Dzisiejszy model matki różni się zdecydowanie od tego sprzed 50-ciu czy nawet sprzed 20-tu lat. Jakie matki były kiedyś, a jakie są teraz?
Może obecnie mamy więcej udogodnień, ale czy przez to mamy łatwiej? Jakie są dzisiejsze matki w porównaniu do swoich mam?
Zmieniający się świat, pośpiech, intensywność i zwiększone tempo życia. Inne warunki, inne trendy, inne priorytety i wartości. Wszystko to sprawia, że dzisiejszy model matki różni się zdecydowanie od tego sprzed 50-ciu czy nawet sprzed 20-tu lat.
Dzieci i ryby
Kiedyś musiało być tak, jak zdecydowali rodzice. To oni zawsze mieli rację i ostatnie słowo. Dziecko – często nie miało go wcale. Dzieci i ryby głosu nie mają – to pozornie niewinne przysłowie ukształtowało wiele współczesnych charakterów. Tych, którym brak pewności siebie, tych, których niskie poczucie wartości nie pozwala realizować własnych ambicji i marzeń. Dziecko miało być grzeczne, miłe, mówić „dzień dobry” i do widzenia”. Jego potrzeby sprowadzane były często do tych najbardziej podstawowych. Wyspane, nakarmione, czyste – czego chcieć więcej? Bliskości, czułości, rozmowy o tym, co dla dziecka ważne. Czego się boi, z czym ma problem, czego tak naprawdę potrzebuje.
Współczesne matki słuchają. Tłumaczą. Dopytują. Próbują zrozumieć. Starają się znaleźć przyczynę każdego zachowania. Mają świadomość tego, że jeśli synek szarpnął kolegę to niekonieczne dlatego, że jest z natury niegrzeczny. Może chce zwrócić na siebie uwagę? Ma z czymś problem, z czymś sobie nie radzi? Do niczego nie zmuszają, ale zachęcają do osiągania umiejętności we własnym tempie. Wczytują się w poradniki, pytają na forach, nie boją się szukać pomocy u psychologa czy terapeuty. Rozdrabniają każde zachowanie, słowo i sytuację na kawałki. Może czasami zbyt drobne. Takie, które potem trudno ze sobą poskładać. Niestety, często interpretują niepowodzenia czy problemy swoich pociech jako odbicie własnych niedoskonałości.
Dzieci i ryby głosu nie mają – to pozornie niewinne przysłowie ukształtowało wiele współczesnych charakterów. Dziś, często mamy interpretują niepowodzenia swoich pociech jako odbicie własnych niedoskonałości.
Świat kręci się wokół dziecka
Choć nikt nie wpadł na pomysł, żeby udokumentować to w formie badań, obserwacje każą twierdzić, że jeszcze nigdy w historii matki nie skupiały się na swoich dzieciach w takim stopniu, jak dzisiaj. Kiedyś to dziecko przychodziło na świat, stworzony przez rodzinę. Świat, do którego musiało się dostosować. Dzisiaj to wokół dziecka tworzy się nowy świat, któremu dodatkowo pozwala się kręcić wyłącznie wokół niego. Dzieciocentryzm to moda, która powstała dopiero współcześnie. Bo współczesna mama zapomina, że oprócz roli matki, ma też inne, które warto kontynuować.
Dawniej kobiety zdawały sobie sprawę z tego, że w życiu jest miejsce zarówno na macierzyństwo, jak i na pracę, małżeństwo czy znajomych. Oj tak! Kiedyś mamy miały zdecydowanie bogatsze życie towarzyskie niż dzisiaj. Owszem, może i miały więcej fizycznej pracy przy obowiązkach domowych, ale umiały to sobie odpowiednio zrekompensować. Współczesna mama ma więcej znajomych? Pewnie tak. Tyle że połowy nigdy nie widziała w realnym życiu.
Mniej obowiązków? W teorii
Wracając do obowiązków. Kiedyś faktycznie było ich więcej – zwłaszcza w momencie, gdy na świat przyszło dziecko. Nie było jednorazowych pieluch, gotowych słoiczków, ekspresowych kaszek czy mleka w proszku bez gotowania. Nie było pralek automatycznych, zmywarek i podgrzewaczy. Dziś sporo „technicznej” pracy matki przejęły sprzęty domowe, które robią wszystko, by wyręczyć zabiegane rodzicielki choć w połowie. Wyręczają? Teoretycznie. W praktyce – tylko dokładają obowiązków.
Dlaczego? Bo matka, która miała dzień wypełniony po brzegi gotowaniem, praniem, zmywaniem czy prasowaniem, nie zastanawiała się nad tym, czy odpowiedną ilość czasu poświęca samemu dziecku. Współczesna mama czas, który w jakiś sposób „zaoszczędzi”, wydaje z nawiązką. Wymyśla kreatywne zabawy, rozwija umiejętności, zabiera w coraz to nowe miejsca – każdą wolą chwilę poświęca dziecku, dbając o jego potrzeby i prawidłowy rozwój. Nie musi tego robić? Sęk w tym, że musi.
Zbyt wiele porównań
Bo dawniej mamy żyły tak, jak musiały. Nie miały wyboru ani porównania. Nie zastanawiały się nad tym, jaki rodzaj mleka będzie najlepszy, bo i tak był tylko jeden. A jak i tego zabrakło, zawsze zostawała krowa wybawicielka. Oj tak, kiedyś dzieci zdecydowanie wcześniej niż dzisiaj poznawały smak krowiego mleka. Dziś ile rodzajów, tyle wątpliwości. Który skład najlepszy? Który producent najpewniejszy? I zażarta walka o to, by jednak wyprodukować własne. W którym miesiącu jakie warzywo i w jakiej ilości? Jajko w całości czy może sam środek? Mięso gotowane razem z warzywami czy osobno? Która książka najodpowiedniejsza na początek? Jaka zabawa rozwinie najlepiej…?
Dawniej mamy nie miały aż tylu wątpliwości, bo nie miały się do kogo porównać. O radę mogły zapytać co najwyżej własną matkę, siostrę czy przyjaciółkę, mającą już za sobą rodzicielskie doświadczenia. Dziś na jedno pytanie zadane w sieci mogą otrzymać ponad setkę odpowiedzi – w niecałą godzinę. Różne perspektywy, różne punkty widzenia i – jak można się domyślić – jeszcze więcej wątpliwości. Czytamy parentingowe blogi, obserwujemy kreatywne mamy w social mediach. I –załamujemy ręce. Bo każdy ma więcej czasu, pomysłów i szczęścia w życiu. A jeśli nawet ma równie ciężko, to przynajmniej ma więcej dystansu, którego nam zwyczajnie brakuje. Śledzimy cudze „życia” – zapominając, że tyle w nich prawdy ile każdy chce pokazać – i porównujemy je do swojej zabieganej codzienności. Wypadamy blado. Spędzamy z dziećmi za mało czasu, gotujemy zbyt monotonne obiady, odwiedzamy ciągle te same place zabaw. A do tego nie potrafimy o siebie zadbać. Poczucie winy (i nieudolności) rośnie.
Ciągle zbyt mało…
Na koniec swoisty paradoks. Dawniej macierzyństwo traktowane było jako swego rodzaju przeznaczenie kobiet. Rodzenie i wychowywanie dzieci było uznawane za ich życiowy cel. Można wręcz zaryzykować odważne stwierdzenie, że bycie kobietą oznaczało – właśnie bycie matką. I mimo, że to była ich najważniejsza życiowa rola, kobiety czuły, że wykonują ją dobrze. Uważały, że się w niej sprawdzają (oczywiście generalizujemy, ale z konieczności mówimy o tym, jakie było ogólne postrzeganie roli matki, nie zaś przypadki indywidualne, które mogły odbiegać od tego powszechnego schematu). Jak jest dzisiaj?
Dawniej wychowywanie dzieci było uznawane za życiowy cel. I mimo, że to była ich najważniejsza życiowa rola, kobiety czuły, że wykonują ją dobrze. A czy dziś czujemy się wystarczająco dobre?
Dzisiaj bycie matką to opcja. Jedna z wielu ról, na które możemy, ale wcale nie musimy się zdecydować. Mamy możliwość wyboru momentu, w którym będziemy w pełni gotowe na zostanie matkami. Momentu najbardziej optymalnego, w którym poczujemy, że naprawdę chcemy podjąć się tej roli, bo we wszystkich innych czujemy się już wystarczająco pewnie i stabilnie. I co? I mimo wszystko rola matki wygrywa. Przejmuje dominację na wszystkich polach. Pochłania bez reszty. A co gorsza – nadal nie daje stuprocentowej satysfakcji. Dlaczego kiedyś matki czuły się wystarczająco dobre, a te dzisiejsze ciągle mają wrażenie, że robią za mało? Dlaczego wciąż mają poczucie winy? Dlaczego nie potrafią docenić samych siebie i swoich starań?
Może obecnie mamy więcej udogodnień, ale czy przez to mamy łatwiej…?