Dobrotliwy staruszek z długą, siwą brodą, w czerwonym płaszczu i z workiem wypchanym prezentami, to niewątpliwie jeden z bardziej atrakcyjnych elementów przedświątecznej, grudniowej tradycji.
Nadchodzi jednak moment, kiedy tajemniczy gość z Laponii zamiast prezentów – przynosi kłopoty. Rozczarowanie, rozżalenie, a czasem złość. Czy chwila, kiedy Mikołaj z nieba schodzi na ziemię, naprawdę musi być przykra?
Wszyscy jesteśmy Mikołajami
Mimo, że dla większości rodziców postać Św. Mikołaja to niezbędny element świątecznej tradycji, który automatycznie pojawia się w rodzinie, kiedy na świat przychodzi dziecko, warto zauważyć, że to, czy wpuścimy go także do swojego domu, zależy tylko od nas samych. Jeżeli boimy się momentu, kiedy prawda wyjdzie na jaw, od małego uczymy dziecko, że ta najgorsza – zawsze jest lepsza od kłamstwa, nie chcemy zawieść jego zaufania, ani zachwiać swojego autorytetu, zastanówmy się, czy święta rzeczywiście nie mogą udać się bez niego. Oczywiście nie oznacza to od razu, że musimy pozbawić nasze dziecko mikołajkowych podarków. Możemy oczywiście chować pod poduszkę drobne upominki, tyle że w momencie, kiedy dziecko je odnajdzie, niekoniecznie musimy mówić, że przyniósł je święty z brodą. Możemy np. z tajemniczym uśmiechem udawać, że nie mamy pojęcia skąd się wzięły i nawet, kiedy dziecko zapyta, czy sami je podłożyliśmy, kwitować całą dyskusję tajemniczym „nie powiem”.
Dziecko z postacią Mikołaja i tak się spotka – w świątecznych bajkach i reklamach, ale przynajmniej – nigdy nie oskarży nas o kłamstwo. Kiedy będzie pytało o postać z telewizji, możemy mu przypomnieć Św. Mikołaja, biskupa z Miry, który żył w III i IV w. naszej ery i chętnie obdarowywał potrzebujących, najlepiej potajemnie,podarkami. Możemy też od początku wprowadzić dziecko w zasady mikołajkowej tradycji (prezenty podkładają rodzice), ale najbardziej ekscytującym jej aspektem uczynić – poszukiwanie ukrytych podarków. Z czasem pozwólmy dziecku samemu przygotowywać dla nas drobne upominki (np. własnoręcznie wykonany rysunek) i chować przed nami w mieszkaniu. Nauczmy, jak wiele radości daje – dawanie radości!
Wiara, która czyni cuda
Św. Mikołaj to jednak nie tylko bajkowa postać z workiem pełnym prezentów. Wiara w niego motywuje dziecko do tego, by poprawić swoje zachowanie, daje także tę cudowną nadzieję, że marzenia się spełniają. Ponadto, warto zauważyć, że świat fantazji jest pewnym sposobem na adaptację do realnego życia, swego rodzaju „oswajanie”go.Kiedy zaś dziecko dorasta i „wyrasta” z Mikołaja, wiara ta pomaga motywować je do czynienia dobra,dostrzegania cudzych potrzeb, szukania radości w szczęściu innych.
Poza tym, nie ma co ukrywać, czekanie na tajemniczego gościa, nadzieja, że może wreszcie w tym roku uda nam się go „podpatrzeć”, radość ze znalezionych podarków – to przecież najlepiej wspominane momenty z dzieciństwa. Czy warto ich pozbawiać naszego malucha? Jeśli więc chcemy kontynuować tę kochaną przez dzieciaki, świąteczną tradycję, róbmy to bez wyrzutów sumienia! Najważniejsze jest bowiem to, jak kiedyś wytłumaczymy dziecku nasze intencje.
Prawda – nie musi być bolesna
Nie ma dobrej odpowiedzi na pytanie, kiedy wprowadzić pociechę w tajniki mikołajkowej tradycji. Istnieje jednak odpowiedź na to, kiedy na pewno nie warto jej kontynuować – w momencie, kiedy dziecko samo zapyta nas o postać świętego. Wątpliwości mogą się zrodzić w różnym wieku. Mogą zostać zasiane przez kolegów z przedszkola, ale też być efektem nieostrożności rodziców podczas chowania prezentów. Bez względu na to, skąd się wzięły, są najlepszą przesłanką do podjęcia rozmowy na temat postaci Mikołaja.
Kiedy więc dziecko otwarcie pyta, my otwarcie, nie zdradzając zakłopotania i konsternacji, mówimy, że obdarowywanie prezentami to kontynuacja tradycji, przypominanie postaci łaskawego biskupa, co pozwala nam przyczynić się do kultywowania dobra, rozpowszechniania idei obdarowywania innych, sprawiania komuś radości. Podajmy przykład bardzo bliski i prawdziwy – przecież Jezusek w kościelnej szopce też nie jest prawdziwy – to jedynie uosobienie postaci Świętego Dzieciątka. A jednak, klękamy przed nim nawet, kiedy jesteśmy dorośli! Wierzymy przecież, że w szopce jest sam Bóg.
Powiedzmy dziecku, jak wielką radość daje nam patrzenie na jego uśmiech, jak bardzo lubimy dawać mu szczęście. Wytłumaczmy, że w życiu każdego człowieka przychodzi taki moment, kiedy więcej radości daje obdarowywanie, niż otrzymywanie prezentów. Opowiedzmy, jak miło wspominamy nasze mikołajkowe przygody, jak wiele radości wniosły do naszego dziecięcego życia. Zaproponujmy, by od tego roku – każdy z nas, łącznie z dzieckiem, został – Św. Mikołajem…