I o co tyle krzyku? Krzyk podczas porodu – wady i zalety

Czy w didaskaliach scenariusza twojego idealnego porodu znalazło się miejsce na krzyk?

mama i noworodek


Podziel się na


Na temat krzyczących podczas porodu kobiet krąży wiele legend i opowieści wyssanych z palca. Poniżej postaramy się je obalić.

Zła strona krzyku

Jeszcze do niedawna krzyk z zasady nie był mile widziany na porodówkach. Uważano to za utrudnienie pracy personelu, komunikacji z rodzącą, a także samego przebiegu porodu. Młode mamy nierzadko narażone były na wiele niewybrednych komentarzy na ten temat. Oczywiście, incydentalnie, takie sytuacje zdarzają się do dzisiaj, co potwierdza poniższa wypowiedź internautki:

Eirre wspomina: „Ja też krzyczałam (…) na 2 dzień po porodzie przyszedł lekarz na obchód (…) i złośliwie komentował ‘jest nasza śpiewaczka’, było mi strasznie przykro i czułam się okropnie, bo jestem raczej nieśmiałą osobą. Teraz myślę, że trzeba mu było coś powiedzieć… Tym bardziej, że nie sadzę bym była wyjątkiem. Ciekawe jak on by sie zachowywał…”

Mummy spotkała się z zupełnie odmienną sytuacją: „Moje skurcze trwały dość długo. W sumie około 24 h. W fazie partej (mimo, że dość krótkiej) nie omieszkałam krzyczeć – sama nie wiem, skąd miałam na to jeszcze siłę ;). Uważam, że mi to pomogło, a położna, która była przy mnie przy porodzie nawet mnie do tego zachęcała.” Nawet szkoły rodzenia nie wyrażają się jednoznacznie na temat krzyku podczas porodu.

Ja też krzyczałam (…) na 2 dzień po porodzie przyszedł lekarz na obchód (…) i złośliwie komentował ‘jest nasza śpiewaczka’, było mi strasznie przykro i czułam się okropnie, bo jestem raczej nieśmiałą osobą

Frida podczas dyskusji na forum przywołuje wspomnienie: „Jak chodziłam do szkoły rodzenia, to mówili to samo, że szkoda energii na krzyki, lepiej przeznaczyć ją na parcie. Na szczęście pani od razu dodała, że nie zawsze w praktyce da się to zrealizować, bo chyba byśmy ją zakrzyczały.”

Natomiast Slonia dodaje: „W szkole rodzenia położna mówiła nam, że rytmiczne, głębokie, połączone z oddychaniem krzyki (ooo, uuu, itp) pomagają rodzić. Wydaje je się na szczycie skurczu. Warunkiem jest, aby dobrze zsynchronizować je z oddechem przy skurczach. Brzmi to trochę śmiesznie, ale podobno pomaga.(…)” Choć krzyk w niektórych sytuacjach jest uważany za pomocny, kiedy przeciąga się przez cały czas porodu może okazać się nadmiernie wyczerpujący dla rodzącej i prowadzić nawet do niedotlenienia dziecka. Kobiecie obezwładnionej strachem pozostaje tylko bezsilny, nie wnoszący nic pozytywnego do porodu krzyk, którego lepiej unikać. Między innymi dlatego szalenie ważne podczas porodu jest fachowe wsparcie personelu oraz kogoś bliskiego (oczywiście, jeśli rodząca sobie tego życzy).

mama i niemowlak

Zbawienny wpływ krzyku

Poród niestety zawsze w pewnym stopniu łączy się z bólem, który prowadzi do napięcia mięśni. Natomiast krzyk pozwala przede wszystkim na ich rozluźnienie. W szkole rodzenia można nauczyć się wielu technik oddychania, wbrew pozorom należy do nich również krzyk. Bez wątpienia w czasie porodu niezbędna kobiecie jest siła – okazuje się, że krzyk również umożliwia wyzwolenie w ciele energii. Warto zwrócić uwagę na zapaśników, którzy podczas zawodów także wydają z siebie nieartykułowane dźwięki.

Pod terminem krzyk oczywiście nie kryje się wyłącznie rozdzierający wrzask rodzącej, lecz również wszystkie inne odgłosy, iwaSuwalki pisze na jednym z kobiecych forum: „No właśnie. Powiem Wam, że uwierzyłam położnej ze szkoły rodzenia… Naprawdę nie warto się drzeć, lepiej mruczeć, stękać, warczeć.. Zabawnie to brzmi, ale podczas pierwszego porodu tak sobie wbiłam to w łeb, że wierzcie albo nie, ale ani razu nie wrzasnęłam.”

Krzyczeć czy nie?

Oczywiście recepta na poród idealny nie istnieje. Ile mam, tyle sposobów reagowania na ból i stres. Nie każda rodząca odczuwa potrzebę „zakrzyczenia” bólu, niektóre kobiety, choć pewnie trudno w to uwierzyć, rodzą w zupełnej ciszy, skupiając się wyłącznie na prawidłowym oddychaniu, tak było z Betty: „A ja nie krzyczałam parłam tak jak uczyli w szkole rodzenia i nie było aż tak źle :)”. Najważniejsze to wsłuchać się w własne ciało, reagować zgodnie z jego potrzebami. Pamiętaj, że porodówka to nie miejsce, w którym powinnaś myśleć o skrępowaniu – liczy się przede wszystkim komfort twój i twojego maleństwa.