Sprawdzamy, jak nasi zaprzyjaźnieni rodzice i dzieci są przygotowani na wrześniowy debiut w żłobku i przedszkolu.
Wrzesień zbliża się wielkimi krokami. Wraz z nim przedszkolne mury przekroczą kolejne rzesze dzielnych maluchów. Zapytaliśmy dwie mamy i ich pociechy, czy są już przygotowane na nadchodzące wydarzenie!
Z króliczkiem pod pachą
Ignaś ma 20 miesięcy. Jest bardzo wrażliwym i wymagającym dzieckiem. Potrzebuje dużo uwagi, zainteresowania i bliskości. – Długo zastanawialiśmy się z mężem, co będzie lepsze: niania czy żłobek? Ja byłam zdecydowanie za tym pierwszym rozwiązaniem, bo synek jest nieufny wobec obcych – opowiada Agnieszka, z wykształcenia nauczycielka. – Wydawało mi się, że będzie mu łatwiej przekonać się do jednej nowej osoby niż kilku pań i całej grupy dzieci. Niestety, po „przeliczeniu” obydwu rozwiązań małżeństwo doszło do wniosku, że na to pierwsze ich nie stać. – Dopiero, kiedy zaczęłam przeglądać ogłoszenia opiekunek zrozumiałam, że niania jest dla nas zwyczajnie za droga. Wcześniej zupełnie nie zdawałam sobie sprawy z tego, że to aż taki wydatek. Ostatecznie rodzice zdecydowali, że ich synek pójdzie do pobliskiego żłobka.
W tej danej chwili jest mu smutno i źle – dlaczego ma udawać, że jest inaczej? Prawdopodobnie już za jakiś czas nasz przedszkolak pożegna nas promiennym uśmiechem, a my będziemy pewni, że jego radość jest szczera.
– Najbardziej boję się problemów z rozstaniem. Bo tego, że się pojawią jestem pewna – mówi młoda mama. – Zdecydowaliśmy, że w pierwszych dniach Ignacego będzie zaprowadzał do żłobka mąż. Synek jest ze mną mocniej związany – do tej pory całe dnie spędzaliśmy razem. Ma też obawy co do tego, czy synkowi uda się zasnąć wśród obcych ludzi. – Boję się, że będzie miał z tym problemy, a dobrze wiem, że jeśli pominie drzemkę, to potem panie będą mieć problemy z nim… – uśmiecha się Agnieszka. By ułatwić synkowi to wyzwanie, mama wybrała już dla niego pościel z ulubionymi bohaterami – Bingiem i Pando. – Liczę też na to, że w tym roku dzieci będą mogły przynosić do żłobka swoje ulubione przytulanki. Wiem, że w ubiegłym, ze względu na pandemię nie było to możliwe. Mamy nadzieję, że z ukochanym króliczkiem pod pachą Ignasiowi będzie łatwiej rozstać się z rodzicami. Trzymamy kciuki!
W ciągłym biegu
Marcel w marcu skończył trzy lata. W przeciwieństwie do swojego młodszego kolegi jest bardzo towarzyskim i otwartym dzieckiem. O tym, że we wrześniu pójdzie do przedszkola mówi już od kilku miesięcy. – Chyba już wszystkie nasze sąsiadki – bliższe i dalsze – wiedzą o tym, że Marcel wybiera się do przedszkola – śmieje się Magda, z wykształcenia pielęgniarka. – Synek bardzo potrzebuje towarzystwa innych dzieci, ale nie chodził do żłobka. Mieliśmy to szczęście, że mogła się nim zająć jego babcia, mama męża. Marcel wraz z rodzicami mieszka na dużym osiedlu. Dzięki temu ma możliwość spotykać się na placu zabaw z wieloma rówieśnikami. – Jeśli przechodzimy obok placu, na którym nie ma nikogo, to wiem już, że musimy szukać dalej. Bo synek nie potrzebuje huśtawki ani zjeżdżalni, tylko towarzystwa do zabawy.
Mama Marcela jest pewna, że synek odnajdzie się w przedszkolu. Jedyne, czego się obawia to problemy z jedzeniem. – Zawsze mieliśmy z tym problem. Marcel od małego nie miał czasu na jedzenie. Skubnął dwie łyżeczki i już go nie było, bo biegł do zabawy. Przybierał na wadze bardzo wolno, miał też słabszą odporność. Wiem, że panie w przedszkolu nie mają tyle czasu, żeby dopilnować każde dziecka, aby zjadło posiłek. Mama boi się, że chłopiec znowu straci na wadze i zacznie częściej chorować. Zwłaszcza, że w przedszkolu nietrudno o infekcję. A czego obawia się Marcel? – Że mama będzie za mną tęsknić. Zawsze jak wraca z pracy to mówi, że bardzo tęskniła, a przecież nie ma jej tylko czasami (mama Marcela jest pielęgniarką i pracuje w systemie zmianowym). No a do przedszkola chodzi się codziennie. Mamie może być ciężko. Trzymamy więc mocno kciuki za mamę!
Zaakceptuj emocje dziecka
Pierwsze dni w żłobku czy przedszkolu to ogromne wyzwanie zarówno dla dziecka, jak i dla jego rodziców. Żadna ze stron nie wie tak naprawdę, czego się spodziewać. Dla dziecka wszystko będzie nowe i inne niż w domu. I nawet, jeśli rodzice jak najlepiej przygotują je do tego wydarzenia, coś z pewnością je zaskoczy. Rodziców może z kolei zaskoczyć samo dziecko. Często okazuje się, że maluch, który wydaje się niegotowy do rozstania z rodzicami, radzi sobie z nim zaskakująco dobrze. I przeciwnie – dziecko, które zdaje się być w pełni przygotowane na przedszkolną przygodę, w zderzeniu z nową rzeczywistością traci grunt pod nogami.
Cierpliwość to słowo klucz. Toruje drogę w przypadku wielu problemów i nie inaczej jest w tej sytuacji. Początki zawsze są trudne – najważniejsze to się nie poddać i iść dalej mimo pojawiających się przeciwności. Pierwsze rozstania mogą kończyć się łzami, a pierwsze obiadki burczącym brzuchem, ale to przecież nie znaczy, że zawsze tak będzie. Grunt to nie lekceważyć uczuć i emocji dziecka. Nie przekonywać na siłę, by „jutro rano nie płakało” i nie namawiać, by zjadło cały obiad. Jeśli maluch w chwili rozstania czuje napływające emocje i musi wyrazić je łzami, nie próbujmy ich powstrzymywać. W tej danej chwili jest mu smutno i źle – dlaczego ma udawać, że jest inaczej? Prawdopodobnie już za jakiś czas nasz przedszkolak pożegna nas promiennym uśmiechem, a my będziemy pewni, że jego radość jest szczera. Że cieszy się na spotkanie z rówieśnikami i na pełen wrażeń dzień, a nie uśmiecha się dlatego, że mama kazała mu być dzielnym.