Mamo, ja chcę pistolet! Czy zabawki militarne to zło?

Zabawki militarne – czy powalać dziecku na zabawę bronią?

chłopcy bawią się plastikowym pistoletem


Podziel się na


Pistolet na wodę, świetlny miecz czy szabla – mimo, że święta Bożego Narodzenia kojarzą nam się z ciepłem i rodzinną atmosferą, istnieje szansa, że nasz maluch znajdzie pod choinką właśnie takie cudo.

Idealnie zabezpieczone i obudowane, bez ostrych krawędzi – nie ma ryzyka, że wyrządzą dziecku krzywdę. Producenci zabawek militarnych dokładają wszelkich starań, by ich towary spełniały wszelkie normy bezpieczeństwa i aby rodzice uwierzyli, że kupując je dzieciom w żaden sposób nie zagrażają ich zdrowiu czy życiu. To prawda, że zabawki same w sobie – zwykle nie stwarzają zagrożenia. Pytanie, czy przesłanie, jakie ze sobą niosą, jest równie „bezpieczne”?

Zabili go i…. uciekł

Pierwszym argumentem przeciwko zabawkom militarnym jest zarzut dotyczący agresji, którą ze sobą niosą tego rodzaju przedmioty. Nieważne, czy fikcyjną kulą czy tępym ostrzem – zabawki te imitują, jak zadawać cierpienie. Inspirują, rozwijają wyobraźnię, dają przykład tego, jak krzywdzić. Niestety, zabawa w zabijanie to pierwszy krok do tego, by i w realnym życiu załatwiać swoje sprawy za pomocą siły i przemocy. Tym bardziej, że na takie rozwiązania daje przyzwolenie sam rodzic – wkładając dziecku broń w ręce. Takie działanie skutecznie blokuje potrzebę uczenia się tego, jak rozwiązywać pojawiające się w życiu problemy i konflikty. Dziecko ma pod ręką najprostsze rozwiązanie, czy więc inne sposoby są potrzebne? Oczywiście nie popadajmy w skrajności – zabawa „bronią” w dzieciństwie nie oznacza, że gdy tylko dziecko dorośnie zacznie się starać o licencję na broń czy kupi zestaw noży. Z pewnością będzie jednak bardziej skore do użycia pięści czy zadania kopniaka.

„Niestety”, zabawki militarne zasłaniają dziecku oczy na prawdziwe konsekwencje użycia tego rodzaju przedmiotów – można nimi zabijać, nie zabijając i przecinać, nie przecinając. W normalnym życiu, niestety, działa to nieco inaczej. Dziecko nie zdaje sobie sprawy, że nóż może rzeczywiście zranić czy nawet zabić, skoro brat po kilku pchnięciach nie tylko wychodzi z opresji cało, ale wręcz zyskuje energię do działania.

chłopiec bawi się pistoletem

Same zalety…?

Zwolennicy „militariów” dla najmłodszych twierdzą jednak, że zabawki takie wcale nie muszą szkodzić, a zabawa nimi to „nic złego”. Pytanie, czy to wystarczający argument za tym, żeby sprezentować dziecku tego rodzaju przedmiot? Czy głównym celem zabawki rzeczywiście jest „nie szkodzić”? Czy może przeciwnie – uczyć, pomagać, rozwijać wyobraźnię i kreatywność malucha? Zdaniem producentów jednak, uczą i pomagają! Za pomocą kolorowego miecza czy szabli nasze dziecko może się zamienić w superbohatera i walczyć ze złem. Dzięki temu zyskuje pewność siebie i poczucie własnej wartości, a to sprawia, że w późniejszym życiu jest bardziej odważne i skłonne do podejmowania wyzwań. Pytanie, czy walka ze złem rzeczywiście powinna się odbywać przy pomocy szabli? Czy zabijając, dziecko faktycznie staje po stronie dobra…?

„Zalet”, jak się okazuje, jest więcej. Dzięki militarnym przedmiotom dziecko rozładowuje napięcie, złość i gniew, a to zwiększa szansę, że nie będzie ich wykorzystywać w normalnym życiu. Zabawki te zwiększają też bezpieczeństwo dzieci, bo dzięki nim maluchy nie muszą sięgać po „prowizoryczne” formy broni, jak ostry patyk czy tłuczek. Za ich pomocą szkraby mogą odkryć pasję do jakiejś ciekawej dyscypliny sportowej (jak łucznictwo) albo zawodu (np. policjant czy wojskowy). Władza, jaką dają tego rodzaju zabawki może też pomóc pokonać nieśmiałość i lęk oraz podbudować własne ego – wzmacnia ducha rywalizacji i motywację do walki o swoje.

chłopiec bawi się pistoletem

Zabawki militarne – jak wszystko, mają zarówno wady, jak i zalety. Zanim sprezentujemy je dziecku zastanówmy się jednak, czy „korzyści”, jakie niosą, nie można zapewnić maluchowi w inny sposób, niż za pomocą szabli lub miecza. Dziecko za sprawą świetlnego pistoletu nie zrozumie bowiem, że zabity człowiek nie wstanie, a zadane rany nie zagoją się na drugi dzień.