„Dzieci codziennie uczą mnie, jak cieszyć się chwilą, jak doceniać nawet nadobniejsze rzeczy, które nas spotykają. Potrafią żyć tu i teraz, nie snując długoterminowych planów na przyszłość, wiedzą jak ważny jest każdy dzień, a my – dorośli tak często o tym zapominamy”.
Do biegu…
Zawodniczki zajmują swoje miejsca na „jabłuszkach”.
Gotowi…
Małe rączki kurczowo trzymają się uchwytów.
Start!
Proszę Państwa, wystartowały!
Cóż to za niesamowity widok! Zawodniczki zjeżdżają z pobliskiej górki piszcząc z zachwytu. Julka już na początku zjazdu wykonała stylowy obrót i teraz zjeżdża tyłem. Nel postanowiła wygrać wyścig techniką ‘na śledzia’. Po kilku metrach zjazdu nastąpił efektowny przewrót i jabłko Nel zaczęło wygrywać – niestety bez zawodnika, bo Nel w pozie orzełka wyłożyła się na śniegu. Na szczęście zawodniczka Ala postanowiła zachować się fair play i złapała jabłko Neli – po chwili obie szusują obok siebie. Proszę Państwa, co za emocje, szkoda, że nie mogą Państwo tego zobaczyć! Jadą łeb w łeb! Kto wygra, która będzie pierwsza na dole górki?! Jeszcze parę metrów. Julka z czapką na bakier ledwo widzi na prawe oko, ale nadal walczy dzielnie. Nel wyciera rękawem gluty nieustannie wypływające z nosa. Alicja gubi lewą rękawiczkę! Jeszcze tylko przeskok przez krawężnik i już jeeeeeeeeest! Ala wygrywa wyścig! Proszę się nie martwić, za chwilę będzie dogrywka, potem kolejna i jeszcze jedna… i tak przez kilka najbliższych godzin.
Uwielbiam godzinami wylegiwać się na słońcu patrząc, jak moje dziewczynki pluskają się w jeziorze. Nie lubię zimna brrrrrr, aż mam dreszcze na samą myśl o temperaturach poniżej zera i tych wszystkich warstwach ubrania, w które trzeba się wtedy ubierać. Kiedy przychodzi zima, mam ochotę zapaść w sen i obudzić się na wiosnę. Chyba jestem już stara, bo przecież nie zawsze tak było. Jako dziecko uwielbiałam lepić bałwana, zjeżdżać na sankach, robić orzełki na śniegu. Ostatnia wyprawa z moimi dziewczynkami na górkę przypomniała mi, jak wiele radości niesie ze sobą zima. Dzieci codziennie uczą mnie, jak cieszyć się chwilą, jak doceniać nawet najdrobniejsze rzeczy, które nas spotykają. Potrafią żyć tu i teraz, nie snując długoterminowych planów na przyszłość, wiedzą jak ważny jest każdy dzień, a my – dorośli – tak często o tym zapominamy. Wyścig na górce zapakuję w najelegantszy papier i schowam głęboko w pudełku mojej pamięci, w przegródce z najwspanialszymi chwilami. Uwielbiam widzieć radość moich dzieci. Ona jest zaraźliwa. Rozlewa się jak ocean na wszystkich wkoło. Ich śmiech, pisk szczęścia i niesamowity błysk w oczach, który się wtedy pojawia dodaje mi energii, jak poranna kawa. Zachowam tę chwilę w pamięci, a kiedy przyjdzie taki moment, gdy wszystkiego będą miała dosyć, będzie mi smutno i źle, to wtedy delikatnie ją rozpakuję i będę się nią delektować, jak dobrym winem.
A teraz idę przygotować się do bitwy na śnieżki – żeby zdążyć zanim się ściemni.