Lista sposobów, mających na celu zmniejszenie odczucia bólu w czasie porodu jest długa, ostatnia pozycja, zaskakuje. O czym mowa? O orgazmie!
Stymulator łagodzący bóle porodowe, gaz rozweselający, a może hipnoza?
Seks na przyspieszenie?
O tym, że stosunek seksualny, a w szczególności orgazm może przyspieszyć moment spóźniającego się porodu, wiadomo od dawna. Pomaga kobiecie się odprężyć i rozluźnić, a do tego – przyspiesza kluczowe dla porodu procesy. Dzięki wydzielaniu się oksytocyny stymuluje skurcze macicy (to przecież właśnie ten hormon podaje się kobietom w kroplówce – tyle, że w formie syntetycznej), a dzięki prostaglandynom znajdującym się w spermie – przyspiesza rozwarcie jej szyjki.
To nie wszystko! Współżycie jest dodatkowo swego rodzaju formą masażu szyjki macicy, co również przygotowuje ten kluczowy narząd do czekającego go wyzwania. Nic dziwnego, że seks wymieniany jest jako najprzyjemniejsza metoda stymulacji akcji porodowej.
Poród może być przyjemny?
No dobrze, orgazm tuż przed wylądowaniem na sali porodowej – to jesteśmy w stanie zrozumieć (a może nawet zastosować?) Ale żeby orgazm na porodówce? Takie właśnie rozwiązanie proponuje 30-letnia Australijka, Angela Gallo, która masturbowała się w czasie narodzin swojego drugiego dziecka. Teraz zaś – gorąco zachęca do tego inne ciężarne.
Czym motywuje swój pomysł? Zdaniem świeżo upieczonej matki stymulacja łechtaczki poprawia kobiece samopoczucie i działa jak naturalny środek przeciwbólowy. Jednak to trzeci argument zyskuje szczególne uznanie zwolenniczek jej pomysłu: to, co pomaga dziecku dostać się do środka, pomaga mu także wyjść na zewnątrz… Jak twierdzi Gallo: Rodzenie dziecka i seks działają niemal w identyczny sposób. Hormony, odczucia i anatomia wymagają aktywności mózgu, angażują receptory. Wszystkie są ze sobą ściśle powiązane.
Jak sprawdziła się masturbacja w przypadku odważnej Australijki? Jak twierdzi młoda mama – doskonale. Przyjemne odczucia odwróciły jej uwagę od bólu, a świadomość, że poszczególne miejsca intymne są ze sobą powiązane i działają jednocześnie – dała jej poczucie swego rodzaju kontroli nad własnym ciałem i doświadczanymi przeżyciami.
To nie wszystko! Kobieta twierdzi wręcz, że kiedy przymknęła oczy, miała nawet wrażenie swego rodzaju błogości…
Birthgasm
Jak się jednak okazuje, jej pomysł wcale nie jest taki nowatorski, jak mogłoby się wydawać, a w twierdzeniu, że poród można w pewnym sensie porównać z orgazmem, Australijka nie jest osamotniona. Jako, że w czasie akcji porodowej dochodzi do stymulacji różnych narządów jednocześnie, niektóre kobiety rzeczywiście dostrzegają podobieństwo tego procesu właśnie do osiągania rozkoszy w akcie seksualnym (wargi sromowe pęcznieją, wzrasta ukrwienie w obrębie krocza, ciśnienie krwi się zwiększa, oddech się pogłębia, wzmaga się proces pocenia, ciało musi się rozluźnić).
Ponad 85% ankietowanych przez T. Postela położnych („Childbirth Climax: The Revealing of Obstetrical Orgasm” 2013) stwierdziło, że seksualnie przyjemne doświadczenie narodzin jest możliwe, zaś 69% przyznało, że zauważyło taki przypadek we własnej praktyce. Co ciekawe, funkcjonuje nawet specjalny termin na określenie tego doświadczenia – birthgasm.
Przyszła mamo – weź sprawy we własne ręce!
Jak więc widać, masturbacja wcale nie musi się kojarzyć wyłącznie z formą seksu – i do tego taką, którą nie każda kobieta jest w stanie zaakceptować. Może być równie dobrze uznawana za środek przeciwbólowy, skuteczny w przypadku jednej z najsilniejszych form bólu doświadczanego przez kobiety. Zamiast liczyć na pomoc farmakologiczną, warto więc może wziąć sprawy „we własne ręce”…?
Zanim jednak zdecydujemy się zastosować pomysł kontrowersyjnej Australijki na sali porodowej, musimy mieć na uwadze jeden istotny szczegół – dziecko Angelli przyszło na świat w domu, a dzielnej mamie towarzyszył jedynie jej parter…