Sieroctwo ma miejsce wtedy, kiedy brakuje rodziców dziecka – mamy więc do czynienia nie tylko z sieroctwem naturalnym, ale i społecznym – oznaczającym brak środowiska rodzinnego z powodów innych niż śmierć ojca i matki.
Jednym z głównych powodów, dla których dzieci znajdują się w takiej sytuacji, są wyjazdy rodziców za granicę w celach zarobkowych. Z reguły mają one trwać krótko, ale bardzo często stanowią początek nowego życia, oznaczając tym samym rozpad rodziny i zerwanie lub rozluźnienie kontaktów z rodziną i dziećmi – tak zwanymi eurosierotami.
Niedojrzali rodzice, szybko dojrzewające dzieci
Wielka emigracja spowodowana kolosalnymi różnicami płacowymi między Polską a bogatszymi krajami Unii Europejskiej spowodowała wzrost ilości opuszczonych dzieci. Niektóre z nich trafiły do krewnych, inne do znajomych, jeszcze inne… do domów dziecka. Brak odpowiedzialności i niedojrzałość rodziców często rodzi olbrzymie kłopoty, nie tylko natury psychicznej i rozwojowej, ale i formalno-prawnej. Zostawienie dzieci pod opieką dziadków, dalszych krewnych czy nawet znajomych lub młodszego rodzeństwa bez unormowania statusu prawnego powoduje swoisty paraliż – dziecko na przykład będzie miało trudności przy zapisie do szkoły (dziadkowie bez uprawnień po prostu nie mogą tego zrobić) czy przy koniecznych zabiegach w szpitalu, skierowaniach do poradni. Dzieci porzucone przez rodziców mogą mieć zaburzony obraz mężczyzny lub kobiety, w zależności od tego, czy wyjechał ojciec czy matka – jeśli nie oboje. Częściej też mogą chodzić na wagary, sięgać po używki, sprawiać innego rodzaju kłopoty wychowawcze.
Eurosierota – kto to taki?
W 2008 roku doszło do pierwszych prób oszacowania skali problemu w naszym kraju. Obliczono, jaki procent dzieci i młodzieży szkolnej to eurosieroty, czyli dzieci wychowujące się przynajmniej bez jednego rodzica, który wyjechał z Polski.
Badania fundacji Prawo Europejskie (maj 2008) mówią o co najmniej 110 tysiącach eurosierot. Ministerstwo Edukacji Narodowej, przeprowadzając spis w okresie wakacji i usilnie zawężając kryteria (między innymi ankieterzy brali pod uwagę jedynie takie przypadki, gdy np. nie ma kto reprezentować dziecka na policji czy w szpitalu) doliczyło się 45 tysięcy takich przypadków. Tymczasem badania fundacji Prawo Europejskie (maj 2008) mówią o 110 tysiącach osieroconych dzieci, a i tak badania obejmują jedynie te z nich, które są dotknięte biedą, znajdują się w rejestrach pomocy społecznej, policji, pedagogów szkolnych, psychologów. Przykładowe dane zebrane przez fundację z województwa zachodniopomorskiego mówią o 40 procentach uczniów bez jednego lub dwojga rodziców, to jest o 8960 przypadkach. Najwięcej eurosierot żyje w województwach zachodniopomorskim, świętokrzyskim i dolnośląskim. Bez przynajmniej jednego z rodziców zostało tam 20 tysięcy dzieci. A przecież w wielu miejscowościach wschodniej Polski prawie w każdej rodzinie jest ktoś, kto pracuje za granicą. Podobnie jest w górach, gdzie istnieje wielopokoleniowa tradycja emigracji za ocean.
Zbadanie problemu w województwie mazowieckim zlecił też rzecznik praw dziecka – w 2006 r. uczyło się w nich ok. 370 tys. dzieci i co dziewiątego dotyczył ten problem.
Z początku w MEN starano się zbagatelizować sprawę, posługując się chociażby przykładem dzieci marynarzy, ale z biegiem czasu organizm państwowy „dojrzał” do problemu – efektem są ulotki i podręcznik dla pedagogów (Centrum Metodyczne Pomocy Psychologiczno-Pedagogicznej wydało poradnik „Szkoła wobec mobilności zawodowej rodziców i opiekunów”). Prawdziwe inicjatywy wymagają skoordynowanych działań państwa. MEN podaje, że w większości za pracą wyjeżdżają ojcowie, stwierdzono aż 9 tys. takich przypadków, podczas gdy bez matki jest około 2,5 tys. dzieci. Najczęściej do pracy wyjeżdża tylko jeden z rodziców, ale – aż osiem tysięcy dzieci jest całkowicie pozbawionych opieki. Wiele dzieci pozostało bez prawnych opiekunów, co niesie za sobą katastrofalne skutki. Eurosieroty to dwa procent wobec wszystkich dzieci w wielu szkolnym (WSPR Pedagogium).
1299 dzieci w domach dziecka w ciągu roku
Aż 4358 małopolskich uczniów znajduje się pod opieką szkolnych pedagogów z powodu eurosieroctwa. To oficjalne dane. Wciąż nieznana i chyba niemożliwa do ustalenia jest prawdziwa liczba wszystkich eurosierot w tym województwie. Jak się okazuje, problem w skali kraju może dotyczyć nawet około dwustu tysięcy dzieci i młodzieży. A przecież oficjalne statystyki MEN nie uwzględniają bardziej skomplikowanych sytuacji – kiedy na przykład po wyjeździe jednego z rodziców dziecko pozostaje praktycznie bez opieki, bo drugi rodzic już wcześniej zerwał kontakty z potomkiem. Aby dopełnić obrazu spustoszenia, dodajmy że w roku 2007 aż 1299 dzieci znalazło się w domach dziecka lub u rodzin zastępczych z wyżej wymienionych powodów. Dlatego właśnie powinno się zrobić wszystko, aby skoordynować działania instytucji – rządowych i pozarządowych – i nałożyć obowiązek wyznaczania prawnych opiekunów dla dzieci przez wyjeżdżających rodziców. Trzeba także usprawnić ściągalność alimentów zza granicy i skrócić czas oczekiwania na adopcję.
Starty nie do odrobienia
Długotrwałe rozłączenie rodziny może oznaczać problemy dziecka w nawiązywaniu normalnych relacji z otoczeniem, a także skutkować zaburzeniami rozwojowymi. Pobyt w domu dziecka to ogromne spustoszenie w psychice najmłodszych. Zresztą każdy przypadek długotrwałego rozłączenia rodziny jest niekorzystny i może skutkować problemami z nawiązywaniem normalnych relacji z otoczeniem, a także agresją, niezdyscyplinowaniem (dzieci spędzają swój czas wolny poza domem, wychowują się na ulicy) lub odwrotnie – biernością, a także zaburzeniami osobowości lub identyfikacji płci, co jest spowodowane brakiem odpowiednich wzorców matki lub ojca. Co więcej, nieobecność choćby jednego z rodziców utrudnia proces wychowawczy, może prowadzić do postaw nadopiekuńczych lub zaniedbywania obowiązków przez jedynego rodzica. Dla dorosłego rok to prawie nic, podczas gdy dla dziecka – szczególnie małego – to ogromna część całego życia. Tymczasem starsze dzieci często rozluźniają związki z opiekunami, pojęcia takie jak rodzina czy dom są dla nich tylko pustymi frazesami. Muszą szybko dorosnąć i robią to na własny rachunek, niestety nie unikając – czasem bardzo poważnych – błędów. Poszukiwanie wspólnoty i chęć bycia w grupie, pokonania poczucia odrzucenia za wszelką cenę mogą prowadzić w ślepą uliczkę.
Przedszkole i emigracja
Dzieci, których rodzic wyjechał za granicę, nie mogą liczyć na pierwszeństwo w przyjęciu do przedszkola, bo (przykładowo) samotna matka to jedynie panna, wdowa, osoba w separacji lub rozwiedziona. W ten sposób kraj nie zachęca do powrotu z emigracji, ponieważ ktoś – mama lub tata – muszą zrezygnować z pracy.
Jednak MEN zachęca w tej sytuacji do deklarowania samotnego wychowywania dziecka ze względu na długotrwały pobyt drugiego rodzica za granicą. I zapewnia, że pracuje nad zmianą w przepisach, podobnie jak nad rozwiązaniami prawnymi, które pozwalałyby organizować polskie szkoły za granicą. Rząd więc pracuje nad odpowiednimi przepisami, a co z tego wyjdzie – zobaczymy.
Przerzucanie odpowiedzialności
Do pracy w krajach Unii wyjechało około 2 mln Polaków (dane z 2007). Dla porównania, po upadku powstań narodowych – listopadowego i styczniowego – wyjechało około dziewięciu i siedmiu tysięcy ludzi. O ile więc stosujemy termin Wielka Emigracja – to na określenie dzisiejszej fali należałoby zastosować nazwę odpowiadającą jej monstrualnym rozmiarom. Daje to pojęcie o skali problemu, który może mieć bardzo poważne konsekwencje dla całego naszego społeczeństwa. Nie można jednak przerzucać między sobą odpowiedzialności i obarczać obowiązkami jedynie instytucji rządowych – system reagowania na los porzuconych dzieci jest w Polsce szczątkowy, dlatego wiele zależy od nas samych. Trzeba pamiętać, że ostatecznie to nasze działania mogą przywrócić uśmiech na twarzach dzieci. A przede wszystkim – możemy uchronić je przed samotnością i opuszczeniem, podejmując odpowiedzialne i przemyślane decyzje.