Wydawać by się mogło, że kto jak kto, ale rodzice przyglądają się ulotkom uważniej niż ktokolwiek inny. Tymczasem okazuje się, że i oni popełniają błędy przy podawaniu lekarstw swoim pociechom.
Sprawdźmy, jakie niedopatrzenia zdarzają się im najczęściej!
Powierzchowne czytanie ulotek
To, że lekarz wszystko nam wytłumaczył, nie znaczy jeszcze, że wszystko wiemy. Lekarze zazwyczaj skupiają się na dawce leku oraz porach jego aplikowania, sposób przechowywania czy ewentualne skutki uboczne powierzając odpowiedzialności rodziców. Oni tymczasem, otwierając ulotkę (bo o jej zupełne ignorowanie nawet rodziców nie podejrzewamy!), skupiają się zazwyczaj na tych właśnie, podanych przez lekarza informacjach.
To dobrze, że weryfikujemy słowa lekarza z producentem leku, ale warto, byśmy przyjrzeli się ulotce nieco uważniej. Na tym niepozornym świstku papieru zawartych jest mnóstwo ważnych dla nas informacji, jak możliwe interakcje preparatu z innymi lekami, konieczne odstępy między ewentualnymi środkami, sposób przechowywania leku czy chociażby możliwe skutki uboczne, których musimy mieć świadomość, by nie przeoczyć niczego niepokojącego.
Źle wyliczona dawka
Odpowiednia, ściśle odmierzona dawka leku to nie tylko gwarancja jego skuteczności, ale także brak ryzyka, że lekarstwo zadziała inaczej, niż powinno. Niestety to, co w odpowiednich ilościach działa pozytywnie, w nadmiernych może się okazać dla małego organizmu prawdziwym wrogiem.
Teoretycznie, podać odpowiednią dawkę leku nie jest trudno – wszystko zapisane jest w ulotce. Zauważmy jednak, że wielkość tych dawek jest zależna nie tylko od wieku dziecka, ale także jego masy ciała! Czy potrafimy podać jej wartość z zamkniętymi oczami? Nic w tym dziwnego, bo dziecko zazwyczaj „rośnie jak na drożdżach”. I właśnie dlatego przed podaniem leku dołóżmy wszelkich starań, by jego dawka była optymalnie dopasowana do ciężaru ciała maluszka – postawmy go na łazienkowej wadze.
Źle odmierzona dawka
Wyliczyć odpowiednią dawkę to jedno, podać ją dziecku – drugie. Kiedy już wiemy, jaką dawkę leku powinno przyjąć nasze dziecko, dołóżmy wszelkich starań, by precyzyjnie ją odmierzyć. Nigdy nie odmierzajmy „na oko”! Nie używajmy też do tego zwykłych łyżeczek, bo ich pojemność może się różnić.
Jeśli do leku nie jest dołączona miarka, lepiej kupić w aptece zwykłą strzykawkę – dzięki niej precyzyjnie odmierzymy mililitry. W przypadku leku każda kropla może mieć kolosalne wręcz znaczenie.
Samowolne zamienniki
Jeśli wiemy, że polecony przez lekarza środek można zakupić po niższej cenie pod inną nazwą, zapytajmy specjalistę, czy rzeczywiście możemy dokonać takiej zamiany.
Często słyszymy, że zamiast kupować drogi lek, lepiej poprosić o tańszy zamiennik, który poza ceną i nazwą niczym nie różni się od poprzedniego. Tymczasem, może się on różnić jeszcze jednym, ważnym parametrem – stężeniem substancji leczniczej! Nigdy nie decydujmy się na zamienniki samodzielnie. Jeśli wiemy, że polecony przez lekarza środek można zakupić po niższej cenie pod inną nazwą, zapytajmy specjalistę, czy rzeczywiście możemy dokonać takiej zamiany – bez wpływu na przebieg leczenia i szkody dla dziecka.
Nieodpowiednie odstępy między dawkami
W przypadku poważniejszej choroby, a czasami nawet zwykłego przeziębienia, konieczne jest podawanie dziecku kilku różnych specyfików. Jeśli nie dopytaliśmy o to lekarza, pamiętajmy, by sprawdzić na ulotce lub zapytać farmaceutę, czy między podaniem poszczególnych leków konieczne jest zachowanie określonego odstępu czasowego. Chodzi o to, że niektórych substancji nie należy ze sobą łączyć ze względu na ryzyko wystąpienia między nimi niepożądanej reakcji.
Dopytujmy też lekarza, czy mówiąc o podaniu leku 3 razy na dobę ma na myśli dawkowanie co 8 godzin, czy jedynie podanie preparatu rano, w południe i wieczorem – to ważna różnica! W tej kwestii może być ważne również to, czym popijamy, przegryzamy leki. Pamiętajmy, że mogą one wchodzić w interakcje także z przyjmowanymi płynami oraz spożywanym pożywieniem (mogą wzmocnić lub osłabić działanie leku).
Niewłaściwy sposób przechowywania
Skoro nie pisze, że trzeba trzymać w lodówce, to znaczy że można gdziekolwiek – ważne, by z dala od dzieci. Niestety, to duże uproszczenie. Na ulotce leku zazwyczaj podana jest informacja, w jakiej temperaturze go przechowywać, a można też naleźć wzmiankę o wilgotności powietrza i nasłonecznieniu. Większość lekarstw należy przechowywać w temperaturze pokojowej, czyli do 25 st. C. O ile w okresie zimowym dość łatwo spełnić te warunki, w sezonie letnim może być nieco trudniej. Wówczas to należy szczególnie zadbać, by lekarstwa nie stały swobodnie na kuchennym stole, gdzie może docierać światło słoneczne – najlepiej schować je do zacienionej szafki w najmniej nagrzanym pomieszczeniu.
Wilgotność względna panująca w miejscu, gdzie przechowujmy leki, nie powinna być wyższa niż 70%, dlatego też nie należy domowych apteczek umieszczać w kuchni czy łazience. Cząsteczki wody zawarte w powietrzu maja wpływ w szczególności na leki pod postacią tabletek, kapsułek i granulek – takie preparaty w nieszczelnie zamkniętym opakowaniu mogą stracić swoją pierwotną postać i spęcznieć. Nieodpowiednia struktura może z kolei wpływać na działanie, a co za tym idzie – bezpieczeństwo leku. Kolejnym błędem w kwestii przechowywania leków jest pozbywanie się oryginalnych opakowań. Dla wygody często wyjmujemy jeden listek tabletek, a resztę chowamy do szafki. Tymczasem opakowanie – nawet to papierowe, jest dodatkowym zabezpieczeniem i ułatwia utrzymanie preparatu w odpowiednich warunkach.
Antybiotyk po bracie
W przypadku takich leków jak antybiotyki należy pamiętać o tym, że niewykorzystaną ilość preparatu trzeba po prostu wyrzucić. Czasami rodziców kusi fakt, że lek dostępny jest wyłącznie na receptę – skoro już udało się go zdobyć, warto zachować na wypadek infekcji brata czy siostry. Wtedy obędzie się bez konsultacji lekarskiej – przecież skoro dziecko zaraziło się od rodzeństwa, schemat leczenia najprawdopodobniej będzie taki sam.
Najprawdopodobniej – to najgorsze z możliwych rozwiązań. Nawet, jeśli drugie dziecko zachoruje na to samo, nie wiadomo, jak będzie przebiegało leczenie w jego przypadku. Być może będzie się różniło dawką leku, a może i jego rodzajem – w zależności od natężenia choroby czy objawów.
Niedopilnowanie daty ważności
W przypadku leków pilnujemy jej jak żadnej innej. A jednak, i na tym tle dochodzi do pomyłek. W przypadku większości produktów istnieją bowiem dwie daty przydatności do spożycia – ogólna i względna. Ta pierwsza mówi nam o tym, jak długo możemy przechowywać nieotwarty, pozostający w oryginalnym opakowaniu specyfik. Ta druga – jak długo można z niego bezpiecznie korzystać już po jego otwarciu (czasami informacja słowna, czasami specjalny symbol). Zawsze więc, po pierwszym otwarciu leku, opiszmy go własną informacją, na temat tego, kiedy dokładnie preparat został otwarty.
To tylko cukierek!
Czasami, by zachęcić dziecko do przyjęcia leku, rodzicom zdarza się nakłaniać malucha słowami: to tylko cukierek/soczek, zobacz jaki dobry. Strategia zazwyczaj działa – szczególnie w przypadku, gdy preparat ma słodki, przyjemny smak, a maluch lubi słodycze. Informując jednak dziecko o tym, że podajemy mu słodkości, nie mamy pewności czy nie sięgnie po nie samodzielnie, kiedy najdzie je ochota właśnie na coś słodkiego. Jeśli w zasięgu wzroku będzie akurat pyszny syropek czy witaminowe żelki – czemu nie? Znacznie lepiej przekonać dziecko słowami, że syropek pomoże lepiej się poczuć albo podawać go jednocześnie ukochanemu pluszakowi.