Bezdzietność z wyboru

Bezdzietność z wyboru? Zapytaliśmy dwie bezdzietne z wyboru kobiety o ich decyzję i jej konsekwencje. Oto, co nam powiedziały!

kobieta bez dzieci w oknie


Podziel się na


Spis treści
1. 
Jak pies do jeża…
2. 
O swojej decyzji
3. 
O reakcjach otoczenia
4. 
O tym, co je wkurza...

Bezdzietność z wyboru to wciąż temat tabu. Temat, do którego nie wiemy, jak podejść i wokół którego wciąż istnieje wiele niedopowiedzeń i znaków zapytania. Kobiety które nie chcą mieć dzieci traktowane są, jakby „coś było z nimi nie tak”. Zapytaliśmy dwie z nich o ich decyzję i jej konsekwencje. Oto, co nam powiedziały!

Jak pies do jeża…

Tak większość z nas podchodzi do kobiet bezdzietnych. .. Tych z wyboru też. Jeśli nie wiemy na pewno lub nie znamy powodów decyzji, zawsze pozostaje cień niepewności – czy to na pewno bezdzietność z wyboru? Bo większości z nas, niestety, nadal ciężko przyjąć do wiadomości, że bezdzietność można świadomie wybrać. Dlatego doszukujemy się kłamstwa, ukrywania niepłodności, być może skrycie współczujemy. Tymczasem dla coraz większej liczby osób to po prostu decyzja podjęta na podstawie swoich przekonań, swojej świadomości i przemyśleń. I wcale nie cierpią z tego powodu!

Zapytaliśmy dwie świadomie bezdzietne kobiety o tę decyzję i jej konsekwencje. O tym, jak radzą sobie z otoczeniem. Oto, co nam powiedziały!

bez dzieci

O swojej decyzji

Natalia ma trzydzieści trzy lata, męża i dwa koty. Dziecka nie chce i nie planuje, tak samo jej partner.

– Faktycznie zajęło dużo czasu, żeby dojść do tego, że nie chcemy dzieci. Wcześniej myślałam, że to taka faza, że może nie dojrzałam do tej decyzji, że to przyjdzie z czasem. I wszyscy tak też mówili. Ale nie przychodziło i nie przychodziło, lata mijały i pomyślałam, że chyba coś jednak jest nie tak. Albo właśnie, że teraz jest tak, a ja zmuszam się do jakiejś chęci na dziecko. I musiałam przyznać przed sobą, że ja dzieci po prostu nie chcę i tyle. I naprawdę to było tak, jakby mi kamień spadł… ze wszystkiego. Taka ulga, że już dość stresu, dość przemyśleń – przyznaje.

Justyna ma lat trzydzieści dziewięć. Ona i jej mąż od początku wiedzieli, że dzieci raczej nie chcą. Z czasem to „raczej” przeszło w „na pewno”.

– Nigdy mnie nie ciągnęło do tego. Nie miałam takich instynktów, nawet kiedy koleżanki wokół rodziły dzieci nigdy nie poczułam, że to jest coś, czego bym chciała. To przyszło jakoś tak naturalnie i nie żałuję, ani trochę nie żałuję.

I musiałam przyznać przed sobą, że ja dzieci po prostu nie chcę i tyle. I naprawdę to było tak, jakby mi kamień spadł… ze wszystkiego.

kobieta bez dziecka

O reakcjach otoczenia

Obydwie bohaterki przyznają, że z tym było ciężko. Że czuły presję od rodziny, znajomych. Były wypytywane „a kiedy wy?” niezliczoną ilość razy, a kiedy przyznawały, że być może (albo na pewno), nigdy, spotykały się z całym wachlarzem różnych reakcji…

– Część rodziny na tę wieść, która padła za którymś razem podczas rozmowy „no kiedy jakieś dziecko”, zrobiła nam awanturę. I to się powtarzało dobre kilka razy. Myślę że cały czas jeszcze mają nadzieję, że to fanaberia i że nam „przejdzie”. Sporo osób zareagowało zdziwieniem i taką… negacją, że „a, tam, opowiadasz, masz jeszcze czas”, jakbym, naprawdę, nie miała własnego rozumu i świadomości. Oczywiście – stałe pytanie o szklankę wody na starość, co dla mnie jest chyba najgorszym argumentem, bo przecież dzieci nie rodzi się chyba po to tylko, żeby mieć na starość opiekę? Ale były też fajne reakcje, nawet jedne gratulacje! – wspomina Natalia.

Justyna ma podobne doświadczenia, od złości po zrozumienie, od zaprzeczania po jedno szczere wyznanie…

Ja mam jedną przyjaciółkę która mi przyznała, że zaszła w ciążę trochę na siłę, że nie czuła chęci tak naprawdę, ale już miała  tyle i tyle lat i w sumie nie dopuszczała nawet do siebie myśli, że może dzieci nie chcieć. Więc stwierdziła, że zrobi tak, jak z przyzwyczajaniem się do zimnej wody, po prostu wskoczy. I oczywiście kocha swoje dziecko, ale to też pokazuje, że ludzie mają jednak duży problem z przyznawaniem się przed sobą nawet do niechęci do posiadania dzieci. To jest dalej tabu, coś, czego się ogólnie nie do końca akceptuje.

Oczywiście – stałe pytanie o szklankę wody na starość, co dla mnie jest chyba najgorszym argumentem, bo przecież dzieci nie rodzi się chyba po to tylko, żeby mieć na starość opiekę?

bezdzietność z wyboru

O tym, co je wkurza…

Najbardziej wkurza współczucie i podejrzliwość oraz wspomniane wyżej „a tam, jeszcze ci się odmieni”. Zarówno Justyna, jak i Natalia potwierdzają, że to ostatnie jest nawet obraźliwe, bo reagując tak odmawia się im dojrzałości. Odmawia się im w pewnym sensie prawa podejmowania własnych decyzji, jeśli owe decyzje są w kontrze do tego, co powszechnie przyjęte i „normalne”.

Justyna przyznaje, że wie, że wiele osób uważa, że udaje, że nie chce mieć dzieci, podczas gdy tak naprawdę mieć ich nie może.

To mnie bardziej denerwowało kiedyś. Teraz chyba jako już mocno dorosła, po prostu to olewam i nie tłumaczę się. Oczywiście są sytuacje, które faktycznie mnie irytują. Koleżanka z pracy kiedyś podeszła do mnie ze współczuciem i powiedziała, że wie co przeżywam, bo ona też długo nie mogła zajść w ciążę, ale się wreszcie udało i teraz jest szczęśliwa. Oceniła mnie nawet się nie zastanawiając.

Natalia przyznaje, że ponieważ jest jeszcze w wieku, kiedy wiele osób oczekuje od niej ciąży, ma świadomość współczucia i podejrzliwości, nawet ze strony znajomych.

Jasne, że uważają, że się staramy i nam nie wychodzi. A nawet, jeżeli wiedzą, że nie chcemy mieć dzieci, że udajemy świadomą bezdzietność, bo nie mogę zajść w ciążę i nam wstyd. Ale ja też nie mam zawsze potrzeby tłumaczenia się i opowiadania o tych sprawach. Ale denerwuje mnie, że wszyscy tak szybko zakładają tylko taki scenariusz.

Dowiedz się także: