10 rad, które dałabym sobie, gdybym znowu miała zostać mamą po raz pierwszy

Jest kilka rzeczy, które teraz – z perspektywy czasu – zrobiłabym nieco inaczej. Czy lepiej? Sprawdźmy!

mama i dziecko


Podziel się na


Po raz pierwszy już nigdy mamą nie zostanę. I dobrze, bo nie żałuję praktycznie niczego. Jest jednak kilka rzeczy, które teraz – z perspektywy czasu – zrobiłabym nieco inaczej. 

Dziecko śpi? Ty też powinnaś! (Odpoczywaj, kiedy tylko możesz)

Mimo, że radę tę słyszą praktycznie wszystkie świeżo upieczone mamy, żadna nie traktuje jej poważnie. Bycie mamą po raz pierwszy ma pewien, dość powszechny mankament: czujemy potrzebę udowodnienia światu, że „damy radę”. Dziecko będzie wyspane, najedzone, przebrane, na stole będzie stał obiad, a dom będzie lśnił czystością.

A my? Worki pod oczami uda się przecież jakoś zatuszować – w końcu musimy też mieć na sobie pełen makijaż, a ten potrafi zdziałać cuda. Ale cuda też mają swój limit – nie oczekuj, że bycie perfekcyjną mamą pozwoli ci na odpoczynek, a tego potrzebujesz do życia jak wody. Gdybym miała zostać mamą po raz pierwszy, wiedziałabym już co zrobić z tymi 100-oma cennymi minutami snu dziecka w ciągu dnia (książkowe noworodki śpią po 20 godzin na dobę, czyli około 10-ciu godzin dziennie? Dopóki nie przeżyję na własnej skórze – nie uwierzę).

Chcesz wyjść? Tata sobie poradzi (Rzucaj tatę na głęboką wodę)

Czy nie wychodziłam? Wychodziłam. Czy nie myślałam wtedy o dziecku? Myślałam. A przecież o to właśnie chodziło w tych wyjściach – żeby nie myśleć. Odpocząć, odreagować, nabrać dystansu i tych wszystkich innych. A jak tu nabrać dystansu, kiedy na telefonie co i rusz nowa wiadomość: Bawimy się. Jest ok. Kupa była. Jeszcze śpi. Właśnie się obudziła. Jemy. Nie chce deserku. Jak to nie chce deserku?! Przecież rano zjadła tylko połowę zupki! Dlaczego nie ma apetytu? Pewnie coś ją bierze. No i spotkanie wziął przysłowiowy szlag, bo w głowie krążą teraz myśli o rychłej chorobie, która wprawdzie jeszcze nie zdążyła się rozwinąć, ale rozwinie się jak nic. Oczywiście za wspomniane wyżej wiadomości trudno winić tatę – Pisz co u was usłyszał przed wyjściem tyle razy, że wbiło mu się w pamięć bardziej niż to, gdzie właściwie się wybieram. Dziś powiedziałabym po prostu: Dzwoń, jakbyś czegoś nie wiedział (ale wcześniej sprawdź w internecie).

Jeszcze się nie puściła? I dzięki Bogu! (Nie pozwól porównywać twojego dziecka z innymi)

Każde dziecko rozwija się w swoim indywidualnym tempie. Jedno zaczyna raczkować ledwo wejdzie w drugie półrocze swojego życia, inne wcześniej opanuje chodzenie na dwóch nogach nim pojmie, że na czterech byłoby mu zdecydowanie łatwiej. Jedno zaczyna chodzić w wieku 9-ciu miesięcy, inne stawia pewne kroki dopiero przed 2. urodzinami. Niestety, są podręczniki, które mówią, że „dziecko powinno” – no i mamy te wszystkie tabelki i zestawienia, które za nic w świecie nie pozwalają naszym dzieciom rozwijać się tak, jak podpowiada im natura. Podobnie jak ciocie, które na każdym kroku podpytują: A to jeszcze się nie puściła? Dzięki Bogu i mam nadzieję, że nigdy tego nie doświadczę.

Moje dziecko zaczęło chodzić stabilnie „dopiero” w wieku 14-u miesięcy, ale za to przed ukończeniem 2. roku życia mówi pełnymi zdaniami i recytuje wierszyki. Czy coś je ominęło? Pewnie kilka dodatkowych siniaków, ale nadrabia dzielnie. Gdybym miała zostać mamą po raz pierwszy, nie pozwoliłabym przystawiać mojego dziecka do żadnych tabelek.

mama i niemowlak

Nie tylko pierwszy ząbek! (Zapisuj, co się da!)

Są pewne osiągnięcia malucha, które pamiętamy bez zapisywania: pierwszy krok, pierwsze słowo, pierwszy ząbek. Ale potem jest też drugi, trzeci i czwarty, które wywołują już nieco mniej emocji. Podobnie jak kolejne słowa – jakie było następne, po mama i tata? Chyba daj. Albo może baba? Zapewne niektóre mamusie mają tego rodzaju informacje pod kontrolą – ja swoją niestety straciłam. Nie wiem, w którym dokładnie momencie moje dziecko zaczęło przesypiać całą noc – chyba w 7. miesiącu, ale głowy nie dam. Nie pamiętam, kiedy zupełnie odstawiło smoczek – na pewno przed ukończeniem 1,5 roku, ale czy to było w listopadzie czy w grudniu…? Czy to mi potrzebne? Nie wiem, pewnie nie. Ale pamiętam, że kiedyś dziwiło mnie, jak można nie pamiętać TAKICH rzeczy. W każdym razie – nie zaszkodziłoby wiedzieć.

Boże, to na pewno AZS! (Uważaj na internetowe fora)

Moje dziecko miało już AZS i koślawą stopę, a trzydniówkę przechodziło trzy razy (tak wiem, że można tylko raz). Oczywiście koniec końców mam nadzieję, że AZS jednak nas ominie, podobnie jak wszelkie wady stóp, a od trzydniówki na razie trzymamy się z daleka. Nigdy nie byłam zwolenniczką internetowych forów i podejrzewam, że w kilku życiowych sytuacjach oszczędziłam sobie dzięki temu solidnych nerwów. Jeśli jednak jest wśród nas chociażby jedna mama, która nigdy nie sprawdziła wątpliwości dotyczących zdrowia swojego dziecka w internecie, proszę o kontakt. Gdybym miała zostać matką po raz pierwszy, swoje wątpliwości sprawdziłabym najwcześniej godzinę przed wyjściem do lekarza. Lepsza godzina z podejrzeniem celiakii, niż dwa dni.

Zaraz zacznie płakać, wracam do domu! (Pozwól dziecku płakać w miejscu publicznym)

Nie wykluczam, że istnieją mamy, które w momencie, gdy ich dziecko zaczyna rozdzierająco płakać w czasie spaceru, zwalniają tempa, podnoszą wysoko głowę i dumnie uśmiechają się na prawo i lewo (nawet takie widziałam – wszystko się zgadzało poza tempem, które zamiast zwalniać, maksymalnie przyspieszało). Moja natura w takich sytuacjach kazała mi jak najszybciej wracać do domu – przynajmniej przez kilka pierwszych miesięcy, kiedy do małej żadne tłumaczenia ani argumenty nie trafiały. Dzisiaj chyba bym się nie przejmowała tymi spojrzeniami ani uśmieszkami (które pewnie tylko ja widziałam). Popłacze i przestanie – przecież zawsze tak robi. Chociaż, kto wie? Głowy nie dam.

mama i dzieci przy stole

Karmisz jeszcze naturalnie, prawda? (Nie odpowiadaj na głupie pytania!)

Też dostawałyście podobne pytania? Ja dostawałam jeszcze bardziej szczegółowe, np. Karmisz tylko piersią, prawda? I nie, nie chodzi mi o sąsiadki czy koleżanki, które w podobnym okresie też zostały matkami, bo w takiej sytuacji to normalne – chodzi o osoby, którym, mówiąc dosadnie, nic do tego. Bo po co podobna informacja cioci, którą widzę trzeci raz w życiu i która może jest żoną brata mojego teścia, ale nie wiem, czy tego rodzaju koligacja jest w tym wypadku jakimkolwiek argumentem. Jak podejrzewam, jedyna właściwa odpowiedź na tak postawione pytanie brzmi: Tak. Moja brzmiała: Nie, dokarmiam butelką. Od pierwszego dnia. I choć zwykle wywoływała zamierzoną reakcję – oburzone spojrzenie i brak odpowiedzi, dzisiaj bym skłamała: Nie ciociu, nie karmiłam w ogóle. Przy następnym dziecku skłamię.

A może Szumiś? (Kupuj te gadżety, na które masz ochotę)

Oczywiście nie mam żadnej pewności, że w przypadku mojego dziecka takie gadżety okazałyby się przydatne, ale póki nie sprawdzę, nie będę wiedzieć. A nie sprawdziłam. Dzisiaj chyba kupiłabym Szumisia, rozważyłabym też poważniej zakup kosza na zużyte pieluszki. Jest kilka tzw. gadżetów – czyli przedmiotów, które mogą się przydać, a mogą okazać się zupełnie nieprzydatne – na które miałam ochotę, ale ktoś tam gdzieś tam napisał, że to jednak bubel. A przecież nigdy nie masz pewności, że to, co inni odradzają, jako zupełnie zbędne, w twoim przypadku nie okaże się zbawieniem. Gdybym miała zostać mamą po raz pierwszy, wypróbowałabym wszystko, co w tamtym okresie wydawało mi się przydatne. A nuż bym się bardziej wyspała albo oszczędziła kilkudziesięciu wycieczek na śmietnik? Kto wie.

Mam dziecko. I męża (Nie spychaj związku na dalszy plan)

Podejrzewam, że podobna sytuacja ma miejsce u większości świeżo upieczonych rodziców. Kiedy pojawia się dziecko, wszystko i wszyscy schodzą na dalszy plan. I choć przecież to normalne, naturalne, oczywiste, chyba nie powinno tak być. Dzisiaj zrobiłabym jeden wyjątek. Zazdroszczę parom – o ile takie istnieją – które mimo narodzin dziecka nadal potrafią znaleźć dla siebie wystarczającą ilość czasu. Które potrafią wykorzystać każdą wolną godzinę (albo minutę, bo z tą godziną to pewnie przesadziłam) na wspólne spędzenie czasu. I nie chodzi o żadne filmy, kolacje przy świecach czy spektakularne wyjścia – taki czas, kiedy można po prostu ze sobą pobyć, pośmiać się, porozmawiać. Niekoniecznie na temat dziecka…

mama z dziećmi na spacerze

Nie mam siły, wiesz? Brakuje mi czasu dla siebie (Mów o swoich emocjach i potrzebach)

Współczesna mama ma niespożyte pokłady sił i energii, a do tego tryska humorem, jak z rękawa. Dziecko oczywiście daje się jej we znaki, ale co tam, przecież „nikt nie mówił, że będzie łatwo”. Współczesna mama nie mówi, że chwilami ma wszystkiego dość, że permanentny brak snu ją wyczerpuje, że czasami brakuje jej siły – nie tej fizycznej nawet, ale psychicznej. Ja akurat miałam to szczęście, że ominęły mnie baby bluesy i inne tego rodzaju poporodowe historie, ale chwilami też brakowało mi siły. Czy o tym mówiłam? Ale po co? Komu? Co by to zmieniło? Nie wiem, może nic. A może akurat?

Czy wykorzystam powyższe rady w przyszłości? Niektórych pewnie się nie uda, bo przy drugim dziecku pojawiają się pewne utrudnienia. Jak tu spać w porze drzemki malca, kiedy starsza pociecha uznaje ją za czas dla siebie – porę, w której mama może wreszcie poświęcić jej 100 proc. uwagi. Myślę jednak, że niektóre wskazówki wezmę solidnie pod uwagę.

A Wy, macie może podobne przemyślenia? Czekamy na Wasze macierzyńskie refleksje!