Jak wygląda nowa przedszkolna rzeczywistość? Pytamy mam!

W etapie pandemii drugim rząd odmroził działalność żłobków i przedszkoli. Zapytaliśmy kilku mam jak wygląda ich nowa przedszkolna rzeczywistość!

dziewczynka w koronie czyta książkę


Podziel się na


Bezpieczeństwo najważniejsze

Priorytetem dla ponownie otwartych żłobków i przedszkoli jest oczywiście bezpieczeństwo dzieci i pracowników, a także rodziców maluchów. Istnieją konkretne wytyczne Ministerstwa Zdrowia oraz Głównego Inspektora Sanitarnego, do których wszystkie placówki muszą się stosować. Ograniczona została ilość dzieci mogących przebywać jednocześnie w placówce, na jedno dziecko muszą przypadać 4 mkw powierzchni. Grupą musi zajmować się ten sam opiekun. Dzieci nie mogą bawić się zabawkami i używać sprzętów, których nie da się dezynfekować. To tylko niektóre z podejmowanych dla bezpieczeństwa działań.

Pandemia pokrzyżowała plany

Niektórzy rodzice postanowili jednak, że mimo wszystko w obecnej sytuacji najlepiej będzie zrezygnować z posłania pociech do żłobków i przedszkoli. Tak jak Agnieszka i Paulina – mamy, którym pandemia mocno pokrzyżowała plany.

Boję się Mikiego wysłać do żłobka, zostanie w domu i po prostu będę zajmowała się przez jakiś czas dwójką. Niestety nie tak to miało być.

Agnieszka jest obecnie w ciąży z drugim synem. Starszego, Mikołaja, miała posłać do przedszkola jeszcze zanim na świat przyjdzie jego brat. – Teraz to bez sensu, jestem już na L4 i tak zostanie do porodu. Boję się Mikiego wysłać do żłobka, zostanie w domu i po prostu będę zajmowała się przez jakiś czas dwójką. Niestety nie tak to miało być. Mieliśmy plan żeby go przyzwyczaić do żłobka na spokojnie…. Podobne obawy ma Paulina – jej córeczka również miała rozpocząć niebawem przygodę w przedszkolu, ale wraz z mężem stwierdzili, że muszą szukać innego rozwiązania. – Może i przesadzamy, może nie ma się czego bać, ale, sama nie wiem, nie czułabym się chyba dobrze posyłając ją w takiej sytuacji do przedszkola i to pierwszy raz… – tłumaczy.

dziewczynka w przebraniu motyla przy oknie

Powroty radosne…

Natalia, mama dwuletniego Franka i niespełna rocznej Hani musiała ze względu na pandemię zostać w domu z dwójką maluchów. Franek wcześniej uczęszczał do żłobka, które ponowne otwarcie powitała z nieukrywaną radością.

Przyznaje też, że nie obawia się o bezpieczeństwo: – To mały, prywatny żłobek i to moim zdaniem przewaga w całej sytuacji. Jest ogólnie mniej dzieci, przy przekazywaniu dzieci panie mają maski albo przyłbice, mierzą temperaturę dziecku z rana i potem w ciągu dnia, zniknęła też wykładzina, część zabawek, kiedy chce się dziecko odebrać trzeba zadzwonić 10 min wcześniej – wymienia środki zapobiegawcze, jakie zastosował żłobek jej syna. A jak przebiegła ponowna aklimatyzacja? Nie tak źle! Ciężkie były jedynie pierwsze dwa dni. – Franek wtedy trochę płakał, ale to normalne skoro dwa miesiące spędził ze mną. Teraz jest bardzo zadowolony. W czasie kwarantanny dobre było też to, że panie wysyłały filmiki więc dzieci były z nimi w pewnym kontakcie i nie zapomniały.

… i te nieco trudniejsze

Tosia, córeczka Marceliny, kiedy po raz pierwszy adaptowała się do żłobka, nie przeszła tego procesu jak po maśle. Jej mama wspomina, że to dla wszystkich był bardzo, bardzo ciężki okres i wraz z mężem myśleli już, że po prostu zrezygnują i zdecydują się na opiekunkę. Kiedy ze względu na pandemię mała przez ponad dwa miesiące była w domu, jej rodzice spodziewali się, że powrót do żłobka nie będzie łatwy. Jak przyznaje Marcelina, nie pomylili się… – Było w zasadzie tak jak się spodziewaliśmy. Tak źle, albo nawet ciut gorzej jak podczas tej pierwszej adaptacji – opisuje trudne początki mama Tosi. Jak jest teraz?

Był płacz ogromny, momentami histeria wręcz, samo mierzenie temperatury, które przecież trwa trzy sekundy, to było mission prawie impossible…

Lepiej, choć do ideału troszkę brakuje. Marcelina twierdzi, że to częściowo przez nowe zasady jest ciężej, uważa, że jej córka przeżywa wszystkie zmiany: – Myślę, że naprawdę ciężej jest jej zaakceptować te wszystkie dodatkowa zasady, to, że jest mniej przytulnie bo nie ma misiów, przytulanek, poduszek, że ja nie mogę z nią wejść do środka. I nie tylko ona tak ma, rozmawiałam z kilkoma innymi mamami i mówią, że faktycznie dzieci czują, że coś jest nie tak i nie mogą się do końca jeszcze odnaleźć. Ale dodaje też, że wie, że będzie lepiej, że wszyscy się przyzwyczają do tej nowej rzeczywistości, tylko zajmie to nieco więcej czasu niż przeciętnie. – Na szczęście panie w żłobku są naprawdę wyrozumiałe i bardzo nam pomagają, to jest super, a my z drugiej strony jako rodzice wiemy, że dla nich też taka sytuacja nie jest wymarzona – dodaje.