Moja pierwsza i druga ciąża – 10 różnic

Myślisz sobie: Przecież byłam już w ciąży – nic mnie nie zaskoczy. Zaskoczy cię wszystko… Sprawdzamy, czym różni się pierwsza ciąża od drugiej.

kobieta w ciąży


Podziel się na


Myślisz sobie: Przecież byłam już w ciąży – nic mnie nie zaskoczy. Zaskoczy cię wszystko. A przede wszystkim – ty sama.

Choć może się wydawać, że kolejna ciąża dla kobiety, praktykującej już w roli matki nie jest żadną nowością, to bardzo mylne przekonanie. Każda ciąża jest inna. Każda przebiega inaczej, każdą przeżywamy i doświadczamy w inny sposób. Różnic jest mnóstwo i z wielu nawet same nie zdajemy sobie sprawy. Czym różniły się moje? Co zmieniło się w drugiej ciąży?

Mniej skupiałam się na sobie

W pierwszej ciąży zdecydowanie bardziej skupiałam się na sobie i na swoich potrzebach. Zwracałam uwagę na to, by codziennie jeść co innego, by w mojej diecie nie zabrakło potrzebnych witamin i minerałów. Dużo wypoczywałam – także w ciągu dnia, starałam się nie przemęczać, zwracałam uwagę na pojawiające się zachcianki i traktowałam je priorytetowo.

W drugiej ciąży nie myślałam o sobie praktycznie wcale. Oczywiście jadłam zdrowo, ale to raczej przy okazji, bo przecież musiałam przygotować zdrowe posiłki dziecku. Na odpoczynek w ciągu dnia praktycznie nie miałam czasu, bo moja córka zrezygnowała już z poobiednich drzemek. A czy ich potrzebowałam? Nie wiem, bo zwyczajnie mniej skupiałam się na swoich potrzebach. Jak na tym wyszłam? Całkiem dobrze – byłam zdecydowanie bardziej aktywna, a co za tym idzie lepiej się czułam. I fizycznie i psychicznie.

Nie wiedziałam, w którym tygodniu ciąży jestem

W pierwszej ciąży w nocy o północy byłam w stanie odpowiedzieć na pytanie, w którym tygodniu ciąży jestem. Co do dnia i godziny.

W drugiej ciąży przed każdą wizytą u ginekologa zaglądałam do kalendarza, żeby sprawdzić, który dokładnie to tydzień. Zapytana o to przez znajomą czy sąsiadkę nauczyłam się po prostu – podawać datę porodu. Ta się nie zmieniała (wtedy jeszcze nie wiedziałam, że urodzę dwa tygodnie wcześniej).

kobieta w ciąży

Wiedziałam więcej o swoim ciele

W pierwszej ciąży wszystko mnie zaskakiwało. Każda nowa reakcja mojego organizmu i dla mnie była nowością. Wczoraj ważyłam więcej, dzisiaj mniej – jak to? Czy to możliwe? Dlaczego jeszcze nie wymiotuję? Przecież powinnam – czy ja na pewno jestem w ciąży? Moje ciało było dla mnie jedną wielką – i w dodatku coraz większą – zagadką. Tu zakłuje, tam zaboli, a ja już łapałam za komórkę. Wertowałam portale dla przyszłych mam, śledziłam fora i – miałam więcej wątpliwości niż na początku.

Za drugim razem wiedziałam już więcej – i o samym rozwoju ciąży i o tym, jak moje ciało może reagować na jej przebieg. Byłam bardziej świadoma tego, co mnie czeka na poszczególnych etapach. Wiedziałam, jak wyglądają ruchy dziecka i że trudno pomylić je z niestrawnością. Wiedziałam, czym są skurcze porodowe i byłam już pewna, że kiedy zacznę rodzić, nie będę miała co tego wątpliwości.

Kupowałam tylko to, co potrzebne

Oczywiście w pierwszej ciąży też kupowałam to co potrzebne, ale wtedy – potrzebne wydawało mi się wszystko. Nie miałam żadnego doświadczenia, a każda kolejna wyprawkowa lista zawierała nowe bonusy, których nie było w poprzednich. Potrzebne? Nie mam pojęcia. Sprawdzę.

No więc sprawdziłam. I w drugiej ciąży nie kupowałam praktycznie niczego. Po pierwsze dlatego, że sporo rzeczy już miałam i mogły spokojnie posłużyć drugiemu dziecku. Po drugie dlatego, że część okazała się zupełnie niepotrzebna.  No i najważniejsze – wiedziałam już, że w pierwszych tygodniach życia dziecko bardziej potrzebuje obecności i bliskości rodziców, niż dizajnerskiego kocyka.

Mniej planowałam

W pierwszej ciąży dużo planowałam. Dwa tygodnie (no może miesiąc) łóżeczko będzie stało w naszej sypialni – potem maluszek zamieszka w swoim pokoju. Będę karmić naturalnie do pierwszych urodzin – nie dłużej ani nie krócej. Kąpanie – tylko w łazience. Nie rozumiem po co niektórzy przenoszą tę wanienkę do pokoju?

W drugiej ciąży nie planowałam praktycznie niczego. Kiedy ma się dziecko u boku, żyje się z dnia na dzień, bo istnieje zbyt wiele zmiennych, które mogą wpłynąć na nasze plany. Planować co będzie za kilka miesięcy? Szaleństwo! Zresztą maluch sam „zdecyduje”, gdzie będzie spał, co będzie jadł i gdzie woli się kąpać. Takie życie.

Na badania chodziłam sama

W pierwszej ciąży na wizyty kontrolne też wchodziłam sama, ale mąż wiernie czekał – pod drzwiami lub w samochodzie. Ledwie tydzień po wizycie zaczynałam odliczać dni do kolejnej. Stresowałam się przed nimi prawie jak przed rozmową o pracę – żeby o wszystkim powiedzieć, żeby o wszystko zapytać. No i żeby wszystko było dobrze!

W drugiej ciąży na wszystkich wizytach byłam sama – zarówno na badaniach kontrolnych, jak i na badaniach prenatalnych. Wiadomo – ktoś musiał zostać z dzieckiem, a poza tym – przecież sobie poradzę. O Boże, jutro wizyta? Gdzie jest kalendarz? Muszę sprawdzić, który to tydzień!

Pozwalałam sobie na więcej

Cokolwiek zrobiłam, zjadałam czy nałożyłam na twarz w pierwszej ciąży, najpierw sprawdziłam w Google. Na pewno wolno? Od którego miesiąca? (Z jaką datą jest ten artykuł? Dwa lata wstecz – na pewno sporo się zmieniło! Szukam dalej).

W drugiej ciąży pozwalałam sobie zdecydowanie na więcej. Tutaj nie ma już miejsca na rozczulanie się swoim ciążowym stanem – trzeba podnieść dziecko? Podnoszę. Trzeba przenieść zakupy? Przenoszę. Trzeba popchnąć wózek? Możemy pojechać samochodem.

kobieta w ciąży

Robiłam mniej zdjęć rosnącego brzuszka

Powiększający się z tygodnia na tydzień brzuszek to najbardziej namacalny dowód ciąży. Jak się nim nie zachwycać? Tydzień 12. Tydzień 16. Tydzień 20. Na każdym zdjęciu wygląda inaczej!

Ile mam zdjęć z drugiej ciąży? Jedno. Zrobiłam, bo dawno nie wdziana koleżanka bardzo chciała wiedzieć, jak wyglądam. Trudno się dziwić, że w drugiej ciąży mniej ma się zapału i czasu na systematyczne pozowanie – w końcu tuż obok rośnie pierwsza pociecha! Rozwija się, zmienia, dorasta – to przecież najwdzięczniejszy „obiekt”!

Przestałam wierzyć w to, co mówią inni

W pierwszej ciąży wszelkie opowieści o ciążach i porodach chłonęłam jak gąbka. Przeżywałam, analizowałam, brałam do serca. Poród trwający 36 godzin śnił mi się po nocach – w końcu jej się to przytrafiło, to dlaczego mnie ma ominąć?!

W drugiej ciąży nabrałam do tych opowieści sporego dystansu. Oprócz cudzych doświadczeń czy raczej relacji, miałam też swoje. Doświadczenie, wiedzę, świadomość i pewność siebie.

Czekałam na poród, ale – chciałam odsunąć go w czasie!

W pierwszej ciąży słowo poród odmieniałam przez wszystkie przypadki. Czytałam, starałam się zrozumieć poszczególne fazy i etapy, uczyłam się prawidłowego oddychania. Bałam się porodu – to oczywiste, ale chciałam go mieć już za sobą. Z niecierpliwością odliczałam dni do rozwiązania.

W pierwszej ciąży martwiłam się porodem, w drugiej myślałam przede wszystkim o tym, jak poród zniesie moje dziecko – to pierwsze. Z kim zostanie? Kto się nim zajmie? Będzie za mną tęsknić? A co jeśli trzeba będzie zostać w szpitalu dłużej niż trzy dni? Boże tylko nie to. Oczywiście czekałam na poród, ale chciałam odsunąć go w czasie. Może moje starsze dziecko zdąży jeszcze trochę dorosnąć, więcej zrozumieć, lepiej się przygotować do rozstania? Oczywiście martwiłam się niepotrzebnie. Po powrocie ze szpitala dziecko powitało mnie słowami: – Mamusiu, ani razu nie płakałam! Wtedy ja rozryczałam się jak bóbr!