Kwestia bezpieczeństwa produktów przeznaczonych dla najmłodszych jest warta szczególnej uwagi. O małe dziecko drżymy przecież na każdym kroku, a kto wie, co przyjdzie mu do głowy zrobić z zabawką?
Poważnym problemem jest możliwość podtruwania malucha toksycznymi kosmetykami – a przecież nie chcemy wyświadczać brzdącowi niedźwiedziej przysługi. Jak więc wybierać zabawki i akcesoria, by były bezpieczne dla dzieci?
Zabawka, ale jaka?
Jaka musi być zabawka? Przede wszystkim bezpieczna i dostosowana do umiejętności dziecka, a więc wpływająca na jego rozwój. A konkretnie? Nie może być wykonana z elementów zagrażających zdrowiu i życiu – a więc nie ma prawa rozpadać się na części, które dziecko mogłoby zjeść lub skaleczyć się nimi. Nie może zawierać w sobie materiałów toksycznych (np. rtęć, kadm, chrom, ołów, ftalany), a wszystkie mocowania i szwy muszą być solidne. Zabawka dla niemowlaka musi dawać możliwość jej wygotowania lub przynajmniej umycia.
Jak sprawdzić czy zabawka jest bezpieczna?
Zabawkami “bawią się” więc naukowcy: zgniatają je, rozrywają, mielą. Wszystko po to, by sprawdzić, czy są bezpieczne. Szczególnie zwracajmy uwagę na zabawki pochodzące z Chin, ponieważ ich oznaczenia często mijają się z prawdą, a surowce wbrew zapewnieniom nie spełniają norm unijnych. Jeśli nie mamy możliwości sprawdzenia na metce, nie wiemy co oznaczają dane nazwy czy symbole, lub nie wierzymy opisowi, pozostają dwie możliwości. Możemy ograniczyć się do sprawdzenia listy zabawek niebezpiecznych na stronie www.uokik.gov.pl i – jeśli jej tam nie znajdziemy – zaryzykować zakup; lub wybierać tylko markowe produkty z odpowiednimi atestami i rekomendacjami. Instytut Matki i Dziecka oraz Instytut Techniki Komag należą do najlepszych z nich. Zanim zostanie wydana opinia, poddawany testom produkt zostaje w nich dokładnie przeegzaminowany. Poczynając od dokumentacji, na testach laboratoryjnych kończąc. Zabawkami “bawią się” więc naukowcy: zgniatają je, rozrywają, mielą. Wszystko po to, by sprawdzić, czy są bezpieczne. Co trzecia nie zdaje egzaminu. Swoje trzy grosze dorzucają biegli psychologowie, oceniając wartości poznawcze i edukacyjne zabawki. Szczególnie zwracajmy uwagę na zabawki pochodzące z Chin, ponieważ ich oznaczenia często mijają się z prawdą, a surowce, z jakich są wykonane – wbrew zapewnieniom – nie spełniają norm unijnych. Należy pamiętać, że wśród zastrzeżeń Inspekcji Handlowej oraz UOKiK do najczęściej wymienianych zaliczamy: skład surowcowy inny od zadeklarowanego na metce oraz szkodliwość surowców użytych w trakcie procesu produkcji.
Co musisz wiedzieć?
Na każdej zabawce powinny być umieszczone zawsze te same konkretne informacje. Na każdej zabawce powinny być umieszczone zawsze te same konkretne informacje, a więc: symbol CE – znak zgodności z wymogami Unii Europejskiej (nie jest to jednak świadectwo jakości, ale zapewnienie producenta, że wykonał zabawkę zgodnie z obowiązującymi standardami), nazwa i adres producenta (przedstawiciela, dystrybutora itp.), informacja o ewentualnych ograniczeniach wiekowych i ich przyczynach (na przykład małe części mogące stanowić zagrożenie). Oczywiście instrukcja załączona do zabawki musi być napisana w języku polskim.
Kosmetyki i atesty
Spokój graniczący ze stuprocentową pewnością daje autorytet certyfikatów, najlepiej tych najbardziej szacownych instytutów. Test niemieckiej organizacji konsumenckiej Warentest opublikowany w 2006 roku pokazał, że aż 10 spośród 15 sprawdzanych wózków dziecięcych zawierało szkodliwe substancje (między innymi ftalany i związki organiczne cyny oraz rakotwórcze policykliczne węglowodory aromatyczne). Polski rynek i prawo nie mają jednak narzędzi, które zmuszałyby producentów wózków do korzystania z określonych surowców. Inaczej rzecz się ma z kosmetykami i zabawkami. Ich produkcja jest nadzorowana przez Państwową Inspekcję Sanitarną i Inspekcję Handlową. Spokój graniczący ze stuprocentową pewnością daje autorytet certyfikatów, najlepiej tych najbardziej szacownych instytutów. Instytut Matki i Dziecka ze swoją półwieczną tradycją oraz PZH należą do najlepszych z nich. Podobnie jak w przypadku zabawek, przed zaopiniowaniem produkt musi przejść szereg badań. W ten sposób wyklucza się wszelkie kwestie dotyczące uczuleń i podrażnień.
Igła w stogu siana
Należy pamiętać, że niebezpieczne substancje występują w różnych konfiguracjach i pod wieloma nazwami, przez co, aby mieć pewność, skład każdego produktu musimy prześwietlić na wylot. Jednak nie znaczy to, że jesteśmy zwolnieni z czujności – to, na co powinniśmy zwrócić uwagę w pierwszej kolejności, to niebezpieczne konserwanty. Wśród nich organiczne związki chlorowe, rakotwórcze filtry przenikające PPG i PEG, wywołujące problemy skórne parabeny i formaldehyd (aldehyd mrówkowy) – o symbolu E 240. To substancja potencjalnie rakotwórcza, mutagenna i powodująca wady w rozwoju. Należy pamiętać, że niebezpieczne substancje występują w różnych konfiguracjach i pod wieloma nazwami. Aby więc mieć pewność, skład każdego produktu musimy prześwietlić na wylot. Oczywiście trzeba też bacznie obserwować dziecko i jego reakcję na kosmetyk – maluchy mają bowiem tendencję do uczuleń, może występować tez atopowe zapalenie skóry – a wtedy nawet normalnie bezpieczne preparaty należy zastąpić specjalistycznymi.
