Dojrzewa w tobie myśl, że jesteś gotowa na zostanie mamą po raz drugi. Problem w tym, że partner na wzmiankę o kolejnym dziecku wcale nie reaguje entuzjazmem.
Wasz maluch rośnie „w oczach”, a w tobie rośnie tęsknota za czasami, kiedy całymi dniami kołysałaś go w ramionach.
Na początku próbujesz delikatnie wybadać grunt, ale rezultat nie jest satysfakcjonujący – partner nie podchwyca tematu, reaguje obojętnie, bez emocji. W każdym razie – daleko mu do ekscytacji wizją powtórnego ojcostwa. Jesteś poirytowana i skołowana – nie wiesz jak się zachować w takiej sytuacji. Po pierwsze: nie panikuj.
Powiedz o swoich marzeniach
Tak, marzeniach właśnie – nie planach. Bo plany – zwłaszcza jeśli chodzi o tak ważne kwestie, jak powiększenie rodziny – muszą być wspólne. Sama nie możesz zaplanować, że właśnie rozpoczynacie starania i poinformować o tym swojego partnera (albo jeszcze gorzej – nie mówić mu wcale). Powiedz mu więc jasno, o czym marzysz, czego pragniesz i jak to wszystko widzisz. Wspomnij o swoich motywacjach, a być może także – obawach i wątpliwościach. Może się okazać, ze wcale nie macie odmiennego stanowiska w tej sprawie i już jedna rozmowa wystarczy, byś zrozumiała, że on pragnie tego dziecka równie mocno, jak ty.
Wiele kobiet rozpoczyna omawianie ważnych dla siebie spraw od rzucania uwag, aluzji, niby przypadkowych napomknięć. Gdyby rozmawiały z przyjaciółką, być może odniosłoby to oczekiwany rezultat. W przypadku faceta potrzeba konkretów. Nie: zobacz, jacy oni się wydają szczęśliwi z tą dwójką czy jak ja byłam w wieku małego to mama była już w ciąży, ale wprost: coraz częściej myślę o tym, że chciałabym mieć drugie dziecko. Do tak postawionej sprawy trudno się nie odnieść, zbagatelizować, udać, że nie wiadomo o czym mowa. Mówiąc wprost nie tylko dowiesz się, jak do sprawy podchodzi partner, ale także – dlaczego ma takie, a nie inne zdanie. Być może już na tym etapie uda się rozwiać u niego jakieś wątpliwości czy lęki. Bo czy w dojrzałym związku naprawdę potrzebne są podchody?
Dlaczego on ma wątpliwości
Bo zazwyczaj o to właśnie chodzi. On nie tyle drugiego dziecka nie chce, co – wiedząc już jak to wszystko wygląda – ma więcej (uzasadnionych) wątpliwości niż wtedy, kiedy starali się z partnerką o pierwsze. Ma świadomość trudności i wyrzeczeń, z jakimi będą musieli się zmierzyć. Nie zna co najwyżej ich skali, ale można podejrzewać, że – biorąc pod uwagę istnienie starszej pociechy – skala będzie większa niż poprzednio. W wielu związkach bywa tak, że dziecko angażuje rodziców na tyle mocno, że odsuwają się od siebie i praktycznie nie mają innego życia poza tym domowym. Kobiety zazwyczaj – z oczywistych względów – spełniają się w rodzicielstwie bardziej niż mężczyźni. Osłabienie relacji z partnerem uważają za chwilowy „koszt” posiadania dziecka. Dla mężczyzny fakt, że posiadanie dziecka odbija się na jego relacjach z partnerką bywa trudny do zaakceptowania.
Im starsza pociecha, tym większa nadzieja na to, że wszystko wróci do normy. I właśnie wtedy ona mówi, że chce to powtórzyć.
Nie jest tajemnicą, że kobiety są w stanie znieść więcej ograniczeń i podjąć więcej wyrzeczeń, by zrealizować swoje macierzyńskie plany. Mężczyznom nieco łatwiej (choć oczywiście nie ma w tym względzie żadnej reguły) odpuścić, zrezygnować, poprzestać na tym, co jest. Trudno się więc dziwić, że strach to często pierwsza reakcja mężczyzny na wzmiankę o drugim dziecku. Zwłaszcza w sytuacji, kiedy para nie miała wcześniej jasno sprecyzowanych rodzicielskich planów. Co innego, kiedy partnerzy „od zawsze” planowali dwójkę lub więcej dzieci, co innego, jeśli nigdy jasno nie rozmawiali o docelowym kształcie swojej rodziny. Często więc negatywna reakcja partnera na wspomnienie o kolejnym dziecku wcale nie oznacza jego niechęci, ale właśnie obawy, wątpliwości, strach.
On naprawdę nie chce dziecka
Czasami jednak bywa tak, że mężczyzna faktycznie nie widzi potrzeby posiadania więcej niż jednego potomka. Ambicje zostały spełnione, powinność wykonana, męskość udowodniona, a przedłużenie rodu zapewnione. Po co przechodzić przez to wszystko jeszcze raz? Wracać do pieluch, nocnych pobudek, czasu kiedy wszystko kręciło się wyłącznie wokół dziecka? Kiedy pierwsza pociecha rośnie, powoli wracają „stare dobre czasy”. Znowu można obejrzeć wspólnie film, posiedzieć do późna, wyjść tylko we dwoje. Nie szkoda tego?
Dla kobiety pragnącej dziecka takie argumenty są śmieszne. Więcej – one dla niej nie istnieją. Kiedy jednak usłyszy je od swojego partnera, powinna to docenić. Przecież on nie mówi: nie i już. On mówi, czego się obawia, podaje argumenty, jest otwarty na rozmowę. Warto to wykorzystać i spróbować przekonać partnera, dlaczego jego powody nie powinny być decydujące w dyskusji o kolejnym dziecku. To miejsce na przedstawienie swoich motywacji i argumentów, ale – co istotne – nie jako jedynych i najlepszych. Warto położyć je na szali z argumentami partnera – przedstawić jako równoznaczne i równie ważne. Pozwolić mu samemu je porównać – przemyśleć tę kwestię i wyciągnąć wnioski. W takiej dyskusji nie warto też podawać przykładów koleżanek, rodziny, znajomych. Co z tego, że oni mają dwójkę, trójkę, a może i spodziewają się czwartego. Rodzicielstwo to nie wyścig ani nawet konkurencja. W tej kwestii każdy powinien decydować za siebie.
—
Ważne, by nie stawiać sprawy na ostrzu noża. Skoro mówisz partnerowi, że jesteś pewna decyzji o drugim dziecku to znaczy, że miałaś czas przemyśleć tę kwestię. Rozważyłaś wszelkie argumenty za i przeciw. Ta myśl w tobie dojrzewała – zapewne nie dwa, trzy dni, ale znacznie dłużej (choć być może bez twojej świadomości). Jemu też daj na to czas. Nie chodzi o to, by rzucić temat, a godzinę później w łóżku zrobić wielkie oczy, kiedy partner wyjmuje prezerwatywę. Skoro traktujesz tę sprawę poważnie, jego też tak potraktuj. Wróćcie do rozmowy za jakiś czas – sprawdź, czy nic się nie zmieniło i jak mówi o tej kwestii w sytuacji, kiedy miał już czas na to, by ją przemyśleć.