Nie lubię się bawić z własnym dzieckiem

Każda przyszła mama ma wiele wyobrażeń na temat macierzyństwa, także też i jego gorszej strony – spodziewa się, co będzie trudne.

tata gra dziecku na gitarze


Podziel się na


Przyszła mama jest przygotowana (na tyle, na ile to w ogóle możliwe!) na przeciwności i przeszkody macierzyństwa, ale i tak niejedna sprawa okaże się zaskoczeniem. Jak to, że zabawa z własnym dzieckiem nie koniecznie będzie przynosić radość i spełnienie. Czy to normalne? O czym to świadczy?

Wcale nie tak rzadkie!

Problem „nie lubię bawić się z własnym dzieckiem” nie jest wcale tak rzadki! Wystarczy poszperać na forach internetowych, przejrzeć blogi parentingowe, a nawet… popytać znajome mamy. Jasno widać, że nie każda z nich czerpie przyjemność z zabaw ze swoją pociechą. Z jednej strony – ulga – bo to znaczy, że więcej osób ma podobne dylematy. Z drugiej strony – może to po prostu prawdziwa plaga złych matek, nieprzygotowanych do tej roli? Bo czy „dobra” matka nie powinna uwielbiać bawić się z dzieckiem?

Nie jesteś złą matką

Spieszymy rozwiać wątpliwości – to, że nie lubisz się bawić z własnym dzieckiem wcale nie świadczy o tym, że coś z tobą nie tak, czy że jesteś złą matką. Nie powinnaś się zamartwiać ani mieć wyrzutów sumienia z tym związanych. To, że tak się dzieje, wynika z prostego faktu, a raczej – dwóch. Pierwszy – nie jesteś dzieckiem. Drugi – po prostu „tak masz”, taka jesteś, taki jest twój charakter czy temperament. Ludzie mają różne preferencje, każdy jest inny. Dlatego jedne mamy bardzo lubią bawić się z pociechami, a inne – wręcz przeciwnie. Ciężko wymagać, aby każdy czerpał przyjemność z dokładnie tych samych czynności.

Zresztą – często bywa tak, że rodzic pała niechęcią tylko do jednej formy zabawy – np. układania klocków albo odgrywania ról lalkami czy innymi figurkami. A już malowanie czy puzzle nie są tak złe. Chodzi więc w dużej mierze o indywidualne upodobania. Bywa, że męczy powtarzalność zabaw, która dla dziecka jest ważna, a dla dorosłego – usypiająca.

Szczerość z samą sobą

Warto jednak podkreślić, że „nie lubię” nie oznacza dla każdego „nie robię”. To, że ktoś nie lubi bawić się w układanie klocków, gotowanie, puzzle, czy lalki nie oznacza automatycznie, że tego nie robi. Chodzi o świadomość. Niektóre mamy nie przyznają się, nawet przed sobą, do tego, że nie przynosi im to żadnej radości. Idą w zaparte i udają, że to dla nich też świetna zabawa.

Zdecydowanie zdrowiej i lepiej uświadamiać sobie, że to dla nas żadna przyjemność, ale – mimo wszystko – dla dobra dziecka i z miłości do niego – siadać do zabawy z nim. Bo każdy odpowiedzialny rodzic przedłoży dbałość o dobro i rozwój dziecka nad swoje upodobania. To przecież tylko 30 minut. A zabawa i rozwija i buduje więzi. Jednak mimo wszystko należy dać sobie też prawo do odmowy i nie być na absolutnie każde zawołanie. Założyć, że kiedy można – w porządku, pobawimy się. Ale nie zawsze i nie w każdej sytuacji.

dzieci bawią się w lekarza

Zabawa a spędzanie czasu

Trzeba jednak rozdzielić dwie kwestie. Zabawa z dzieckiem a spędzanie z nim czasu. O ile niechęć do zabawy, czyli wcielania się w role lalki, misia, ustawianie wieży z klocków i tym podobne – mogą być dla dorosłego zbyt powtarzalne i, po prostu, nudne, o tyle samo spędzanie czasu z własnym dzieckiem nie powinno być negatywnym przeżyciem.

A spędzać czas można na wiele innych niż zabawa sposobów. To mogą być spacery, rozmowy, czytanie książek, wspólne gotowanie, wycieczki, jazda na rowerze… Jeśli żadna z form zajmowania się własną pociechą nie jest satysfakcjonująca i nie przynosi żadnej radości – trzeba przyznać, że to już inna sprawa. Na szczęście zwykle chodzi jednak o typową „zabawę”, czyli urządzanie przyjęcia dla lalek, budowanie garażu czy karmienie misia.

Kwestia zahamowań?

Niektórzy uważają, że niechęć do zabawy z dzieckiem to kwestia zahamowań. Tego, że dorosły jest zbyt sztywny, brak mu kreatywności, nie chce się „otworzyć”. Zgubił gdzieś dziecięcą radość i trudno mu wrócić do abstrakcyjnego postrzegania świata. A wszystkiego tego wymaga zwykle zabawa z dzieckiem. Rodzic tymczasem chciałby, aby nawet ona miała określone ramy, każdy miał wyznaczone role – jak to w dorosłym życiu. Czy to może być prawdziwy powód?

Cóż, być może dla niektórych tak. Albo częściowo tak. Wydaje się, że jednak znacznie częściej przyczyna jest banalnie prosta – po prostu dla dorosłego to nic ciekawego i emocjonującego. Za wszystkim nie muszą kryć się przecież niezaspokojone potrzeby z dzieciństwa albo wewnętrzne zahamowania. Czasem nie ma drugiego dna, choć tak bardzo chcielibyśmy się go doszukać.