Jest grubo po 23-ej. Padam na twarz ze zmęczenia, ale siadam jeszcze do komputera. Przecież dawno nie pisałam….
– A Ty znowu będziesz sprzedawać naszą prywatność? – komentuje złośliwie mąż. Od początku ustaliliśmy jasne zasady – żadnych zdjęć naszego dziecka, żadnych szczegółów i w ogóle jak najmniej o nas. Jak najmniej o nas w blogu, który jest o nas? Niewykonalne. Zresztą, ta garstka osób, które wiedzą, że ja to ja za bardzo mnie nie obchodzi. Najważniejsze, że pewnego dnia pokażę tego bloga córce. Może dopiero wtedy mnie pozna. Może lepiej zrozumie. Może dopisze ciąg dalszy.
Generacja Mama-Blog
Spodziewasz się dziecka albo właśnie zostałaś mamą. Nagle Twoje życie całkowicie się zmienia. Zmieniasz się też Ty. I czujesz, że musisz z tym coś zrobić. Każdego dnia przeszukujesz Internet. Udzielasz się na forach dla rodziców, czytasz setki porad, odkrywasz ciekawe blogi. I kusi Cię, żeby też spróbować. Sama nie wiesz dlaczego, ale zaczynasz pisać bloga.
Na początku ostrożnie – testując siebie i czytelników. Dozujesz informacje, zastanawiasz się, czy dołączać zdjęcia, uczysz się obsługi, czytasz komentarze, próbując zachować dystans. A potem już nie możesz przestać. Miało być tylko o dziecku, a kolejne wpisy dotykają kolejnych tematów, otwierają kolejne sprawy – nawet te, o których z nikim nie rozmawiasz. Blogowanie wciągnęło Cię na dobre.
Z bloga Toandfro
– To wcale nie jest tak, że we trójkę jest lepiej niż samotnie czy we dwoje. Coraz częściej myślę, że warto przeżyć wszystko i poznać dobre i złe strony każdego układu. (…) Fajnie, że wszystkiego doświadczyłam. Szkoda jednak, że o ile można z bycia we dwoje powrócić do życia w pojedynkę, to z bycia we troje już się tego nie da zrobić. Dzieci są na zawsze. I ta odpowiedzialność, miłość i lęk też niestety nigdy nie biorą sobie wolnego. (…) Dlatego wcale nie zamierzam krytykować tych, co sobie do końca życia będą żyć w miłosnych związkach we dwoje i robić testy ciążowe z przerażeniem. Bo chociaż nigdy nie poczują radości i dumy płynącej z rodzicielstwa, to jednak też oszczędzony zostanie im ten wieczny niepokój o małego człowieka, który wbrew rozsądkowi i woli staje się nagle i na zawsze centrum wszechświata.
Portret matki piszącej
Blogująca matka szybko znalazła się w kręgu zainteresowań socjologów i psychologów. Pionierskie badanie jakościowo-etnograficzne „Matki piszą blogi” przyniosło wiele ciekawych spostrzeżeń i wniosków. Jaki więc portret blogującej kobiety się z nich wyłania? Co możemy dowiedzieć się o świecie polskich mam, śledząc ich aktywność w Internecie?
Okazuje się, że mama pisząca bloga to najczęściej młoda kobieta w wieku 20-35 lat. Energiczna, otwarta na świat, poszukująca nowych form ekspresji. Satysfakcja, jaką daje prowadzenie internetowego pamiętnika powoduje, że mamy nie myślą o szybkim zakończeniu pisania. Dla wielu z nich jest to bowiem często jedyny sposób na utrzymywanie kontaktów ze światem zewnętrznym, ale też forma autoprezentacji czy – w przypadku bardzo popularnych blogów – możliwość zasilenia domowego budżetu.
Rodzina i znajomi piszącej matki w różny sposób podchodzą do prowadzenia przez nią bloga. Badacze dzielą ich na dwie grupy: przeciwników i kibicujących. Przeciwnicy uważają, że mama – pisząc bloga – odkrywa zbyt wiele prywatnych spraw, a szczególnie nie podoba im się, kiedy sami zostają bohaterami postów. Kibicujący na bieżąco śledzą nowe wpisy, komentują posty i zdjęcia, przesyłają linki do znajomych, motywując tym mamę do dalszego pisania.
Prawdziwa w sieci?
Kiedy pojawiła się polska blogosfera, mamy tworzyły swoje elektroniczne pamiętniki spontanicznie, nie zważając zanadto, o czym piszą, jakie zdjęcia umieszczają, jak bardzo zdradzają swoją tożsamość. Teraz kobiety umieszczają w internecie coraz bardziej przemyślane treści. Wiele z nich tworzy w sieci własne alter ego. Nie podają imion swoich dzieci, mężów czy też danych, które pozwoliłyby odgadnąć ich tożsamość. Nie zamieszczają zdjęć, zmieniają imiona, tworzą specjalny e-mail służący do ewentualnej korespondencji z czytelnikami.
Dokonują selekcji informacji, znaczną część z nich zostawiając tylko dla siebie. Jednocześnie – jak wynika z badań – zdarza się im idealizować i nieco przekłamywać rzeczywistość, niejednokrotnie kreując siebie na matkę idealną. Pisząc o sobie, częściej pokazują, jakie chciałyby być, niż jakie są naprawdę.
Więcej niż blog
Matczyne blogi są różne. Zasadniczo można spośród nich wyróżnić dwa typy: blog tradycyjny, pisany we własnym imieniu oraz ostatnio dość popularny blog prowadzony w imieniu dziecka. Jedne przechodzą bez echa, gromadząc przez monitorem komputera zaledwie garstkę znajomych, inne stają się prawdziwymi hitami w sieci. Bo mama wcale nie musi zanudzać internautów opowieściami o swoich dzieciach, ach-ami i och-ami nad inteligencją malców, chwalić się kolejnym wypowiedzianym wyrazem czy nadużywać infantylnych słów w stylu brzusio, kupka, zupka, rączki i kocyk.
Mama może mieć niezłe pióro. I świetny zmysł obserwacji. Ciąć ripostą jak obusiecznym mieczem. Może nawet prowadzić bloga specjalistycznego, eksperckiego czy niszowego. Bo współczesna mama – oprócz perfekcyjnego opanowania zagadnień związanych z karmieniem, przewijaniem, praniem i gotowaniem – ma też wiele do powiedzenia na temat mody, marketingu, mediów, ale również polityki czy biznesu. Im bardziej zaś mama jest nietypowa czy niszowa, tym większa szansa na blogowy sukces. Dlatego na Zachodzie ostatnio bardzo modne stały się na przykład blogi macoch, które prowadzą elektroniczny pamiętnik razem ze swoimi przybranymi dziećmi.
Matki Polki lęki, jęki i Potwory
-Nie o to chodzi? Aaaaaaaa – o pisaninę o jakichś dzieciach. Cudzych. Znaczy się Matki własnych, ale dla kogoś cudzych. No kurka wodna Matka o nie swoich dzieciach pisać nie umie, bo najczęściej ich nie zna. Przeprasza jedynie, że używa określenia Potwór i Potworek wymiennie z Maryśką i Janeczką, nie, odwrotnie powinno być, ale Matka nie poprawi, bo pisze swoje teksty (cały czas okropnie siląc się na pisanie potoczyste) a vista, wysyła w eter i nie poprawia literówek. To po to, żeby się zbytnio nie powtarzać z tymi imionami. MiaUżon? ma być mój mąż? No nie będzie, bo Matka o swoim mężu i do swojego męża mawia nazywając go po imieniu. I nie zamierza donosić światu jakie ono jest. A wyrażenie „mój mąż” przyprawia Matkę zawsze o dreszcz. Tak ma. I kiedy ktoś inny pisze „małż” czy coś w tym rodzaju, to Matka nie ocenia go po tym, ale po tekście. Jeśli w ogóle ocenia, bo nie ma tego w zwyczaju. A kiedy ocenia negatywnie, to nie donosi o tym całemu światu, bo poza przykrością żadnych efektów to nie przynosi. W tej kwestii Matka jest nieprzemakalnym, starym wróblem. Z bloga mattkapolka.blox.pl
Blogo-biznes
Od dawna wiadomo, że o najbardziej znane blogujące mamy biją się reklamodawcy. Stając się ambasadorkami konkretnej marki, motywują inne kobiety do zakupu danego produktu. Ponieważ są uznawane za wiarygodne, ich posty niejednokrotnie lepiej wpływają na potencjalnych klientów niż starannie przygotowane kampanie reklamowe. Siła blogowego marketingu szeptanego jest bowiem ogromna i przedstawiciele największych graczy na rynku doskonale o tym wiedzą. Kobiety na tym korzystają.
Na pisaniu poczytnego bloga można bowiem zarobić i podreperować tym domowy budżet. A polecając konkretny produkt, nie musi się robić niczego wbrew sobie – zazwyczaj mamy wyrażają pozytywną opinię o produktach, które po prostu same wypróbowały i w które wierzą, bezlitośnie obnażają zaś słabe strony produktów, którym nie ufają. Marketingowa moc blogów pisanych przez mamy ma też swoją drugą stronę. Powoli powstają sztuczne matczyne blogi służące jedynie promocji jednej firmy i robieniu czarnego PR-u konkurencji.
Naprawdę jaka jesteś… nie wie nikt?
Nieważne więc, czy Twojego bloga odwiedza garstka znajomych czy tysiące internautów. Nieważne, czy znajdzie się wydawnictwo, które postanowi opublikować go w formie książkowej, a kolejny program telewizyjny zaprosi Cię do studia, przedstawiając widzom, jako znaną blogerkę. Dopóki odnajdujemy w tym przyjemność, blogujmy. Bo w pisaniu nie chodzi tylko o zostawienie cudownej pamiątki dla dziecka. Chodzi też – a może przede wszystkim – o poznawanie siebie.