Dziecko i wolny związek – realne zagrożenia i trudności

Wiadomość o ciąży często bywa dla przyszłych rodziców głównym powodem do zawarcia małżeństwa. O blaskach, a raczej cieniach małżeństwa z rozsądku powiedziano już wystarczająco dużo.

rodzina siedząca na klifie


Podziel się na


My dziś przyjrzymy się temu, na jakie „cienie” muszą się przygotować rodzice, którzy – mimo ciąży – nie chcą formalizować związku.

Chrzest – tylko dla wybranych?

Poznaliśmy się na studiach i już po roku znajomości zamieszkaliśmy razem – opowiada Dominika (27-latka z okolic Tarnowa, z wykształcenia nauczycielka). – Paweł był moim pierwszym chłopakiem, więc wpadłam po uszy. Student prawa, rok starszy. Nigdy nie rozmawialiśmy o przyszłości, żyliśmy raczej chwilą. Tym bardziej, że – nie ma co ukrywać – każde z nas przyszło na studia przede wszystkim po to, by wyrwać się z rodzinnego domu. Jak opowiada Dominika, w miejscowości z której pochodzi na dziewczynę, która skończyła 18 lat, patrzy się jak na potencjalną „pannę do wzięcia”, która powinna jak najszybciej szukać męża. – A ja nie miałam zamiaru dopasowywać się do tych reguł. O ciąży dowiedziała się trzy dni przed obroną licencjatu. – To było dla mnie jak grom z jasnego nieba – wspomina dzisiaj. – Wprawdzie dorabiałam sobie w studenckim klubie, ale nadal to rodzice byli moim głównym źródłem utrzymania.

Podobnie było w przypadku Pawła, który – z uwagi na wymagający kierunek studiów, nie miał żadnego własnego dochodu… – Byliśmy przerażeni, nie powiem. Nie miałam pojęcia co robić, ale wiedziałam jedno – wrócić do domu nie mogę, bo rodzice bezwzględnie każą nam się żenić. Pierwsze pytanie, jakie zadali kiedy dowiedzieli się o ciąży, brzmiało: Kiedy ślub..? Tymczasem ślub powodowany ciążą nie był marzeniem Dominiki: – Nie chciałam już nigdy robić niczego pod presją. Nie w tak ważnej kwestii, jak zawarcie małżeństwa. Mimo nacisków, para postanowiła postawić na swoim: – Wyjaśniłam rodzicom, że na razie nie planujemy się żenić i muszą to zaakceptować. Jeśli się na to zdecydujemy, to dopiero po studiach. Mama płakała chyba z tydzień i próbowała wywrzeć na mnie presję, ale ostatecznie ustąpiła prosząc, byśmy chociaż to dziecko ochrzcili. Zgodziłam się, tym bardziej, że w głębi serca obydwoje byliśmy wierzący. Po prostu – sprawy kościoła, te wszystkie formalności nie były nam potrzebne.

Dominika zdecydowała się przerwać studia i zająć małą Kamilą. Pawłowi udało się znaleźć dorywczą pracę w charakterze asystenta radcy prawnego. – Prawie nie bywał w domu. Wychodził rano, kiedy jeszcze spałam, a wracał, kiedy padałam z nóg ze zmęczenia opieką nad małą. Po kilku tygodniach od narodzin córeczki para wybrała się do kościoła w rodzinnej miejscowości Dominiki w sprawie załatwienia formalności związanych z chrztem.

Wtedy natrafiliśmy na ścianę – wspomina młoda mama. – Po informacji, że nie jesteśmy małżeństwem proboszcz zapewnił, że nie ma przeszkód by zawrzeć ślub może go udzielić łącznie z chrztem lub wcześniej. Kiedy dowiedział się, że nie mamy w planach się pobierać, kazał wrócić, kiedy zmienimy zdanie. Paweł uniósł się honorem i wyszedł, a Dominika zaczęła przekonywać rodziców, że mogą ochrzcić dziecko w Krakowie. Oni jednak, nie chcieli o tym słyszeć. – Chrzest był dla nich ważnym wydarzeniem, uroczystością, na którą zostanie zaproszona cała rodzina i znajomi. Nie odbieraj nam nawet tego – usłyszałam. – Ostatecznie chrzest się odbył, ale poza oficjalną mszą. Zostaliśmy wprowadzeni do kościoła po jej zakończeniu i ochrzczeniu „tych lepszych” dzieci…

rodzina na spacerze nam morzem

Ojciec? Na pewno pierwszy mąż!

Nieco inna jest historia Marceliny (29 lat, pracownica biurowa z Krakowa). W jej przypadku ciąża była starannie zaplanowana mimo, że żyją z parterem w związku nieformalnym. – Jesteśmy ze sobą od trzech lat mimo, że rozwiodłam się niecały rok temu. Z pierwszym mężem pobrali się wcześnie, w wieku 19 lat – właśnie ze względu na dziecko. – I to był błąd. Nigdy nie byliśmy dobrym małżeństwem i rozstanie było tylko kwestią czasu. Nasze małżeństwo w zasadzie od zawsze było fikcją, ale nie chciałam, żeby moje dziecko wychowywało się bez ojca. Niedługo po ślubie Krystian wyjechał do pracy za granicę.

Przyjeżdżał raz na pół roku, ale za to pieniądze, które przywoził, rekompensowały jego nieobecność. – Wcale za nim nie tęskniłam. Nauczyłam się żyć z córeczką i było nam razem dobrze. Z czasem zrozumiałam, że on ma tam już inne życie. Poznał kogoś i chyba nawet razem zamieszkali. Jakiś czas potem i w życiu Marceliny ktoś się pojawił. – Pierwszy raz naprawdę się zakochałam. Szybko staliśmy się nierozłączni, a i Julka pokochała Grześka jak ojca. Tym bardziej, że własnego nigdy nie miała…

I wtedy zaczęły się problemy, bo Krystian nie okazał się zbyt chętny do udzielenia żonie rozwodu. – Z jego nową dziewczyną coś się zaczęło psuć i zaczął nawet przebąkiwać o powrocie. Sprawa zaczęła się przeciągać, ale ostatecznie była para doszła do porozumienia. Marcelina otrzymała rozwód i wspólnie z Grzegorzem wreszcie mogli zacząć układać sobie życie po swojemu. – Zapragnęliśmy mieć razem dziecko. Zresztą Julka już od dawna czekała na rodzeństwo. O ślubie jakoś nie myśleliśmy – chyba z uwagi na moje wcześniejsze małżeńskie doświadczenia.

Po narodzinach małego Bartosza poszli do urzędu stanu cywilnego zarejestrować synka. I wtedy okazało się, że w akcie urodzenia dziecka, w rubryce zatytułowanej: OJCIEC, urzędniczka może wpisać jedynie nazwisko byłego męża Marceliny. – Według kodeksu rodzinnego w przypadku, gdy dziecko urodzi się przed upływem 300 dni od zakończenia małżeństwa zakłada się, że ojcem jest były mąż matki. Co innego, jeśli Marcelina wyszłaby za mąż ponownie – wówczas nawet przed upływem 300 dni od rozwodu istnieje domniemanie, że ojcem dziecka jest drugi mąż… – Oczywiście załatwiliśmy wszystko jak trzeba i to Grzegorz został uznany za ojca małego, ale nie spodziewałam się tego rodzaju przeszkód…


Mimo ewentualnych trudności, jakie mogą się pojawić na drodze rodziców, nie będących małżeństwem, decyzja o ślubie nie powinna być powodowana wyłącznie ciążą. Podejmujący ją pod presją przyszli rodzice często tłumaczą, że robią to dla dobra dziecka. Tymczasem, dla jego dobra najważniejsza jest miłość rodziców – nie tylko do niego, ale i siebie samych. A do tej – małżeństwo nie jest w stanie zmusić nikogo!