Cesarkę poproszę. Cesarskie cięcie na życzenie coraz bardziej popularne

Coraz więcej kobiet traktuje cesarskie cięcie jako prosty i bezbolesny sposób na rozwiązanie ciąży. Czy tak właśnie jest?

kobieta i mężczyzna w szpitalu po porodzie przez cesarskie ciecie


Podziel się na


Kobiety czasem zapominają, że popularna w ostatnich czasach „cesarka” nie powinna być alternatywą naturalnego porodu, ale wyjściem ostatecznym – nie wybieranym, ale dokonywanym z konieczności.

Cesarskie cięcie – okiem przyszłych matek

Coraz więcej kobiet traktuje cesarkę jako „opcję”, którą można wybrać zamiast naturalnego porodu. W oczach niektórych przyszłych mam jawi się ona jako „poród bez bólu” i niepotrzebnego stresu. Bez naruszania krocza, bez zbędnych „przepychanek” przez kanał rodny. Dziecko przychodzi na świat „czyściutkie”, zrelaksowane, a i mama może w pełni cieszyć się nowonarodzonym szczęściem – bez myślenia o wysiłku i trudzie porodu.

Poród trwa około 45 minut, a samo wyjęcie dziecka – zaledwie kilka. Wprawdzie na ciele pozostaje blizna, ale obecnie nacięcie wykonuje się na tyle nisko, że jest ono niewidoczne pod bielizną. Zresztą – ślady bardzo szybko się goją i z czasem pozwalają o sobie zupełnie zapomnieć.

Cesarskie cięcie – okiem lekarzy

Niestety, z medycznego punktu widzenia, sprawa nie wygląda aż tak różowo. Cięcie cesarskie to zabieg chirurgiczny, operacyjny, polegający na rozcięciu powłok brzusznych oraz macicy na granicy trzonu i szyjki oraz wyjęciu dziecka bezpośrednio z łona matki. Z uwagi na możliwość licznych powikłań (m.in. uszkodzenie pęcherza moczowego, krwawienie, uszkodzenie moczowodu, powikłania po znieczuleniu), zabieg ten powinien być wykonywany wyłącznie ze wskazań medycznych – w sytuacji, gdy poród naturalny stwarzałby zagrożenie zdrowia matki lub dziecka. Oprócz zagrożeń śródoperacyjnych, istnieje bowiem ryzyko powikłań pooperacyjnych, wśród których wymienia się głównie zapalenie błony śluzowej macicy, zakażenie dróg moczowych oraz zropienie rany pooperacyjnej.

cesarskie ciecie

To właśnie dlatego cesarskie cięcie na tzw. życzenie oficjalnie nie istnieje – nie można „tak po prostu” zdecydować się na tę formę porodu i zwyczajnie poinformować o tym lekarza. Oficjalnie nie istnieje również coś takiego, jak cesarka na życzenie za opłatą. „Oficjalnie”, coraz częściej znaczy jednak – nierealnie. Wiedzą o tym wszystkie te mamy, które rodzą za pomocą cesarskiego cięcia mimo braku wyraźnych wskazań medycznych. A jest ich coraz więcej. Podczas gdy WHO wskazuje, że odsetek cesarskich cięć nie powinien przekraczać 15 proc. wszystkich porodów, w ubiegłym roku wyniósł on w Polsce – około 42 proc. Zgodnie z danymi Amerykańskiego Departamentu Zdrowia i Opieki Społecznej w przeciągu ostatniej dekady liczba cesarek zwiększyła się zaś – o ponad połowę.

Cesarskie cięcie – „okiem” dziecka

Zanim jednak zdecydujemy się samodzielnie na tę formę porodu, warto spojrzeć na nią „oczami dziecka”, które nie przechodzi stopniowo przez kanał rodny, ale zostaje nagle wyrzucone z wody na powierzchnię – odczuwa w tym czasie ucisk i ból w klatce piersiowej oraz rozpieranie w skroniach. Wszystkie układy w małym organizmie (oddechowy, krwionośny) muszą natychmiast i bez żadnego przygotowania przestawić się z funkcjonowania w środowisku wodnym na funkcjonowanie w środowisku gazowym. W przeciwieństwie do porodu naturalnego – maleńki organizm nie ma czasu na powolne zaadaptowanie się do otaczającego go świata.

Powikłania pooperacyjne dotyczące matki to jedno – oprócz nich istnieje szereg zagrożeń, dotyczących samego dziecka, rodzącego się drogą cesarskiego cięcia. U dzieci przychodzących na świat w ten sposób częściej obserwuje się, m.in.:

  • nienaturalne wyciszenie – dziecko jest jakby nie do końca wybudzone, potrzebuje więcej snu, spokoju i ciszy;
  • reagowanie płaczem na dotyk, niechęć do przytulania, problemy z więzią, nieuzasadniony płacz;
  • problemy z przesypianiem nocy, wynikające z trudności z przechodzeniem z jednego stanu świadomości w drugi;
  • powikłania ze strony układu oddechowego;
  • tendencję do wymiotów i ulewania pokarmu;
  • podatność na choroby immunologiczne, jak cukrzyca, rak czy astma;
  • podatność na alergie (głównie na alergeny, obecne w środowisku domowym, jak roztocza kurzu domowego czy sierść zwierząt).
dziecko po porodzie

Nie będę ryzykować!

Najczęstszym powodem, dla którego kobiety świadomie decydują się na operację zamiast porodu, jest oczywiście strach przed bólem. Tym, co kieruje myśli przyszłych matek w stronę cesarskiego cięcia, są również coraz częściej podnoszone kwestie porodów, które – po trwającej kilka godzin akcji porodowej, kończą się cięciem z uwagi na brak postępu porodu.

Nigdy wcześniej nie przyszło mi do głowy, że mogłabym świadomie zdecydować się na cesarkę, ale kiedy moja przyjaciółka po 6 godzinach bolesnego parcia wylądowała na stole, wiem już, że nie będę ryzykować – opowiada 28-letnia Patrycja, która jest obecnie w 7-ym miesiącu ciąży. – Tym bardziej, że moja ginekolog obiecała znaleźć wskazanie… Bo to właśnie ten sposób: znalezienie wskazania, okazuje się najlepszym sposobem na „legalne” załatwienie sobie cesarki.

Istnieje nadzieja, że wprowadzona niedawno regulacja, dająca każdej rodzącej możliwość darmowego znieczulenia zmniejszy liczbę zabiegów na żądanie. Zgodnie z nową ustawą, która obowiązuje od 1 lipca br., na każdy poród szpital będzie mógł teraz otrzymać o 400 zł więcej niż dotychczas (czyli 2,2 tys. zł), a znieczulenie ma być dla rodzącej opcją bezpłatną. Oczywiście nie będzie ono podawane „na tacy” wraz z porodem – ma być dostępne tylko wtedy, kiedy zajdzie taka potrzeba. Problemem, o którym pisaliśmy niedawno, pozostaje jednak niewystarczająca liczba lekarzy anestezjologów, bez których przeprowadzenie zabiegu ze znieczuleniem po prostu nie jest możliwe.


Oczywiście warto pamiętać, że w sytuacji, kiedy nie jest możliwy poród naturalny, cesarskie cięcie to wyjście jedyne i najlepsze z możliwych. W takim przypadku nie należy analizować ewentualnych powikłań i zagrożeń, ale przyjąć je jako rozwiązanie, które pozwala przyjść naszemu dziecku na świat, a więc – ratuje mu życie.