Dlaczego dziecko najgorzej zachowuje się przy mamie?

„Jak cię nie było, to był grzeczny jak aniołek!” – która z mam tego nie słyszała? Dlaczego dziecko jest „najgorsze” właśnie przy mamie?

dzieci w przebraniach


Podziel się na


„Cały dzień zachowywała się wspaniale, dopiero przy tobie tak wariuje!” – która z mam nie słyszała kiedyś podobnych „wymówek” od osób, zajmujących się dzieckiem pod jej nieobecność? Kłamią? Przesadzają? Wyolbrzymiają? To na pewno, ale co do zasady – zwykle mają rację.

Z radością przekręcasz klucz w zamku. Twoim oczom ukazuje się przepiękny widok – twoje dziecko grzecznie siedzi na podłodze i układa klocki, z których zaczyna powstawać – koślawa bo koślawa, ale jednak jakaś – budowla. I wtedy właśnie wzrok dziecka kieruje się w twoją stronę. Na jego twarzy pojawia się grymas. Wstaje, podbiega do ciebie, zaczyna pojękiwać, ciągnąć za rękaw – a spróbuj nie wziąć go teraz na ręce, to dopiero się zacznie. Płacz, złość, tupanie nogami. Cały dzień taki był? – pytasz, choć przecież znasz odpowiedź, bo słyszysz ją za każdym razem, kiedy zdarzy ci się zadać podobne pytanie. No co ty! Był grzeczny, jak aniołek! Dopiero jak cię zobaczył, to coś w niego wstąpiło. Kłamie. Chce mi udowodnić, że jestem złą matką. Jeśli to słowa opiekunki, po raz kolejny myślisz, czy by jej nie zwolnić. Jeśli męża – układasz w myślach treść pozwu o rozwód. Jeśli teściowej – wygarniesz mężowi, jak tylko wróci do domu.

Różne wymagania, różne granice

Tymczasem okazuje się, że zazwyczaj opiekunowie wcale nie mijają się z prawdą, twierdząc, że malec przy mamie zachowuje się gorzej niż wcześniej. Owszem, zapewnienia o istnej „świętości” malucha często bywają przesadzone, ale kto nie lubi dodać sobie zasług? Jeśli jednak twierdzą, że wcześniej nie mieli z dzieckiem problemu, naprawdę można im uwierzyć. Dlaczego? Bo zwykle bywa tak, że opiekunowie – często ze strachu przed złym zachowaniem malca i trudnością w jego upilnowaniu – wymagają od niego znacznie mniej, niż rodzice. Jego obowiązki ograniczają do minimum albo do tych, które sprawiają dziecku przyjemność, pomagają w czynnościach, przy których rodzice oczekują samodzielności.

Często też – choć nie jest to zachowanie godne pochwały – pozwalają na rzeczy, których zabraniają rodzice. Oglądanie bajki 10 minut dłużej? No przecież nic się nie stanie. Lizak na spacerze przed obiadem? To jeszcze żadnemu dziecku nie zaszkodziło. Grzeczniejsze zachowanie dziecka przy innych osobach często jest wynikiem tego, że przy nich mu zwyczajnie więcej wolno. No kto by się rzucał?

dziecko w przebraniu2

100 procent uwagi

Zwróćmy uwagę na jedną, bardzo istotną, rzecz – kiedy jakaś osoba opiekuje się naszym dzieckiem, zwykle jest to jej jedyne zadanie. Większość rodziców nie wymaga od opiekunki prania, prasowania czy sprzątania – ma po prostu dobrze zająć się dzieckiem. Podobnie jest zazwyczaj, kiedy z malcem zostaje tata – obiad ugotowany, wystarczy podgrzać. Osoba ta może więc 100 procent uwagi poświęcić dziecku – wymyśla ciekawe zabawy, towarzyszy w czasie układania klocków, nie spuszcza z dziecka wzroku.

Mama zwykle, oprócz zajmowania się maluchem, ma na głowie tysiąc innych spraw. I to wcale nie jest tak, że otoczenie wymaga od niej bycia pełnoetatową panią domu. Mamy tak już mają, że będąc w domu z dzieckiem czują potrzebę zrobienia innych rzeczy, które – nie ma co ukrywać – same się nie zrobią. Malec – zwłaszcza taki, który zostaje już sam z inną osobą i wie, że może otrzymać uwagę non stop – domaga się jej także od swojej mamusi.

Przy mamie można być sobą!

I na koniec ostatnie, najważniejsze wytłumaczenie „dziwnego” zachowania naszego dziecka. Będąc z inną osobą niż mama mały człowiek nie czuje się w 100 procentach pewnie, bezpiecznie. I tu nie chodzi o to, że odczuwa jakieś zagrożenie, lęk czy strach – po prostu nie ma tego poczucia absolutnego bezpieczeństwa, jakie daje mu osoba mamy (nawet nie obojga rodziców, ale mamy właśnie). To przecież mama najskuteczniej podmucha, kiedy stłucze rączkę, mama najmocniej przytuli, kiedy czegoś się przestraszy, mama pierwsza przychodzi, kiedy w nocy zdarzy mu się obudzić. I właśnie to poczucie absolutnego bezpieczeństwa pozwala malcowi być sobą – zdjąć wreszcie „maskę” idealnego dziecka i wyrazić swoje prawdziwe potrzeby, uczucia i emocje, zachowywać się w pełni naturalnie.

Nie, to nie tak, że kilkulatek jest takim świetnym aktorem – dzieci zazwyczaj robią to nieświadomie. Po prostu czują instynktownie, że w obecności innych muszą zachowywać się inaczej – muszą trzymać emocje na wodzy, nie mogą rozpłakać się o byle co. Zresztą po co, skoro mamy i tak nie ma w pobliżu, a płacz miał jedynie zwrócić jej uwagę. Przy mamie dziecko może wreszcie uwolnić skumulowane w ciągu dnia frustracje, dać upust emocjom.

Twoje dziecko lepiej zachowuje się przy innych? Jesteś dobrą matką!

Jeśli więc słyszysz „Ona przez godzinę sama się bawiła” (choć zwykle nie usiedzi w miejscu dłużej niż 10 minut), „Na spacerze szedł grzecznie za rączkę” (choć zwykle chce iść wszędzie, byle nie przed siebie), „Bardzo ładnie jadła łyżeczką” (choć zwykle pół obiadku ląduje wszędzie, ale nie w małej buzi), możesz dumnie podnieść głowę do góry: proces socjalizacji twojego dziecka działa. Maluch zaczyna rozumieć, że życie w społeczeństwie wymaga dostosowania się do ogólnie przyjętych norm społecznych. Ma świadomość tego, że w przestrzeni społecznej obowiązują inne zasady niż w domu, że w życiu odgrywamy różne „role”. Jak więc widzisz to nie tak, że wszystko, co codziennie dziecku powtarzasz – a co zdaje się trafiać nie gdzie indziej, jak w ścianę – omija cel szerokim łukiem. Zdecydowana część trafia dokładnie tam, gdzie powinna.

Nie, nie musisz zwalniać opiekunki, bo dziecko nie czuje się przy niej na tyle bezpiecznie, by biegać bez opamiętania po domu. Uwierz, lepiej niech tak zostanie – będzie bezpieczniej. Przy nikim innym, jak przy rodzicach – a zwłaszcza przy mamie – dziecko nie będzie, a może nawet nie powinno, czuć się równie bezpiecznie i pewnie. Przy nikim innym nie będzie odczuwało takiej bezwarunkowej miłości i akceptacji. Postaraj się więc nie złościć na dziecko za to, że przy tobie już nie „gra”, że jest w 100 procentach sobą, że twoja miłość pozwala mu w pełni się otworzyć. Nie chodzi o to, byś dała sobie „wejść na głowę”, ale na ręce – od czasu do czasu – możesz!