Wspólne pieczenie ciasteczek, wyszywanie serwetek, szycie lalek ze szmatek. Szalik na drutach, budyń na mące i makaron domowej roboty. Gdzie się podziały tamte, „prawdziwe” babcie..?
Czym współczesne babcie różnią się od tych, które pamiętamy z własnego dzieciństwa? Bo co do tego, że z tymi „naszymi” nie mają zbyt wiele wspólnego, nie mamy już chyba wątpliwości…
Mniej czasu
Dawno już minęły czasy, kiedy do domu babci można było zapukać o każdej porze – zawsze tam była i czekała ze świeżym, pachnącym ciastem i gorącą herbatką. Dzisiaj wizytę trzeba zapowiadać, a o tym, by zastać babcię w „godzinach pracy” (7-15) często można jedynie pomarzyć. Rzadko która kobieta po 50-tce może zrezygnować z pracy zawodowej, by poświęcić się wnukom, a często – zwyczajnie tego nie chce.
Oczywiście babcie zapraszają! Zazwyczaj jednak na obiad w niedzielę czy święta. W tygodniu również witają nas z otwartymi ramionami, ale takie spotkanie trzeba już ustalić z wyprzedzeniem – babcia może mieć bowiem inne plany. Także zabranie wnuka do siebie na cały weekend to luksus, który oferuje coraz mniej babć. Po całym tygodniu pracy dziadkowie również potrzebują odpoczynku i wytchnienia – tym bardziej, że nie są już najmłodsi. Nic więc dziwnego, że zamiast zorganizowania wakacji na wsi, ci finansują dziecku wyjazd na obóz kajakowy…
Mniej do nauczenia
O tym, by babcia nauczyła nasze dzieci takich archaicznych umiejętności jak szycie, robienie na drutach czy szydełkowanie możemy co najwyżej pomarzyć. Dzisiaj babcia – zamiast domowego rosołu i faworków własnej roboty, podaje na obiad chilli con carne, a na deser ciasto z cukierni. O tym, by nauczyła nasze dzieci takich archaicznych umiejętności jak szycie, robienie na drutach czy szydełkowanie możemy co najwyżej pomarzyć.
Trudno się jednak dziwić – dawniej umiejętności te babcie wykorzystywały na co dzień, dzisiaj życie oferuje nam znacznie prostsze i szybsze rozwiązania. Zresztą, w dobie wszechobecnej cyfryzacji nasze pociechy same nie widzą sensu w nabywaniu zdolności, które nie będą im kiedyś do niczego potrzebne…
Strasznie blisko? Niesamowicie daleko!
Kolejną, dość istotną zmianą jest to, że coraz mniej młodych małżeństw decyduje się zamieszkać po ślubie wraz z rodzicami. Dawniej niemalże oczywistym było, że młodzi zostają w domu rodzinnym dziewczyny czy rzadziej chłopaka. Dzisiaj jak najszybciej staramy się zadbać o własne, choć może czasem ciasne, cztery kąty. Takie rozwiązanie wydaje nam się zdecydowanie najlepsze – niestety do czasu.
Kiedy na świecie pojawia się dziecko, odległość od domu rodzinnego im dalsza, tym bardziej problematyczna. Z jednej strony zdajemy sobie sprawę, że to korzystne rozwiązanie – to my mamy największy wpływ na wychowanie naszego dziecka, a poglądy nasze i naszych rodziców nie ścierają się na co dzień. Z drugiej jednak pamiętamy z dzieciństwa, że powrót do domu, w którym czekała na nas babcia z pysznym obiadem to coś, czego nie zamienilibyśmy wtedy na nic innego. A już na pewno nie na spotkania z dziadkami raz na tydzień. A może i dwa…
Mów mi Zosiu!
Sęk w tym, że wiele współczesnych babć wcale babciami się nie czuje, a co więcej – nie życzy sobie, by tak siebie nazywać. I trudno im się dziwić, bo taką właśnie postawę co i rusz doradzają im media: masz tyle lat na ile się czujesz, nie rezygnuj z życia zawodowego, myśl przede wszystkim o sobie. Co więcej, sami w głębi duszy tę postawę pochwalamy. Cieszymy się, że mama – mimo upływu lat, zamiast przydługiego żakietu i spódnicy za kolano zakłada koszulową bluzkę z aplikacją i jeansy, a zamiast do sanatorium wybiera się w podróż do Maroko…
Tyle, że kiedy przychodzi „co do czego” – sami chcemy zaczerpnąć życia i odetchnąć od rodzicielskich obowiązków, nie bardzo mamy się do kogo zwrócić. Niestety, tzw. instytucja babci w zasadzie przestała już istnieć. Podczas gdy kiedyś słowo babcia niosło za sobą określone konotacje i oczekiwania, dzisiaj jest co najwyżej określeniem relacji panującej między dzieckiem, a matką jego matki. O tym, co dziecko będzie pod owym określeniem rozumiało, decyduje już tylko sama babcia…
Jakie skojarzenia z babciami będą mieć nasze dzieci? Czy słowo to będzie niosło dla nich wyjątkowe wspomnienia? A może „babcia” będzie dla nich tym samym co ciocia czy sąsiadka z naprzeciwka? Nawet jeśli, prawdopodobnie nie będzie im to przeszkadzać – one zwyczajnie nie znają takiej „babci”, jaką my pamiętamy z własnego dzieciństwa…