Grzechy główne mojego dziecka

Nasze dzieciaki są kochane – słodkie, miłe, urocze. Ale mają też swoje „za uszami”.

ruda dziewczynka leżąca na trawie


Podziel się na


Przedstawiamy listę „grzechów głównych” naszych maluchów – zachowań, których nie lubimy, a które naszym dzieciakom zdarzają się naprawdę często.

Wybredność

Parzyłaś tego kurczaczka od rana. Siekałaś marchewkę w równe talarki, a skórkę z ziemniaków zdrapywałaś paznokciami, żeby nie utracić cennych wartości odżywczych. I mimo, że tydzień temu jadła to ze smakiem – aż jej się przysłowiowe uszy trzęsły – dzisiaj patrzy na talerz niemalże z obrzydzeniem. Co jest? – myślisz. Bierzesz widelec, próbujesz – smakuje tak samo. Przesuwasz talerz z powrotem w stronę dziecka, by usłyszeć wymowne „Nie chcę”. A co byś chciała? – pytasz, starając się zachować resztki spokoju. Wafelka! – słyszysz radosny okrzyk, przez który przebija brzdęk spadającego na podłogę talerza z obiadem.

Wybredność to chyba jeden z głównych grzechów naszych maluchów. I to wybredność w tym najgorszym wydaniu. Bo gdyby jeszcze zawsze odmawiały tego samego, można by zwyczajnie przewidzieć, czego nie podawać. Skąd jednak mamy wiedzieć, że to, co jeszcze kilka dni temu było „najpyszniejsze”, dzisiaj okaże się niezjadliwe? Pocieszenie jest takie, że maluchy zazwyczaj nie są wybredne ze złości (choć oczywiście i takie zachowania się zdarzają). Na niechęć do rzeczy, które z reguły przypadają im do gustu, mogą wpłynąć detale – zły humor, nienajlepsze samopoczucie, konieczność przerwania zabawy. Co nam pozostaje? Pozbierać resztki z podniesionym czołem i przy następnej próbie podania tego samego nie ukazywać żadnych emocji.

Lenistwo

Nie zliczysz, który raz z rzędu dzisiejszego dnia zbierasz te klocki z dywanu. Po każdym kolejnym obiecywałaś sobie, że jeśli znowu rozsypie, zostawisz do wieczora albo (wersja hard) – każesz zbierać samodzielnie pod groźbą zabrania ulubionej zabawki. Bo bez groźby twoje nakazy nieszczególnie działają. Kiedy próbujesz nakłonić malca do pozbierania swoich rzeczy spotykasz się najczęściej z następującymi reakcjami: zdecydowanym sprzeciwem, niepomiernym zaskoczeniem lub (najczęściej) – brakiem reakcji.

Niechęć do pozbierania swoich zabawek to niejedyny przejaw lenistwa twojego dziecka. Kiedy przykładowo coś mu spadnie na podłogę, zapewne będzie tam leżeć dopóki sama tego nie podniesiesz. – Mama podaj! albo jeszcze gorzej – Spadło! – znasz te komunikaty? Co wtedy robisz? Biegniesz na ratunek, potykając się na rozrzuconych po podłodze klockach, zamiast poczekać, aż twoja pociecha mozolnie zlezie z kanapy, by samodzielnie odzyskać swoją zgubę. Pytanie, kto tu jest bardziej leniwy…? Wystarczy trochę cierpliwości i konsekwencji, by nauczyć malucha dbałości o swoje rzeczy. Dziecko przyzwyczajone, że wszystko ma podane na tacy, ma prawo mieć też swoje oczekiwania…

dziecko leżące w liściach

Bezkompromisowość

Bycie rodzicem uczy kompromisów. Musisz się na nie godzić, jeśli nie chcesz całkowicie zatracić poczucia kontroli we własnym domu. Niestety, twoje dziecko ich nie dopuszcza. „Nie” znaczy u niego – po prostu NIE. Nie znaczy – nie teraz, nie aż tyle, nie tak długo. Znaczy NIE – w ogóle, całkowicie, zupełnie. I nie ważne, czy sprawa dotyczy zjedzenia obiadu, wzięcia lekarstwa, pożyczenia zabawki czy założenia czapki. Możesz proponować: zjedz połowę (albo tylko łyżkę), pożycz tego misia, którego nie lubisz albo załóż tę czapkę, która podoba ci się najbardziej – jeśli nie chce, to nie chce i już.

To prawda – asertywność nasze dzieciaki mają opanowaną do perfekcji. Oczywiście nie powinniśmy z nią walczyć – naprawdę przydaje się w życiu, ale kompromisowość też jest ma swoje zalety. Jeśli więc natrafiasz na zdecydowany opór swojego dziecka, zrób wszystko, żeby go zmiękczyć. Nie upieraj się przy swojej opcji, ale dawaj możliwość wyboru. Niech dziecko ma wrażenie, że podejmuje własne decyzje, ale zachowaj dla siebie pewność, że je kontrolujesz i to ty panujesz nad całą sytuacją.

Egoizm

Nie, to moje! Nie dam! – skąd to znasz? Część rodziców odpowie pewnie, że z osiedlowej piaskownicy. Mało który się przyzna, że słowa te płyną wówczas z ust jego własnego dziecka… Bo „nasze” dzieci umieją się dzielić, nie mają problemu z pożyczaniem swoich zabawek czy przełamaniem batonika na pół. Oczywiście w teorii, bo większość maluchów to niestety – mali egoiści. Egoizm w najlżejszym wydaniu dotyczy zwykle zabawek czy słodkości, którymi nie potrafią się podzielić z rówieśnikami, w skrajnych – choć wcale nierzadkich – także rodziców. A w szczególności mamy, która jest „tylko moja” i której nawet tatuś nie powinien dotykać.

Prawda jest taka, że każdy z nas jest egoistą. Różnimy się jedynie natężeniem, jakie ta cecha osiąga w naszym życiu.

U dzieci egoizm pojawia się zwykle między 2. a 5. rokiem życia. To naturalne. Dziecko, które nie chce się podzielić swoją własnością nie zasługuje więc na karę, ale na wyjaśnienie. Rodzice powinni za każdym razem tłumaczyć mu, jak należy się zachować, ale nigdy nie powinni naciskać na pożyczenie swoich rzeczy czy tym bardziej – zabierać ich siłą. Zwłaszcza, że dana rzecz może mieć dla dziecka naprawdę wyjątkową wartość. Przykładowo: ulubioną maskotkę dziecko często traktuje jak prawdziwego przyjaciela, dlaczego więc ma oddawać go komuś innemu..? Zanim więc nakażemy coś dziecku, spróbujmy najpierw postawić się w jego sytuacji.

dziewczynka na spacerze jesiennym

Na pewno grzechy dziecka..?

Masz czasami wrażenie, że mimo, iż wkładasz w wychowanie swojego dziecka całe serce – a nawet dwa, ono odpłaca ci zupełnie nie tak, jakbyś tego oczekiwała? Ty jesteś gotowa zrobić dla niego wszystko – ono ma problem z wykonaniem prostej rzeczy, o którą prosisz, a która naprawdę nie wymaga wielkiego wysiłku. Wszyscy to znamy – od czasu do czasu podobna myśl nachodzi każdego rodzica. Ale prawda jest taka, że nasze dziecko nie jest: wybredne, leniwe, bezkompromisowe czy egoistyczne ze złości czy przekory. Takie zachowania są dla niego naturalne, normalne, intuicyjne. Dziecko nie stanie się inne, kiedy dostrzeże czy doceni, jak bardzo rodzic się stara – ono to wie, widzi, czuje. Stanie się inne, kiedy rodzic je tego nauczy.

Powyższe grzechy naszych pociech to więc w istocie – nasze własne grzechy. Z lenistwa wolimy zrobić coś za dziecko, niż poświęcić czas i energię na nauczenie go sprzątania po sobie. Z własnego egoizmu nie uczymy dzielenia się, a bezkompromisowość nie pozwala nam dojść z dzieckiem do porozumienia – ma przecież być tak, jak to my chcemy, a nie tak, jak woli dziecko. Każdy dzień jest dobry, żeby nauczyć malucha życia w społeczeństwie. Nie bądź wybredny – zacznij już dzisiaj.