O tym, że macierzyństwo to nie tylko pozytywne uczucia i emocje, wie każda matka. Choć z pewnością nie każda – otwarcie o tym mówi. Dziś o tej „brzydszej” stronie macierzystwa!
Social media i telewizyjne reklamy starają się ukazać macierzyństwo jako sielankę – zasypiający spokojnie maluszek, wypoczęta, promienna mama, w tle wysprzątany dom i lśniące podłogi. Tymczasem macierzyństwo, oprócz tych pozytywnych zmian i emocji, przynosi także wiele negatywnych niespodzianek. Nie warto zamiatać ich pod starannie odkurzony dywan, bo mając ich świadomość, znacznie łatwiej podejść do nich z tak potrzebnym dystansem, spokojem i akceptacją. Dzielenie się także tymi mniej pożądanymi zmianami, pozwoli młodym mamom zrozumieć, że nie są same, a negatywne emocje, jakich doświadczają, są zupełnie naturalne i wcale nie trzeba się ich wstydzić!
Ukochane biodrówki? Będą musiały poczekać
Wbrew pozorom – ciążowego brzuszka wcale nie tak łatwo się pozbyć. Jeśli któraś przyszła mama liczy na to, że zaraz po powrocie ze szpitala wskoczy w ukochane biodrówki, lepiej od razu porzucić to marzenie. Odzyskanie figury może potrwać znacznie dłużej i co ważne – próżno liczyć, że brzuszek zniknie sam. Oprócz zdrowej, odpowiednio zbilansowanej diety, konieczne są także regularne ćwiczenia oraz pielęgnacja specjalnymi kosmetykami – przekonanie, że wszystko załatwi codzienna bieganina przy dziecku, można od razu włożyć między bajki.
Nic w przyrodzie nie ginie, czyli skóra po ciąży
W czasie ciąży kobieca skóra podlega licznym zmianom – rozciąga się i napina, pojawiają się na niej żylaki, rozstępy i przebarwienia. To naturalne procesy, bo tylko dzięki temu skóra jest w stanie „objąć” powiększający się z dnia na dzień brzuszek i pomieścić małego lokatora. I równie naturalne jest to, że po porodzie skóra ta nie ma się gdzie podziać – zgodnie z zasadą, że nic w przyrodzie nie ginie. Istnieją rzecz jasna sposoby na to, by wspomóc skórę w jej powrocie do naturalnego wyglądu – kremy obkurczające i ujędrniające czy masaże szorstką rękawicą. Warto jednak podkreślić, że jest to działanie zmierzające do zmniejszenia widoczności powstałych zmian, nie zaś do ich zupełnej likwidacji.
Biust – gdzie on się podział?
Jedną z ciążowych zmian, na które kobiety raczej nie narzekają, jest powiększający się w tym czasie biust. Płaty gruczołu sutkowego, które będą produkować mleko, zaczynają rozrastać się już w pierwszym trymestrze. Sprawia to, że piersi powiększają się nawet o 300 gram. Niestety, ma to nie tylko dobre strony, bo szybkie tempo wzrostu powoduje rozciąganie skóry, a to – może powodować rozstępy.
To jeszcze nie wszystko, bo siła ciążenia sprawia, że piersi opadają – słaba skóra nie jest w stanie utrzymać rosnącego biustu. Jakby tego było mało, po zakończeniu karmienia piersi zwykle wracają do poprzedniego rozmiaru, zaś skóra – podobnie jak w przypadku brzucha – niekoniecznie. Na szczęście na kondycję piersi po porodzie i karmieniu wpływ ma w dużej mierze to, jak dbamy o nie w ciągu dziewięciu miesięcy – odpowiednia pielęgnacja i dobrze dobrany biustonosz.
Zadbana i dopracowana? Przed wyjściem
Mamusie z reklam zwykle paradują po mieszkaniu w pełnym makijażu, starannie ułożonej fryzurze i odpowiednio dobranym stroju. W praktyce – bywa różnie. Oczywiście to nie tak, że w czasie tej całej bieganiny wokół łóżeczka nie można wykrzesać nawet 10 minut na pomalowanie rzęs maskarą czy ułożenie uroczych loków, tak pasujących do tej nowej, kwiecistej sukienki, ładnie ukrywającej pozostałości ciążowego brzuszka.
Chodzi po prostu o to, że mimo czasu – nie zawsze znajdują się chęci. – Bo przecież i tak nikt mnie dzisiaj nie zobaczy, bo przecież matki z osiedlowego parku też zwykle wychodzą „po domowemu”, bo wolę przez te 10 minut zwyczajnie posiedzieć w fotelu – powodów jest wiele i choć może nam się wydawać, że jesteśmy z tych, co to dbają o siebie przede wszystkim „dla siebie”, rzeczywistość często weryfikuje to przekonanie.
Dom – ważne, że lśni na gości!
Może się wydawać, że macierzyństwo to wręcz argument za tym, żeby dbać o codzienny porządek w domu jeszcze bardziej intensywnie niż do tej pory. W końcu maluszek ma wrażliwy, nie do końca rozwinięty układ oddechowy, a do tego – bierze do buźki wszystko, co tylko znajdzie się na jego drodze. Kurz, bakterie, zarazki to więc goście wyjątkowo niepożądani w domu, w którym mieszka dziecko. Z czasem jednak zaczynamy rozumieć, że do zakurzonych regałów maluszek raczej nie dotrze, a i zlew z naczyniami nie jest w jego zasięgu. Zresztą, składniki chemicznych środków czystości mogą się okazać znacznie bardziej szkodliwe dla malca, niż zwykły, wszechobecny kurz. Czy nie wystarczy więc wysprzątać na gości?
Seks? Może później…
Dziecko wzmacnia więź, istniejącą między rodzicami. To oczywiście prawda, ale prawdą jest również to, że jedną z istotnych dziedzin oddziałujących na relacje w związku jest sfera seksualna, a ta – po porodzie zazwyczaj odchodzi w zapomnienie. Kobieta wyczerpana ciążą, a także codzienną opieką nad maluszkiem z naturalnych przyczyn nie szczyci się szczególnie wysokim poziomem libido. Czasami przed zbliżeniem powstrzymują świeżo upieczone mamy także pociążowe zmiany i trudności w ich zaakceptowaniu. Oczywiście nie jest to regułą, ale warto mieć świadomość, że może się okazać, iż – mimo długiej przerwy we współżyciu – młoda mama wcale nie rzuci się w ramiona partnera z utęsknieniem zaraz po porodzie.
Ciąża i macierzyństwo, jak wszystko – mają swoje blaski i cienie. Na szczęście prawdą jest też, że wiele z tych cieni szybko rozprasza promienny uśmiech ukochanego maluszka.