Batalia o szczepienia

Szczepić czy nie szczepić – oto jest pytanie, na które odpowiedź staje się coraz bardziej niejasna…

dziecko z plastrami na ręce


Podziel się na


Projekt obywatelski, zakładający zniesienie obowiązku szczepień ochronnych wywołał gorącą dyskusję wokół – i tak już rozgrzewającego społeczeństwo – tematu.

Szacunki są zatrważające – jeden chory na odrę może zarazić blisko 18 osób. I to tylko teoria, bo w praktyce zachorować może każdy, kto miał kontakt z chorym, a kto nie posiada własnej odporności nabytej w wyniku choroby lub szczepienia. A tą ostatnią poszczycić się może coraz mniej maluchów. To efekt zataczającego coraz szersze kręgi w naszym kraju ruchu tzw. antyszczepionkowców. Ludzi, którzy próbują w pierwszej kolejności zasiać w społeczeństwie wątpliwość co do zasadności szczepień, a w drugiej – namówić rodziców do zupełnej rezygnacji ze szczepienia swojego dziecka.

Czym walczą antyszczepionkowcy?

Wytaczają poważne, choć niestety – niekoniecznie poparte dowodami naukowymi działa. Zdecydowanym numerem jeden są odczyny poszczepienne, wśród których przeciwnicy szczepionek podają już niemalże wszystko. Zgłaszają wątpliwości co do składu szczepień – twierdzą, że mogą one zawierać groźne dla organizmu toksyny i inne składniki, prowadzące do uszkodzenia układu odpornościowego, a nawet autyzmu (hipoteza o związku szczepień z autyzmem to chyba najbardziej szkodliwy antyszczepionkowy mit). Kolejny to ten, że dzieci nieszczepione są zdrowsze od szczepionych, a kiedy już wybuchnie epidemia, chorują głównie ci drudzy.

Ludzki organizm od wieków sam dokonywał selekcji bakterii i wirusów, wyrabiał w sobie przeciwciała, hartował układ immunologiczny tak, by sam zwalczał wroga. Jest też argument mówiący, że szczepionka wcale przed chorobą nie chroni – zachorowanie i tak jest możliwe, a to, że jego skala jest zdecydowanie mniejsza? Cóż, przypadek. Jeśli chodzi o niektóre choroby, na jakie zaleca się szczepić małe dzieci, dla ich późniejszej odporności lepiej byłoby, gdyby je przechorowały. Podsumowując: szczepionki to sama chemia i nieustanne zmagania koncernów farmaceutycznych o ich zbyt.

Za szczepionkami

Naprzeciw argumentom antyszczepionkowców wychodzi rzetelna wiedza oparta na badaniach. Na początek warto wyjaśnić – bo nadal nie jest to dla wszystkich zrozumiałe – czym w istocie są szczepionki. To osłabione lub martwe, niezagrażające ludzkiemu życiu drobnoustroje chorobotwórcze bądź ich fragmenty. Na jakiej zasadzie działają? Udają atak prawdziwych, groźnych patogenów, co ma na celu wywołanie – prawdziwej tym razem – reakcji organizmu. Układ odpornościowy się mobilizuje i wytwarza mechanizmy, które organizm „zapamiętuje” – w przypadku kolejnego, rzeczywistego ataku, odtworzy je i obroni się przed atakiem choroby. Szczepionka nie wywołuje choroby, a ewentualne odczyny poszczepienne ograniczają się w przeważającej większości przypadków do objawów miejscowych, jak ból, zaczerwienie czy obrzęk w miejscu wkłucia.

Dlaczego zaleca się szczepić dzieci? Ponieważ mały człowiek przychodzi na świat z nierozwiniętym jeszcze ostatecznie układem odpornościowym. Tzw. odporność pierwotna nie chroni go wystarczająco przed drobnoustrojami, a przeciwciała, które otrzymało od mamy, nie wystarczają na długo. Układ odpornościowy człowieka kształtuje się na przestrzeni 12 lat życia, ale to pierwsze 3 odgrywają kluczową rolę. W procesie budowania odporności udział bierze zdrowa, zbilansowana dieta, odpowiednia dawka snu, aktywność na świeżym powietrzu, przestrzeganie zasad higieny, sposób ubierania czy warunki panujące w mieszkaniu, ale dopóki odporność się nie ukształtuje, organizm nie jest w stanie dostatecznie bronić się przed infekcjami bez dodatkowej ochrony z zewnątrz. To dlatego kolejnym, ważnym elementem budowania odporności jest terminowa realizacja szczepień zalecanych przez Ministerstwo Zdrowia.

dziewczynka z plastrami na ręce

Batalia o szczepienia

Batalia o szczepienia ciągle trwa, a szala zwycięstwa przesuwa się raz w stronę jednej, a raz drugiej grupy „walczących”. Poważne powikłania po szczepieniu dziecka i żądanie przez rodziców milionowego odszkodowania od państwa – w obliczu tego rodzaju historii komplikacji poszczepiennych liczba nieszczepiących wzrasta. Do czasu. Informacja o śmierci maleńkiego dziecka, będącej konsekwencją rezygnacji ze szczepionki powoduje nagły lawinowy atak rodziców na przychodnie. Najpierw projekt przewidujący kary pieniężne dla nieszczepiących rodziców, potem pomysł wprowadzenia dobrowolności szczepień, teraz idea zakładająca niedopuszczenie do żłobków i przedszkoli dzieci, które nie posiadają wymaganych szczepionek – nasze prawo ciągle nie jest w stanie „zalegalizować” jednego stanowiska w sprawie szczepień ochronnych.

A współcześni rodzice coraz częściej roszczą sobie prawo do „samodzielnego” wychowania swojego dziecka – bez odgórnych zasad, reguł, nakazów. W wielu przypadkach mają rację – to ich sprawa, to ich dziecko. Ale w przypadku szczepień sytuacja wygląda nieco inaczej. Bo szczepiąc, a raczej nie szczepiąc, decydują nie tylko za własnego potomka. Stosowane masowo w danej populacji szczepienia zapobiegają rozpowszechnianiu się określonej choroby zakaźnej, chroniąc w ten sposób także osoby niezaszczepione. Mówiąc najprościej: dzięki szczepionym dzieciom te, które mogłyby zachorować, z dużym prawdopodobieństwem w ogóle nie zetkną się z danym czynnikiem chorobotwórczym, a zjawisko to nazywamy odpornością zbiorową.

Odporność zbiorowa

I to właśnie z niej korzystają rodzice nieszczepiący dzieci. Być może nieświadomie, ale czerpią pośrednie korzyści ze szczepionek, które tak negują i którym przypisują tak negatywne działanie. Co więcej, kiedy ich dziecku udaje się uniknąć choroby, szczycą się swoją decyzją, podważając decyzję tych, dzięki którym de facto ich dziecko nie zetknęło się z chorobą. Czy mają pojęcie o tym, że jeśli uda się wprowadzić zmiany, o jakie walczą (dobrowolność szczepień), ochrona ich dziecka przestanie działać, bo krąg zaszczepionych w ich środowisku diametralnie się zmniejszy? Niezaszczepiony maluch stanie się wyjątkowo łatwym celem dla atakujących patogenów.

Odporność zbiorowa jest skuteczna, ale pod jednym warunkiem – liczba zaszczepionych osób musi być naprawdę duża (95 proc. populacji w przypadku odry, 92-94 proc. w przypadku krztuśca, 83-86 proc. w przypadku błonicy i różyczki). To właśnie dlatego na przestrzeni ostatnich lat niektóre choroby udało się niemalże zupełnie wyeliminować. Niestety, nie na zawsze. Niektóre już zaczynają powracać.