Nie dość, że trudno powiedzieć, co dokładnie oznacza, to jeszcze trudno wskazać, kiedy tak naprawdę powstaje. To nie wszystko – czasami wręcz trudno go wyczuć!
Określenie instynkt macierzyński można rozumieć na wiele sposobów. Niektórzy opisują tak pragnienie bycia matką, inni matczyne przeczucia, jeszcze inni – kobiecą umiejętność odczytywania potrzeb i oczekiwań dziecka. W wielu jednak przypadkach pod pojęciem tym rozumiemy po prostu świadomość nowej roli, towarzyszącą jej radość, ale i odpowiedzialność. Potrzebę ochrony swojego dziecka i zapewnienia mu maksymalnego bezpieczeństwa. Przeglądając internetowe fora można stwierdzić, że nie wszystkie powyższe oblicza instynktu idą ze sobą w parze…
Na długo przed
O instynkcie macierzyńskim często mówi się już w przypadku kobiet, które nie są jeszcze matkami – kiedy przykładowo młoda kobieta z czułością zajmuje się dzieckiem siostry czy koleżanki bądź z tęsknotą spogląda na spacerujące po parku mamusie z wózkami. Jeśli takie zdarzenia się powtarzają i są związane z faktycznymi uczuciami, wówczas można już mówić o jednej z wyżej opisanych postaci macierzyńskiego instynktu i często to właśnie owo poczucie popycha kobiety do decyzji o powiększeniu rodziny. Wówczas to mamy do czynienia z sytuacją idealną – kobieta zostaje matką, bo bardzo tego pragnie, a ponadto – potrzebuje!
– U mnie taki okres nadszedł gdzieś w okolicach 30-tki. Nagle zaczęłam zauważać wszystkie kobiety z brzuchami, wózkami i dzieciaczkami prowadzonymi za rękę. Wcześniej jakby ich nie było, aż tu nagle taki wysyp – pisze na jednym z internetowych for Alina. – Co najdziwniejsze, zaczęłam im zazdrościć, a uczucie to stawało się coraz silniejsze. Klika razy nawet przyśniło mi się, że jestem mamą, a kiedy się obudziłam – prawda bardzo mnie rozczarowała. Wtedy już wiedziałam, że to, to.

Będzie pani mamą!
Oczywiście nie jest powiedziane, że kobieta, która takich uczuć nie przeżywa wcześniej, nie będzie się cieszyć z informacji o tym, że wkrótce zostanie matką. Często to właśnie owa informacja jest przełomem, który „przestawia” myślenie na inne tory.
– Od momentu, kiedy dowiedziałam się, że mam w brzuchu dziecko, zaczęłam patrzeć na świat jakby z zupełnie innej perspektywy. Zwracałam uwagę na wszystko co jem, co robię, gdzie przebywam, nawet na to, co mówię! – dzieli się swoimi wspomnieniami Kamis. – Wiele rzeczy przestało mieć dla mnie znaczenie, a wiele innych nabrało go podwójnie. Wcześniejsze rozterki wydały się takie śmieszne…
Widzę cię kochanie!
Sama informacja nie dla wszystkich jest jednak wystarczająca. Często nie do końca przekonuje kobietę tym bardziej, że nie każda przyszła matka doświadcza na początku ciąży typowych ciążowych dolegliwości. Co wówczas okazuje się przełomem? Obserwacje pokazują, że często wystarcza zobaczenie dziecka na ekranie ultrasanografu….
– Chciałam, naprawdę bardzo chciałam poczuć to coś, ale jakoś nie potrafiłam. To wszystko było dla mnie jakieś takie nierealne. Dopiero, kiedy lekarz pokazał mi małego na ekranie monitora, poczułam, że to moje dziecko, mój synek. Od tej pory zwracałam się do niego po imieniu mimo, że na informację o płci musiałam jeszcze sporo poczekać. A jednak, instynkt mnie nie zawiódł! – opowiada Minterka.
– Na początku w ogóle nie czułam tego, że będę mamą. Niby miałam to gdzieś tam z tyłu głowy, ale łapałam się na tym, że klikam w reklamy wakacyjnych wyjazdów (o ciąży dowiedziałam się w październiku, a termin miałam na czerwiec), przeglądam letnie sukienki (oczywiście w rozmiarze XS), kiedyś nawet o mało co nie sięgnęłam po drinka! Dopiero kiedy lekarz wydrukował mi zdjęcie z USG zrozumiałam, że moje dziecko istnieje, że jest naprawdę – opisuje Dusia.

Ja go czuję!
Nie jest jednak tajemnicą, że dostrzeżenie ludzkich zarysów na ekranie monitora USG wymaga nie lada wyobraźni. A bez jej pomocy – nie każda przyszła mama potrafi poczuć się prawdziwą mamą. Mimo gromadzonych skrzętnie wydruków z wizerunkiem pływającego w wodach płodowych maleństwa, instynkt nie przychodzi. Do momentu aż bohater fotografii nie sprowadzi mamy na ziemię – solidnym kopniakiem.
– Najpierw poinformował mnie o tym test ciążowy, potem pan doktor w czasie badania. Ciągle jednak nie potrafiłam sobie uświadomić, że mam tam w środku nowe życie. Nie potrafiłam się przemóc, żeby do niego mówić, żeby głaskać brzuch. Dopiero kiedy mały obudził mnie w nocy kopniakiem w brzuch – dotarło do mnie, że jestem matką. – opowiada MagdaLenka.
A jednak nie przychodzi?
Czasami jednak bywa tak, że do poczucia macierzyńskiego instynktu potrzeba czegoś więcej. Z opowiadań znajomych mam wiemy, że niekiedy dopiero wizja utraty maleństwa budzi w nas pełnię macierzyńskich uczuć. Instynkt może wybuchnąć w momencie, kiedy nieostrożny kierowca zajeżdża nam drogę albo kiedy przechodzimy na zielonym świetle, a rozpędzony tir zatrzymuje się tuż przed nami (sytuacje autentyczne). To właśnie wtedy dochodzi do nas, że mamy ze sobą ukochane dziecko, którego życie zależne jest od naszego.
– Cieszyłam się, że będę mamą, ale nie nazwałabym tego instynktem. Nadal bardziej myślałam o sobie niż o dziecku, nie dbałam o siebie jakoś szczególnie, nie zwracałam większej uwagi niż wcześniej na swoje bezpieczeństwo. Dopiero kiedy dowiedziałam się, że moja koleżanka z podstawówki poroniła w połowie ciąży uświadomiłam sobie, że nie mogłabym go stracić, że chyba nie przeżyłabym gdyby ktoś mi go zabrał. Wtedy dopiero zaczęłam dbać o siebie podwójnie – wspomina Gosia.
A Ty, kiedy poczułaś się mamą?