po powrocie do życia zawodowego uświadamia sobie, że wszystko jest możliwe… Kiedy doba kurczy się do 3 – 4 godzin, w które trzeba upchnąć gotowanie, sprzątanie, pranie – wszystko w towarzystwie dziecka, którego teraz bardziej niż kiedykolwiek nie chce się „zbywać” – mama po raz pierwszy myśli o macierzyńskim, jak o urlopie…

On jest dobrym tatą!

Zaskoczenie przychodzi też często ze strony partnera. Wprawdzie do tej pory włączał się w obowiązki związane z dzieckiem, ale gdyby nagle „coś mu wypadło” – mama zawsze była w pogotowiu. Kiedy mama wraca do pracy, tata musi stanąć na wysokości zadania i udowodnić, że poradzi sobie z dzieckiem samodzielnie. Że rano „ogranie” malucha, że na czas odstawi go do żłobka albo że po pracy zorganizuje mu ciekawie czas. Większość – o dziwo – udowadnia, że naprawdę można na nich polegać (dlaczego wcześniej tak się z tym kryli..?)

mama w pracy

Na placu fajnie jest!

Miłość do dziecka nie wyklucza faktu, że zabawa z nim może być nudna. Ileż razy można układać z klocków tę samą wieżę tylko po to, by towarzysz zabawy ją zburzył? Ileż razy można oglądać tę samą książeczkę wyłącznie w poszukiwaniu małego kotka, który bynajmniej nie jest głównym bohaterem opowieści? Także spacer – centralny punkt dnia, na który czeka się całe przedpołudnie, zwykle rozczarowuje. No bo cóż jest ciekawego w przemierzaniu bez celu ciągle tej samej drogi i uśmiechaniu się grzecznie do przepuszczających na przejściu samochodów?

Po powrocie z pracy wieża osiąga coraz wyższe rozmiary, książeczka okazuje się ciekawsza niż niejedno czasopismo dla kobiet, a i spacer wreszcie zyskuje cel: plac zabaw, na którym można naprawdę przyjemnie spędzić czas z pełnym energii maluchem.

Można kochać jeszcze mocniej

Ty też byłaś przekonana, że mocniej się nie da? Powrót do pracy i konieczność rozłąki na kilka dobrych godzin powoduje, że uczucia do dziecka uderzają ze zdwojoną siła. Tęsknota za maluchem sprawia, że miłość do niego „kwitnie” z każdym kilometrem, który nas od niego oddala. Dzięki temu wracamy do domu jak na skrzydłach, tak jakbyśmy nie widziały się z dzieckiem co najmniej od tygodnia.