„Przed ślubem ustaliliśmy, że kiedy już osiągniemy pewną stabilizację finansową – zaczniemy starać się o dziecko. Lata mijają…”
Od ślubu minęły cztery lata, a mój mąż o dziecku w ogóle nie chce słyszeć. Mówi, że nie jest gotowy, że jeszcze nie czas na ciążę, że powinniśmy poczekać, że jesteśmy młodzi i nie ma się co spieszyć. A ja marzę o dziecku i czuję, że w naszym związku coś się psuje. Co robić?” – pyta na jednym z kobiecych for Ula.
Zrozumieć mężczyznę
No właśnie – co robić? Pamiętajmy, że decyzję o posiadaniu dziecka zawsze powinni podejmować oboje partnerzy. Często to kobieta nie czuje się gotowa na ciążę, a chyba zapominamy, że mężczyzna ma do tego takie samo prawo i rzeczywiście może mieć poczucie, że dla niego to jeszcze nie jest czas na dziecko. Zanim więc zaczniemy naciskać, postarajmy się zrozumieć, wysłuchajmy nawzajem swoich argumentów. Powodów odkładania ojcostwa na później może być wiele. Co nimi kieruje?
Przede wszystkim mężczyzna, zanim podejmie decyzję o dziecku, chce być pewny, że zapewni swojej rodzinie finansowe bezpieczeństwo. Dlatego praca, odpowiednie zarobki czy też kupno mieszkania to dla niego podstawa rodzinnego szczęścia – przecież to on ma być głową rodziny.
Najważniejsza jest rozmowa, szczerość, wzajemne zrozumienie i poszanowanie.
Często zdarza się tak, że w podjęciu decyzji o powiększeniu rodziny przeszkadza psychika. Partner może mieć złe doświadczenia z dzieciństwa – może wychowywał się w rodzinie, gdzie brakowało miłości i nie wierzy, że sam tą miłość jest w stanie dać własnemu dziecku. Może bać się, że popełni błędy rodziców i nie będzie dobrym ojcem. Może obawiać się, że dziecko odsunie go od partnerki i relacje w związku popsują się. Trzeba też pamiętać, że rodzicielstwo to ogromna odpowiedzialność, zmiana priorytetów, a mężczyzna może bać się takiego obciążenia, odwrócenia swojego życia do góry nogami. To, że parter nie chce dziecka, nie oznacza, że nie kocha – nie dajmy się złapać w taką pułapkę.
Mądrzy po szkodzie?
-Nie rozmawialiśmy o posiadaniu dzieci zanim zdecydowaliśmy się być razem. Ja chyba uznałam to za oczywiste. Tym bardziej, że Tomek uwielbia dzieci. Godzinami potrafi grać w piłkę z maluchami swojej siostry. Kiedy pewnego dnia zaproponowałam, że odstawię tabletki i może postaramy się o maluszka, Tomek wpadł w szał. W ogóle nie chciał ze mną na ten temat rozmawiać. Wyszedł z domu i trzasnął drzwiami. Na odchodne rzucił tylko: Nie pomyślałaś, że nie chcę mieć dzieci? Nie pomyślałam – opowiada swoją historię Grażyna.
To nie jest odosobniona historia. Często zdarza się dziś tak, że młodzi ludzie bardzo się kochają. Biorą ślub, kupują mieszkanie, są razem szczęśliwi. Dopiero po podjęciu tych ważnych decyzji po raz pierwszy rozmawiają o dziecku. To zdecydowanie za późno. Zanim zwiążemy się z kimś na stałe, powinniśmy otwarcie rozmawiać o swoich oczekiwaniach, marzeniach, przyszłości. A posiadanie dzieci (bądź nie) to przecież jedno z najważniejszych zagadnień w każdym związku. Jeśli bowiem jedno z partnerów chce mieć dziecko i właśnie rodzicielstwo jest dla niego podstawową wartością, a drugie nie podziela tych ideałów, to konflikt jest nieunikniony. W zależności od tego, jaką decyzję ostatecznie podejmą, zawsze jedno z nich będzie się czuło pokrzywdzone, przymuszone do nie swoich wartości. Taka sytuacja to jedna z najtrudniejszych dla związku. Często partnerzy nie wytrzymują presji i po prostu się rozstają.
Dlatego tak ważne jest – rozmawiać o wspólnej przyszłości jeszcze przed tym, zanim postanowimy być razem na dobre i na złe. Bo to „złe” może przyjść szybciej niż myślimy. Kobiety, które dziś są rozdarte między chęcią posiadania dziecka a miłością do człowieka, który nie chce mieć dzieci, otwarcie przyznają, że gdyby były świadome tego wcześniej, być może w ogóle nie zdecydowałby się na taki związek.
Zegar biologiczny kontra kalkulacje
-Ja bardzo chcę mieć dzieci, mąż nie czuje się gotowy (ile razy słyszeliście tę piosenkę?). On przewiduje nasze pierwsze dziecko dopiero za pięć lat. Wykalkulował, że wtedy osiągniemy taki pułap finansowy, intelektualny (on robi doktorat) i psychiczny, że będziemy mogli swobodnie mieć dzidziusia. Za pięć lat będę miała 34 lata, czyli będę w swoim przekonaniu stara. Zanim ten czas zleci, chyba dostanę świra i osiwieję. Moja matka miała dwa poronienia po trzydziestce. Moje błagania, by skrócić to do trzech lat, nie pomagają. Mąż oskarża mnie o wymuszanie. Mówi, że mnie samo małżeństwo nie wystarcza i że zawsze szukam nowego celu, a powinnam być szczęśliwa tylko z nim. Ale ja tak nie umiem – pisze internautka o nicku kryzysowa_narzeczona.
Ja bardzo chcę mieć dzieci, mąż nie czuje się gotowy…
Współczesne pary decyzję o posiadaniu dziecka coraz częściej odkładają na później, przesuwają w czasie, na pierwszym miejscu stawiają sobie inne cele – zawodowe czy finansowe. Pamiętajmy jednak, że kobieta nie może czekać w nieskończoność. Zegar biologiczny tyka i łatwo dojść do takiej granicy, kiedy zostanie rodzicem będzie już w ogóle niemożliwe. To bardzo niedobrze, kiedy partner nie bierze takich faktów pod uwagę. Warto wtedy udać się wspólnie na wizytę do specjalisty. Terapia małżeńska pozwala na pewne sprawy popatrzeć z boku. Często może się okazać, że prawdziwe przyczyny sporu tkwią zupełnie gdzie indziej. Psycholog pomoże rozwiązać trudne kwestie, zrozumieć siebie nawzajem. Bo tak samo, jak kobieta może nie pojmować, dlaczego jej mąż nie chce jeszcze mieć dzieci, tak i mężczyzna może nie rozumieć, dlaczego jego żona właśnie teraz tak bardzo nalega na dziecko.
Wpadka dobrze zaplanowana
– Nie wiem, co robić. Mój partner nie chce mieć na razie dzieci, chociaż od ślubu minęło już sporo czasu. Ja nalegam, proszę, złoszczę się, zazdroszczę innym mamom. Czasem zastanawiam się, czy on mnie w ogóle jeszcze kocha. Myślałam nawet o tym, żeby postawić go przed faktem dokonanym – zastanawia się na forum Sylwia.
Pamiętajmy – dziecko nie jest sposobem na uratowanie związku. Nie można go powoływać do życia i liczyć na to, że partner, który nie chciał mieć potomstwa, nagle zapała do niego wielką miłością. Oczywiście, kiedy pojawia się dziecko wielu mężczyzn – mimo wcześniejszych obaw i lęków – staje się odpowiedzialnymi, kochającymi ojcami, świetnie sprawdzają się w roli tatusiów i ponad wszystko kochają swoje dzieci. Nie można jednak z premedytacją planować tzw. wpadki. Bo kiedy w związku nie ma jakiegoś głębokiego sensu, to i dziecko tego sensu parterom nie nada. W ten sposób krzywdzimy przede wszystkim maluszka. A może i okazać się tak, że parter przymuszony do ojcostwa, oszukany, postawiony przed faktem dokonanym – nie sprosta zadaniu i po prostu odejdzie.