Dba o to, by nikt z domowników o niczym nie zapomniał, zanim wszyscy opuszczą jej Królestwo i zostanie sama, by móc na dobre zająć się Domowymi Obowiązkami. Czy wstydzi się swojej roli?
Kura domowa – a kto to taki?
Pierze, gotuje, sprząta, prasuje. Wstaje „z kurami” (jak na kurę przystało), wstawia jajka i przyrządza kanapki – te do zjedzenia i te do pracy (oczywiście nie swojej). Dba o to, by nikt z domowników o niczym nie zapomniał, zanim wszyscy opuszczą jej Królestwo i zostanie sama, by móc na dobre zająć się Domowymi Obowiązkami. Punktem kulminacyjnym jej dnia codziennego jest wyjście do pobliskiego sklepu po zakupy – koniecznie ze szmacianą torbą. Pieniądze otrzymuje bezpośrednio do ręki, bo konto w banku to dla niej sprawa mocno abstrakcyjna. To mąż skrupulatnie wydziela na bieżące wydatki, choć trzeba mu przyznać, że czasem sypnie hojniejszym groszem. Wtedy to dopiero można „poszaleć”! Na przykład – przygotować bardziej wykwintny obiad.
Kariera, rozwój, sukces, niezależność – to słowa zupełnie dla niej obce. Obecne co najwyżej na stronach kolorowych czasopism, które w wolnych chwilach przegląda. Stronach, które – rzecz jasna – przekłada bez czytania. No chyba, że znajdzie jakiś godny uwagi przepis albo poradę na temat usuwania uciążliwych plam…
Marzenia zamknięte w czterech ścianach
Oczywiście to opis mocno przejaskrawiony, ale trudno ukrywać, że dla wielu osób pod pejoratywnym określeniem „kura domowa” mieści się właśnie kobieta zamknięta w czterech ścianach, bez marzeń, ambicji, planów na przyszłość. Bez żadnych priorytetów. Co ciekawe, zwykle zostaje tam „umieszczona” zgodnie z własną wolą. I – to jest właśnie najgorsze. Dobrowolnie rezygnuje z własnego życia, potrzeb i marzeń po to, by w całości poświęcić je innym. Niektórzy widzą w tym swego rodzaju hipokryzję – posądzają kobiety o to, że decydują się na podobne życie tylko i wyłącznie po to, by zyskać podziw i szacunek otoczenia. By wszyscy nieustannie „użalali” się nad nimi i nad ich niedolą.
Tymczasem, warto zauważyć, że rezygnacja z pracy zawodowej i konieczność zajęcia się domem, często nie ma zbyt wiele wspólnego z samodzielnym wyborem. Jest wręcz koniecznością – w obliczu powiększającej się rodziny i zmniejszających się (w stosunku do stale rosnących cen) zarobków. Kiedy koszt zatrudnienia niani okazuje się przewyższać miesięczną pensję, przejęcie domowego „etatu” wydaje się wyborem najbardziej rozsądnym – przynajmniej z matematycznego punktu widzenia.
Perfekcyjna pani domu
Polska edycja brytyjskiego reality show skutecznie przekonała polskie kobiety do tego, że bycie gospodynią to nie nudna rzeczywistość, ale działalność, wymagająca nieustannego doskonalenia się i rozwoju.
Kolejnym, wartym zauważenia faktem jest to, że pojęcie „kura domowa” tak naprawdę odeszło już dziś do lamusa. Kobieta, która decyduje się wziąć cały dom na swoje barki, częściej niż kurą domową, nazywana jest dziś – jego panią. A pałeczkę władzy stara się dzierżyć perfekcyjnie. Polska edycja brytyjskiego reality show z Małgorzatą Rozenek w roli głównej skutecznie przekonała polskie kobiety do tego, że bycie gospodynią to nie nudna, monotonna rzeczywistość, ale działalność, wymagająca nieustannego doskonalenia się i rozwoju. Praca na miarę tej zawodowej – może dawać równie wielką satysfakcję i spełnienie.
Lubię to!
Choć z programu polskiej celebrytki można się śmiać, trudno nie poprzeć stwierdzenia, że atrakcyjna pani domu dodała polskim gospodyniom sporo pewności siebie. Przekonała je, że zajmowanie się domem to nie lada sztuka, z której opanowania – należy być dumnym. Udowodniła też, że praca w czterech ścianach nie oznacza całodziennego przechadzania się po domu w kraciastym fartuchu i wałkach na głowie.
Obecnie bycie „kurą domową” nie wymaga już więc usprawiedliwień, tłumaczeń i przekonywań: bo mąż pracuje, bo nie ma się kto dziećmi zająć, bo te przedszkola takie drogie. Umiejętność rezygnacji z kariery zawodowej i przejęcie odpowiedzialności za dom, to raczej powód do dumy. Bo dziś już na szczęście coraz mniej jest osób, które pracę w domu utożsamiają z odpoczynkiem i nadmiarem wolnego czasu. Zaczynamy rozumieć, że wybór taki wiąże się z pewnym poświęceniem, ale też – jak wszystko – ma swoje pozytywne strony. I wcale nie jest równoznaczny z rezygnacją z życia! Wręcz przeciwnie – to jeden ze sposobów na życie, który może naprawdę cieszyć i za pomocą którego naprawdę można odnaleźć siebie.
———
Wracając do postawionego na wstępie pytania: czy bycie kurą domową może być powodem do wstydu? Jeśli jest koniecznością i nie ma nic wspólnego z samodzielnym wyborem kobiety – absolutnie nie. Bo czy możemy się wstydzić tego, do czego zmusiło nas życie? Czy fakt, że podejmujemy rzucone nam wyzwanie z podniesionym czołem i rezygnujemy z roli business woman po to, by zająć się dzieckiem i rodziną naprawdę można nazwać upokorzeniem?
A co, gdy praca w domu jest wyborem świadomym – w pełni dojrzałą decyzją i deklaracją: chcę się spełniać właśnie w ten sposób, w roli pani domu? Czy wtedy należy się jej wstydzić? Czy to, że znajdujemy radość w prowadzeniu domu wymaga spuszczenia głowy i uderzenia w piersi? Odpowiadanie na to pytanie prawdopodobnie mija się z celem.