Brud – koniecznie wróg dziecka?

Przegotowywanie wody? Odparzanie smoczka? Piaskownica, ale tylko z dystansu? A może pozwolić dziecku radzić sobie z zarazkami – dla jego własnego dobra?

Higiena u dzieci


Podziel się na


Spis treści
1. 
Od abstrakcji do epidemii
2. 
Brak bakterii – jest kłopot
3. 
Wyimaginowani wrogowie
4. 
Odpowiedź
5. 
Bakterie na pomoc!
6. 
Genetyczna puszka Pandory

Wychowywanie malucha w sterylnej czystości może się zemścić – w postaci podatności na alergię. W świetle najnowszych badań powracają do łask tradycyjne mądrości ludowe, przedkładające zalety hartowania i ćwiczenia odporności dziecka nad „cieplarniane” warunki. Dlaczego? Układ odpornościowy, który nie jest przyzwyczajony do walki z zarazkami zapomina, jak skutecznie się przed nimi bronić.

Od abstrakcji do epidemii

Podczas gdy kilkadziesiąt lat wstecz alergia była pewnego rodzaju abstrakcją, dziś cierpi na nią co trzeci obywatel Europy, w tym co czwarty Polak (szczególnie mieszkańcy dużych aglomeracji), a ilość uczulonych na różne alergeny w ciągu ostatniej dekady uległa podwojeniu. Jednym z dowodów mających przekonać o zależności między „życiem pod kloszem” a zwiększonym ryzykiem zachorowań jest ich proporcja w generalnie zamożnych społecznościach zamieszkujących Europę i wśród ludności kontynentu afrykańskiego. Według statystyk, Afrykanie cierpią na dolegliwości o wiele rzadziej, pomimo dużo niższego standardu życia. Nie przeszkodziło to jednak alergii zyskać miana epidemii.

Bakterie u dziecka

Brak bakterii – jest kłopot

Dziecko przebywające w środowisku zbyt hermetycznym nie ma szans na odróżnienie niegroźnych zanieczyszczeń od prawdziwych zarazków, przez co jest bardziej narażone na niewłaściwe reakcje organizmu. Powodem braku odporności jest sterylność i brak bakterii, na które można uodpornić się przez wystawienie się na ich działanie. Dziecko przebywające w środowisku zbyt hermetycznym nie ma szans na odróżnienie niegroźnych zanieczyszczeń od prawdziwych zarazków, przez co jest bardziej narażone na niewłaściwe reakcje organizmu. Ale to nie tylko chemia gospodarcza, ale także nowoczesne procesy produkcji żywności są tutaj kwestią zasadniczą. I tu dochodzimy do ważnego spostrzeżenia. Otóż nadmierna higiena jest tylko jedną z możliwych przyczyn galopującego wzrostu występowania alergii od końca dwudziestego wieku. Spójrzmy na wzrastającą ilość spalin, które sprzyjają rozwojowi alergii (np. silniki Diesla są szczególnie niebezpieczne), a także na inne czynniki cywilizacyjne, jak (i tu powracamy do kuchni i żywności) sztuczne konserwanty i barwniki, których wpływu na nasze zdrowie pewien w stu procentach nie jest naprawdę nikt.

Wyimaginowani wrogowie

Rozwój cywilizacyjny sprawił, że wiele z niebezpieczeństw zwalczamy sami (szczepionki, antybiotyki) – w ten sposób mobilizując bezczynne komórki układu immunologicznego do stwarzania sobie urojonych wrogów. Chociaż układ odpornościowy jest doskonałym naturalnym źródłem obrony przed infekcjami, to rozwój cywilizacyjny sprawił, że wiele z niebezpieczeństw zwalczamy sami (szczepionki, antybiotyki) – w ten sposób mobilizując bezczynne komórki układu immunologicznego do stwarzania sobie urojonych wrogów. Kiedy zauważą one alergen, wywołują stan zapalny w celu pozbycia się domniemanego zagrożenia. Efekty? Kaszel, łzawienie, zmiany skórne, uporczywy katar i wiele, wiele innych.

Odpowiedź

Nie mając stuprocentowych recept, powinno się uciec do zbalansowanego połączenia higieny z brakiem przesady w jej kultywowaniu (dokładnie – bo nie chodzi nam o kult higieny!). Jaka więc jest odpowiedź na problem alergii? Niedawny przykład poszukiwań psa, który nie byłby przyczyną alergii przez prezydenta USA i badania prowadzone przez naukowców z Monachium pokazały, że tak jak nie ma czegoś takiego jak hipoalergiczny pies. Ale co ciekawe – dzieci przebywające w domach, w których trzymany jest czworonóg rzadziej cierpią na dolegliwości alergiczne, ponieważ oswajają się z drobnoustrojami przynoszonymi ze spacerów wraz z sierścią zwierzęcia. I znów daje o sobie znać kwestia trenowania odporności przez organizm.

Wychowywanie malucha

Bakterie na pomoc!

Badania przeprowadzone w Finlandii wykazały, że ryzyko alergii można wydatnie zmniejszyć poprzez przyjmowanie przez mamę podczas ostatniej fazy ciąży bakterii probiotycznych (znane nam dobrze jogurty, kwaśne mleko i kefir). Pomijając podstawowe zasady higieny należy podkreślić, że dziecko powinno być jak najdłużej karmione piersią, dzięki czemu pokarmy potencjalnie wywołujące uczulenie będą przez nie przyjmowane nieco później, kiedy wykształci się już system odpornościowy. Poza zwykłymi środkami zapobiegawczymi, można zastosować nowatorskie rozwiązanie ze Skandynawii. Badania przeprowadzone w Finlandii wykazały, że ryzyko alergii można wydatnie zmniejszyć poprzez przyjmowanie przez mamę podczas ostatniej fazy ciąży bakterii probiotycznych (znane nam dobrze jogurty, kwaśne mleko i kefir). Zaleca się także podawanie je dziecku. Należy jednak uważać na rzekomo zdrowe produkty spożywcze, które zawierają olbrzymią ilość sztucznych barwników i konserwantów, przez co stanowią poważne zagrożenie.

Genetyczna puszka Pandory

Niestety, jeśli rodzice byli alergikami, nasze szanse na odziedziczenie po nich tego wątpliwego prezentu automatycznie rosną. To samo czeka również i nasze dzieci. Podczas gdy jedno z rodziców ma alergię, prawdopodobieństwo zachorowania potomka wynosi od 20 do 40 procent. Jeśli oboje są alergikami, wówczas ryzyko wzrasta nawet do 80 procent, co każe podjąć szczególne środki prewencyjne, aby powstrzymać wykształcenie się alergii, a przynajmniej zmniejszyć jej siłę. Niestety, szacuje się, że do 2020 roku ilość osób cierpiących na tę dolegliwość będzie większa niż osób zdrowych.