Termin porodu, wyznaczony przez ginekologa podczas pierwszej „ciążowej” wizyty jest zawsze tylko ostrożnym szacunkiem. Nie pytaj więc „czy to już”!
Urodzenie dziecka właśnie w tym dniu zdarza się bardzo rzadko – zwykle dziecko rodzi się w okolicach wyznaczonej daty. O ile jednak dzieje się to kilka dni przed terminem, mama czuje tylko ulgę, lecz gdy dziecko nie spieszy się na świat i każe przyszłej mamie na siebie czekać – ta znosi to o wiele gorzej. Szczególnie, gdy bliscy i znajomi nie pomagają przetrwać tego trudnego okresu oczekiwania… Oto 8 najbardziej drażliwych pytań o przenoszoną ciążą.
„Jeszcze nie urodziłaś?”
„Urodziłam, jak to, nie widać?”. Zadając takie pytanie, nie spodziewaj się mądrej odpowiedzi. Duży brzuch i mina-która-mówi-wszystko – to wystarczające symptomy faktu, że nic cię nie ominęło. Gdy tylko dziecko się urodzi, na pewno szybko się o tym dowiesz.
„To ile już przenosiłaś?”
„6 dni, 7 godzin, 56 minut i 43 sekundy”. Pytanie o terminy, daty i wszystko, co związane z opóźniającym się porodem to recepta na nieprzyjemną konwersację. Nie drażnij przyszłej mamy, która jak nic w świecie pragnie już faktycznie nią być.
„Czy to normalne?”
„Mam nadzieję!”. Przenoszenie ciąży, czyli rozwiązanie po więcej niż 7-10 dniach od wyznaczonej daty porodu to częsta sytuacja. W przeważającej większości przypadków wynika z nieprawidłowo wyliczonej daty ostatniej miesiączki i/lub źle wyznaczonej daty porodu. Myślenie o przesuniętym rozwiązaniu w innych kategoriach niczemu nie służy.
„Ale masz brzuch!” „Serio? Nie zauważyłam”.
Duży brzuch = zaawansowana ciąża = bliski poród = dlaczego go jeszcze nie ma? Wszystkie drogi prowadzą do zaniepokojenia faktem opóźniania się terminu rozwiązania. Nie drąż.
„Jak się czujesz?”
„Znakomicie! Lekko, zdrowo i przyjemnie”. A jak można czuć się, ważąc kilkanaście kilogramów więcej niż 9 miesięcy temu, nosząc przed sobą brzuch, który obciąża kręgosłup, wywołuje skurcze łydek, opuchnięcie stóp i dłoni, jest sprawcą rozdrażnienia, przemęczenia i szeregu innych, nieprzyjemnych dolegliwości? No właśnie…
„Próbowałaś TO przyspieszyć?”
„Nie, po co? Dobrze jest, jak jest”. Oczywiście, że tak – każda ciężarna po terminie próbuje wywołać poród na milion sposobów. Chodzenie schodami, wycieranie podłogi, picie herbaty z liści malin, seks – wszystkie racjonalne sposoby na wywołanie porodu domowymi sposobami zaliczone. Raczej nie pomogło.
„Dziecku chyba lepiej tam w środku”
„Fantastycznie, ale ja jednak wolałabym już je urodzić”. Ciąża jest wspaniała, ale każda przyjemność ma swój kres – i niech on już lepiej nastanie. 9-miesięczne oczekiwanie na przyjście na świat potomka to wystarczająco. Byłoby super móc je już przytulić i każda mama wierzy, że ono też tak myśli.
„Wszystko w porządku?”
„?!”. Nigdy nie zadawaj takiego pytania kobiecie w ciąży, a już tym bardziej, gdy ją przenosiła. Strach o to, że coś może być nie tak z dzieckiem, jest paraliżujący – wywołanie go może skończyć się tragicznie. Oczywiście, że wszystko jest w porządku – po prostu termin porodu został źle oszacowany lub rozwiązanie delikatnie się opóźnia. To normalne.