6 pytań, których nie należy zadawać świeżo upieczonej mamie

Niedawno urodziłaś. Dokładasz wszelkich starań, by odnaleźć się w tej nowej dla ciebie rzeczywistości. A inni skutecznie Ci to utrudniają!

mama i dziecko


Podziel się na


Nie jesteś pewna, czy twoje decyzje są dobre czy nie, czy matczyna intuicja – której istnienie dopiero co odkryłaś – działa poprawnie. I do tego wszystkiego ONI muszą dokładać ci zmartwień, co i rusz swoimi pytaniami rozbudzając kolejne wątpliwości.

Te pytania słyszy przeważająca większość świeżo upieczonych mam. Nie jeden raz. Pytają przy stole pełnym gości i na placu zabaw pełnym obcych ludzi. Nic ich nie krępuje ani nie hamuje. Dlaczego pytają? Z czystej ciekawości. Bo na pewno nie z grzeczności. Przedstawiamy kultową szóstkę pytań „nie na miejscu”, na które świeżo upieczone mamy muszą być przygotowane, ale – nie muszą odpowiadać. Chyba, że chcą.

Jak rodziłaś?

Zdecydowany numer jeden poniższego zestawienia. Jaka odpowiedź jest „poprawna”? Zależy, kto pyta. Jeśli matka, która urodziła naturalnie – naturalnie. Jeśli ta, która miała cesarkę – przez cesarkę. Jeśli nie matka – raczej to pierwsze. Na szczęście większości pytających wystarcza taktu, żeby szczególnie nie komentować usłyszanej odpowiedzi, a przynajmniej – żeby jej nie negować, ale komentarze i tak bywają nieszczególnie przemyślane:

-Kiedy przyznaję się komuś, że rodziłam przez cesarkę, słyszę: „Aha, no tak” albo „No pewnie, też bym tak zrobiła, po co się męczyć”. Ja niczego nie zrobiłam, nie wybierałam. Chciałam rodzić naturalnie. Ale kto w to uwierzy..?_julita34

To, jak rodziłaś, to twoja własna sprawa. Nie musisz dzielić się z otoczeniem informacją, czy miałaś cesarkę, bo nie było innego wyboru czy też wybrałaś ją ze strachu przed bólem. Chyba, że rodziłaś naturalnie i masz ochotę podzielić się zdobytym doświadczeniem i przeżyciami. Co zrobić, jeśli nie chcesz? Odpowiedzieć zgodnie z prawdą. Jak rodziłaś? Normalnie, w szpitalu. Inteligentny człowiek zrozumie aluzję i nie doprecyzuje pytania.

Karmisz piersią?/Jak karmisz?

To ciekawe, że do tej pory nikomu nawet by do głowy nie przyszło dopytywać się o twoje piersi. Więcej nawet – słowo to raczej nie funkcjonowało w waszych rozmowach chyba, że komentowałyście nowy model stanika albo wyjątkowo wydekoltowaną sukienkę. Ale od kiedy zostałaś matką – twoje piersi interesują niemalże każdego. Nagle wszyscy czują się uprawnieni do poruszania tematu twoich piersi zaraz po tym, jak tylko cię zobaczą. Czasami masz wrażenie, że to właśnie twoje piersi dostrzegają na samym początku – jeszcze zanim zauważą ciebie samą.

I znowu – ta, która karmiła naturalnie oczekuje, że i ty tak robisz. Ta, która zdecydowała się na mleko z butelki ma zapewne nadzieję, że w swoim wyborze nie była odosobniona. Nie masz obowiązku zagłuszać cudzych wyrzutów sumienia. Nie masz obowiązku tłumaczyć się z tego, dlaczego wybrałaś taki a nie inny sposób karmienia swojego dziecka. Zresztą, istnieje prawdopodobieństwo, że w czasie waszego spotkania maluch zgłodnieje i tym samym – chcąc nie chcąc – automatycznie zaspokoisz ciekawość gościa.

stópki dziecka

Dajesz smoczek?

Wychowanie „bezsmoczkowe” zyskuje coraz więcej zwolenników – przynajmniej w teorii i do czasu, aż maluch nie zacznie dawać się rodzicom we znaki, zwłaszcza w nocy. O ile noworodek „przywitał” gościa ze smoczkiem w ustach, pytanie zapewne nie padnie. Ale jeśli akurat smoczka w ustach miał nie będzie, można się go spodziewać z dużym prawdopodobieństwem. Zasada się nie zmienia – wszystko zależy od doświadczeń osobistych pytającego. Jeśli sam podawał/podaje dziecku tzw. cumla, będzie szukał potwierdzenia na to, że i ty „poległaś” na tym polu. Jeśli nie podawał, a ty tak robisz – uzna to zapewne za dowód swojej wyższości. Tymczasem – choć zbyt częste podawanie dziecku smoczka jest niewskazane – sam w sobie ma on sporo zalet.

W pierwszych miesiącach życia dziecko wykazuje wzmożony odruch ssania, który trudno zaspokoić wyłącznie piersią/butelką. Smoczek pomaga dziecku się wyciszyć, uspokoić, „odprężyć”. Ale nie o tym – wady i zalety smoczków zostawmy sobie na inny artykuł. Na pytanie o smoczek trudno odpowiedzieć wymijająco, więc jeśli nie chcesz zagęszczać atmosfery, odpowiedz po prostu Tak lub Nie i nie rozwijaj tematu. W żadnym wypadku się nie tłumacz i nie szukaj argumentów za tym, że twoja decyzja jest dobra. Skoro tak podpowiedziała ci matczyna intuicja, możesz być pewna, że nie robisz krzywdy swojemu dziecku.

Gdzie śpi?/ Śpi w swoim łóżeczku? /Śpi z wami?

A jeśli przytakniesz, możesz się spodziewać tyrady na temat tego, że „nie odzwyczaisz”. No nie ma siły, jak już pozwolisz wejść sobie do łóżka, tak koniec – pewnie nawet po imprezie 18-tkowej będzie leczyć kaca pod twoją kołdrą. Pytają zwolennicy łóżeczka (bo im się udało! Hurra!), pytają zwolennicy wspólnego łóżka (bo ich dziecko potrzebuje bliskości), pytają ci pierwsi, którzy skończyli jak drudzy – bo szukają potwierdzenia, że ich „porażka” przytrafiła się też innym.

Jeśli najzwyczajniej w świecie nie chcesz dzielić się z pytającym swoim doświadczeniem w tym zakresie, nie musisz. Jeśli chcesz, to pamiętaj o jednym – nie ma jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, gdzie powinno spać dziecko. To, że zdecydowałaś się wziąć malca do waszego łóżka nie jest dowodem twojej porażki. I nieważne, czy robisz tak, bo tak jest wygodniej, bo chcesz się wyspać, bo boisz się śmierci łóżeczkowej albo PO PROSTU. Tak, to też jest wytłumaczenie – w każdym razie wystarczające w przypadku wścibskich pytań. Jesteś matką i tak zdecydowałaś. Masz do tego prawo.

noworodek leżący na boku

Kiedy następne?

Oj, tutaj masz naprawdę spore pole do popisu. Jeśli pytająca/y nie ma dzieci, odpowiedź jest jedna: A kiedy pierwsze? Jeśli dziecko ma, to wystarczy: Teraz twoja kolej (najlepiej z wymownym spojrzeniem w stronę brzucha: Coś mi się wydaje, że chyba już w drodze, czy mam rację?) Kiedy pyta osoba, po której dzieci spodziewać się już raczej nie można (ciocia, babcia, teściowa), warto szybko przeanalizować jej rodzicielskie doświadczenia. Jeśli między jej dziećmi różnica wieku była większa, można powiedzieć: Poczekam co najmniej tyle, ile ciocia/Wezmę przykład z cioci. Jeśli niewielka, lepiej się nie zapędzać…

Oczywiście możesz potraktować pytanie poważnie i powiedzieć coś związanego z waszą vel cioci sypialnią, do której ani nie zaglądasz ani też nie masz szczególnej ochoty, ale może lepiej nie rób sobie wrogów. Masz dziecko, fajnie byłoby mieć też kogoś zaufanego, komu mogłabyś je od czasu do czasu podrzucić. To może powiedz po prostu: Nie wcześniej niż za 9 miesięcy. A jeśli żartować nie chcesz, bo wcale nie jest ci do śmiechu (czy naprawdę musi się wtrącać?!), odpowiedz uprzejmie, acz zdecydowanie: Najpierw nacieszymy się jednym. Kawy?

Kiedy wracasz do pracy?

Jeszcze nie zdążyłaś nacieszyć się dzieckiem i perspektywą spędzenia z nim pierwszych 12-tu miesięcy jego życia, a oni już zaczynają: A kiedy wracasz do pracy? Nie boisz się? A z kim zostawicie dziecko? Opiekunka czy żłobek? Co ciekawe, najczęściej pytanie pada z ust mam, które do pracy wracać się nie zdecydowały. Co chcą usłyszeć? Że też się zastanawiasz, że masz dylemat, że póki co nie wyobrażasz sobie, żeby jego/ją z kimkolwiek obcym zostawić? Nie myślę o tym na razie – najskuteczniej ucina wszelkie dyskusje. Skoro nie myśli, to nie pogadasz. Bo i o czym?

Pamiętaj, że bez względu na to, co w danym momencie myślisz o powrocie do pracy, za rok perspektywa może się zmienić. Nie masz obowiązku już teraz decydować, czy wrócisz do pracy zaraz po urlopie macierzyńskim, weźmiesz wychowawczy czy zupełnie zrezygnujesz z pracy. Każda decyzja ma racjonalne uzasadnienie, do każdej masz prawo i z żadnej nie musisz się tłumaczyć. Nawet więc jeśli już teraz masz jakieś przemyślenia w tym zakresie, lepiej zostaw je dla siebie, żeby nikt cię z nich potem nie „rozliczał”.