Mama. Najbliższa, najtroskliwsza, najszczersza. Blisko w każdym zagrożeniu, dając poczucie bezpieczeństwa i w każdej radości, ciesząca się razem z nami z najmniej istotnego drobiazgu.
Mama opatrująca zdarte kolana, tuląca po sennym koszmarze, ale i upominająca, gdy nasze zachowanie przekraczało granice przyzwoitości oraz krytycznie oceniająca to, co nie było dla nas najlepszym rozwiązaniem. Mama – nasz anioł stróż i nauczyciel w jednym. Jak wspominamy nasze mamy w ich święto i każdego dnia naszego życia?
Mama Moniki B.
Przez pierwsze pięć lat jej życia nie pracowała. Wychowywała ją i jej młodszego o rok brata, dużo czasu spędzali w domu. Czasem trochę żałowałam, bo za ogrodzeniem naszego osiedla było przedszkole. Patrzyłam na te wszystkie szalejące na placu zabaw dzieci i zazdrościłam im, że mogą się tak fajnie wspólnie bawić, a my jesteśmy w domu. Jednak z biegiem czasu przyszło zrozumienie i docenienie wysiłku mamy: Miałam w domu mamę i brata, z którym – oprócz szczypania i gryzienia – mogłam się świetnie bawić. Mama była cała dla nich. Malowała na ścianie w pokoju postaci z bajek: królewny, krasnale, urządzała koncerty muzyczne, w których rolę mikrofonu odgrywał wielki, drewniany kij od miotły. Mama wiedziała o mnie wszystko, nie umiałam jej okłamywać, choć czasem taka umiejętność bardzo by się przydała. Wystarczyło, że na mnie spojrzała i zapytała, a ja musiałam powiedzieć jej prawdę. Kiedy teraz obserwuje mamę w roli babci, szanuje ją jeszcze bardziej za to, że nie wtrąca się w wychowanie małego, nie krytykuje, nic nie narzuca, nie ma potrzeby dawania miliona rad. Ufa mi i chyba ma pewność, że jestem dla synka najlepszą mamą, jaką mogę być. Od mamy nauczyła się przede wszystkim samodzielności i dobrej organizacji, ale droga do nabycia tych cech nie była łatwa. Mama nie zawsze dawała mi swobodę wyboru, pilnowała mnie i moje poczynania, dużo wymagała. To był duży nacisk. Mimo to dziś dziękuje jej za to, że była i jest dla niej wzorem i to dzięki niej dziś sama jest dobrą matką.
Mama Agaty
Jedno z pierwszych wspomnień z dzieciństwa o mamie dotyczy chwil spędzonych… w szpitalu. Mama jest położną i często zabierała mnie ze sobą do pracy. Uwielbiałam czas spędzony tam. Do dziś pamiętam ten charakterystyczny odgłos płaczących w jednej chwili, jakby na zamówienie, maluchów. Choć wejście na salę do noworodków było zabronione, lubiła przyglądać się szczęśliwym mamom, trzymającym na rękach maluszki. Wtedy zastanawiałam się, dlaczego nie mają jeszcze takich długich, bujnych włosów jak moje lalki. Mama często zabierała ją do cukierni. Sadzała mnie na takim wysokim krześle, jak z „Randki w ciemno” i razem jadłyśmy ciastka. Czułam się taka dorosła! Zawsze mogła liczyć na swoją mamę. Wiedziałam, że wysłucha, doradzi, znajdzie rozwiązanie, będzie obok. Do dziś ma z nią wspaniały kontakt i jest pierwszą osobą, do której dzwoni, gdy ma problem. Jest moją najlepszą przyjaciółką.

Mama Moniki K.
Była nauczycielką i tą miłością do nauczania i literatury zaraziła swoją córkę, która wiele lat później ukończy studia polonistyczne. Ale najpierw było słuchanie głosu mamy i wspólne czytanie opowieści i bajek. To były czasy, kiedy nikt nawet nie marzył o kampanii „Cała Polska czyta dzieciom”. Mogłyśmy czytać godzinami. „Byczka Fernando” – ulubioną lekturę z wczesnego dzieciństwa – do dziś znam na pamięć. Miłość do książek przetrwała lata. Teraz obie z mamą czytamy mojej trzyletniej córce – najczęściej te same lektury, za którymi sama przepadałam… Dziś widzi różnice między sobą a mamą, niezgodność charakterów i wady, które w ostateczności okazują się jednak zaletami: nadopiekuńczość objawiająca się w codziennym telefonowaniu, wypytywaniu o wszystko, złoszczeniu się, kiedy coś nie idzie po jej myśli, chronieniu przed złem świata. Ale podziwiam to, jaka jest; chyba jeszcze bardziej od dnia, kiedy sama zostałam matką. Jest moją mamą i więź, która jest między nami – wraz z upływem lat – jeszcze bardziej się umacnia. I to jest piękne.
Moja mama
Odkąd pamiętam była obok, poświęcając dla mnie i dwójki mojego rodzeństwa całe swoje życie zawodowe i prywatne. To oddanie, trud pracy i cierpliwość, potęgowane z roku na rok, jest także dziś, gdy widzę w jej oczach troskę, czasem niepokój o moje „jutro” i konsekwencje moich wyborów, które jednak po cichu akceptuje i nie podważa. Kiedy byłam mała, uwielbiała mnie ubierać, jakbym była księżniczką. Zdobywała od rodziny z zagranicy piękne ubranka, które później razem z siostrą zakładałyśmy naszym lalkom. Wiem, że mama chowa je do dziś w szafie, chcąc podarować je także swoim wnukom. Jest wspaniałą kucharką i gospodynią. Jestem z niej dumna, gdy widzę, jak przygotowuje dom i stół przed wizyta gości i skwapliwie podkradam jej przepisy i pomysły na dekoracje, by zaczarować nimi przyszłego męża i jego rodzinę. Czasem jest tylko zbyt krytyczna, przede wszystkim wobec siebie. I to dążenie do perfekcjonizmu, (nie)stety przekazała mi w genach, przez co często w burzliwy sposób ścieramy nasze różne idee, zanim dojdziemy do kompromisu. Oby ta „wada” tylko umacniała naszą relację.
***
Naszym i wszystkim innym mamom świata z okazji ich święta życzymy, by zawsze pamiętały, że bardzo je kochamy.