Czy u wasz maluch zaczął już pytać? O co? O wszystko. Jak sobie radzić z trudnymi pytaniami zadawanymi przez nasze dzieciaki?
Pierwsze dwa – trzy lata nie są pod tym względem szczególnie wymagające – pytania dziecka ograniczają się wówczas z reguły do krótkiego: Co to? I choć nawet tego rodzaju pytanie może uświadomić nam naszą niewiedzę (kiedy np. dziecko wskaże na nieznany gatunek grzyba), łatwo ją wówczas zatuszować. Maluchy w tym wieku raczej nie wymagają regułki rodem z encyklopedii – odpowiedź „grzyb” powinna w pełni zaspokoić ich ciekawość. Z czasem jednak pytania zaczynają ewoluować – dziecko pyta już nie tylko o przedmioty, ale także o rzeczy abstrakcyjne – relacje, uczucia, zjawiska. Jakich pytań rodzice obawiają się najbardziej i czy te obawy rzeczywiście są potrzebne?
Skąd się biorą dzieci?
Klasyka gatunku. Pytanie w jakimś sensie kultowe – rodzicom wręcz wmawia się, że powinni się go bać: W końcu na pewno zapyta, przygotujcie się, bądźcie na bieżąco z literaturą. O ile macie w tym zakresie jakieś braki, warto faktycznie sięgnąć po podręcznik do biologii. Jeśli jednak posiadacie podstawową wiedzę na temat tego, jak dochodzi do zapłodnienia, książki nie będą potrzebne. Zadziwiające jest, że nadal wielu rodziców ucieka się do bajeczek o bocianach, sklepach, w których sprzedają niemowlęta czy kapuście, kiedy pomóc nam może zwykła fasola. Też będzie obrazowo, też będzie bajkowo, a przy okazji – zgodnie z prawdą.
Ciekawym, obrazowym i trafiających do wyobraźni sposobem wytłumaczenia dziecku zjawiska zapłodnienia, jest porównanie go do procesu, jaki zachodzi w świecie roślin. Możemy wyjaśnić maluchowi, że tatuś daje mamusi swoje nasionko, które łączy się z jej jajeczkiem, a następnie przez 9 miesięcy fasolka dojrzewa w jej brzuchu – stąd właśnie niektóre panie mają takie śmieszne, duże brzuszki. A jak ziarenko tatusia dostało się do brzucha mamusi? Kiedy dwie osoby bardzo się kochają, jak mama i tata, śpią w jednym łóżku, przytulają się do siebie i dopasowują – jak puzzle. W takiej sytuacji ziarenko tatusia ma okazję, żeby wskoczyć do ciała mamusi. Takie wyjaśnienie powinno dziecku wystarczyć – jest zgodne z prawdą, a opowiadanie o nim nie powinno wywoływać w dojrzałym emocjonalnie rodzicu żadnego skrępowania.
Dlaczego ona nie ma siusiaka? A co on tam ma?
Takie pytanie może się pojawić zwłaszcza w tej rodzinie, w której jest więcej niż jedno dziecko, ale rodzice jedynaka też powinni być na nie przygotowani. Maluch może dostrzec różnicę w czasie, kiedy ciocia przewija kuzynkę/kuzyna czy chociażby na placu zabaw, kiedy inne dziecko załatwia nieopodal swoją potrzebę fizjologiczną. Chłopcy dziwią się, czemu dziewczynki nie mają siusiaka, dziewczynki są zdziwione, co takiego „wisi” chłopcom pomiędzy nogami. No i co teraz…?
Prawda. Chłopcy i dziewczynki są inaczej zbudowani. Na co dzień nie mamy problemu z rozpoznaniem, kto jest chłopcem, a kto dziewczynką – odróżniają nas fryzury, ubrania, często brzmienie głosu. Jak się jednak okazuje, między chłopcami i dziewczynkami jest znacznie więcej różnic – zwłaszcza na poziomie wyglądu. Nie widać ich na pierwszy rzut oka, bo schowane są pod ubraniem, w spodenkach właśnie. Ale dlaczego chłopcy różnią się od dziewczynek właśnie tam, na dole? Jeśli ciekawości dziecka nie zaspokoi ogólna odpowiedź o różnicach w budowie ciała, można „upiec dwie pieczenie na jednym ogniu” – przejść płynnie do opowieści o fasolce. Żeby mama z tatą do siebie pasowali, jak wspomniane już puzzle, w jednym elemencie musi być „dziurka”, a w drugim odpowiednia „końcówka”. Najlepiej zobrazować to dziecku na podstawie rzeczywistej układanki, pokazując, jak dwa różne elementy dopasowują się do siebie, tworząc jedną całość.
Gdzie jest babcia? (lub inna osoba, która zmarła)
Najtrudniej odpowiedzieć na pytanie, na które sami nie znamy odpowiedzi. Bo nawet, jeśli jesteśmy wierzący, nie mamy pewności, co tak naprawdę dzieje się teraz z człowiekiem (duszą człowieka?), który zmarł. Jeśli rzeczywiście jesteśmy rodziną wierzącą, dziecko prawdopodobnie ma styczność z takimi pojęciami, jak kościół, Bóg, niebo. Najłatwiej więc wytłumaczyć mu to tak, jak sami to widzimy i w co sami chcemy wierzyć: ukochana babcia/dziadek/ciocia odeszła do nieba i stamtąd nas obserwuje. Jest jej tam dobrze, ma wszystko, czego potrzebuje. Będzie tam na nas czekać i kiedyś znowu będziemy wszyscy razem.
Niektórzy rodzice uważają, że ich dzieci są jeszcze zbyt małe na traumatyczną informację o śmierci, fundując maluchowi – jeszcze większą traumę. Mówią, że babcia odeszła, zamieszkała w innym mieście, że tam będzie jej wygodniej, będzie szczęśliwsza. Ale jak to? Dlaczego odeszła? Przeze mnie? Dlaczego się nie pożegnała? I czemu mnie nie odwiedza? Rodzice nie zdają sobie sprawy z tego, że podobne kłamstwo może być dla dziecka jeszcze trudniejsze do zniesienia niż bolesna z pozoru prawda. Kłamstwo z reguły kryje w sobie mnóstwo niedopowiedzeń, a niedoinformowane dziecko ma tendencję do szukania własnych interpretacji, które mogą negatywnie odbić się na jego psychice.
Ciekawość dziecka to pojęcie wyjątkowo pojemne. To, że dziecko odchodzi usatysfakcjonowane odpowiedzią nie oznacza jeszcze, że nie wróci za kilka dni z prośbą o dodatkowe szczegóły. Prawdę jednak „opowiedzieć” znacznie łatwiej, niż plątać się w niestworzonych historiach, których nawet my sami nie jesteśmy w stanie powtórzyć w ten sam sposób, co za pierwszym razem.