Jest w tym chyba sporo prawdy, że pierwsze dni przedszkola to większy stres dla rodziców, niż dla samych dzieci.
Sprawdź, czy przypadkiem nie jest ci bliskie któreś z poniższych zachowań, a jeśli tak – to oznaka, że chyba trochę za bardzo boisz się o dziecko…
Nie możesz spać w nocy…
Wiesz, że budzik jest nastawiony na 5.40, ale mimo upływającego czasu nieustannie przewracasz się z boku na bok i układasz w myślach scenariusz kolejnego dnia. Żeby tylko ze wszystkim się wyrobić – odpowiednio wcześnie je obudzić, nakarmić, ubrać. I żeby przypadkiem nie zaspać! Niemożność zaśnięcia sprawia, że wstajesz i kierujesz swoje kroki do pokoju dziecka, by sprawdzić, jak sam malec radzi sobie z tą okrutną wizją. Ten jednak – nic sobie nie robi z konieczności jutrzejszej wyprawy do przedszkola i smacznie konsumuje kolejny sen. Plus dla niego. Końcem końców wylądujecie tam oboje – on wyspany, ty nie.
Czekasz, aż się oddali…
Kiedy już docieracie na miejsce – oczywiście ze sporym zapasem czasowym (żeby był czas na pożegnanie), pomagasz w zdjęciu kurtki, zmianie butów i – robisz wszystko, by odsunąć w czasie moment rozłąki. Dopytujesz malca, czy wszystko zabrał, sprawdzasz po raz enty z rzędu zawartość plecaka, oceniasz kolor skóry – z różnych perspektyw, by wykluczyć początek choroby. I mimo, że szatnię opuściło już kilkoro maluchów, nie masz zamiaru zostawać małego „na pastwę losu”. Kiedy jednak nadchodzi moment ostateczny (czyt. jeszcze chwila, a spóźnisz się do pracy), obdarowujesz solidnym uściskiem i wypuszczasz z ramion ze łzami w oczach. Patrzysz, jak dziecko się oddala, licząc na ostatnie spojrzenie, a kiedy to nie nadchodzi – wołasz po imieniu i machasz serdecznie.
Sprawdzasz telefon nieustannie…
W pracy nie możesz się skupić na żadnym zadaniu, bo nieustannie zerkasz na telefon, a kiedy ekran zgaśnie, natychmiast go odświeżasz. Zabierasz komórkę dosłownie wszędzie – nawet do toalety i naprawdę musisz się wysilić, by nie wybrać numeru placówki samodzielnie. Ostatni kwadrans myślami jesteś już w zasadzie w samochodzie, przebijając się przez zakorkowane miasto, a kiedy wybija minuta opuszczenia biura, nie tyle wstajesz od biurka, co zamykasz za sobą drzwi. Własnego samochodu. Wiesz, że skoro nauczycielka nie dzwoniła, nie mogło stać się nic złego, ale mimo tego – pędzisz do przedszkola z duszą na ramieniu. Nie odetchniesz z ulgą, dopóki nie zobaczysz go na własne oczy!
Jesteś zawsze przed czasem…
To dobrze, że maluch tak miło spędził czas, kiedy mamusi nie było, ale teraz już wróciła i sama się nim zajmie. Najlepiej. Nietrudno się domyślić, że na placu boju jesteś pierwsza. Zawsze. Nawet jeśli dziecko bawi się w najlepsze razem z kolegami, wołasz je z daleka, uśmiechasz się serdecznie i przywołujesz gestem do siebie. To dobrze, że tak miło spędziło czas, kiedy mamusi nie było, ale teraz już wróciła i sama się nim zajmie. Najlepiej.
Łapiesz wzrokiem nauczycielkę…
Zanim jednak opuścicie przedszkolne mury, szukasz wzroku nauczycielki i uśmiechasz się do niej szeroko. Niech wie, że jeśli działo się coś złego, powinna cię o tym poinformować. Zresztą, co ci szkodzi – ukradkiem podchodzisz „się przywitać” i zaczynasz rozmowę, podpytując niepostrzeżenie o to, co działo się w przedszkolu. I nich nie myśli, że coś się przed tobą ukryje! Nawet jeśli nic nie powie, wypytasz malucha w drodze do domu. A potem przy obiedzie.
Szukasz dziecku znajomych…
Już pierwszego dnia bacznie się przyglądasz zarówno dzieciom, jak i ich rodzicom. Musisz przeanalizować, które maluchy byłyby dla twojego dziecka najlepszym towarzystwem. To właśnie z nimi postarasz się zaprzyjaźnić swoją pociechę. A jeśli mimo twoich starań – po przyjściu do przedszkola zastajesz pociechę w innym gronie, sugerujesz zaproszenie „wybranków” do domu. A czasem nawet – o zgrozo! – sama zapraszasz dzieciaki. Oczywiście przez ich rodziców. W końcu dobrze mieć sojuszników….
Jeśli jest ci bliskie któreś z powyższych zachowań, zastanów się czy przypadkiem nie za bardzo boisz się o swoje dziecko…?