O co najczęściej spierają się dziś matki?

Nie ma (i nigdy nie było) jednej, najlepszej „wersji” macierzyństwa i tego jednego jedynego sposobu wychowania dzieci. O co spieramy się dziś?

mama z dzieckiem na huśtawce


Podziel się na


Od zarania dziejów matki mają różne poglądy na różne tematy i spierają się o nie zażarcie. I zazwyczaj każda uważa, że to ona ma najświętszą rację…

Cesarka czy poród naturalny?

To bardzo powszechny obecnie spór między matkami i kobietami, które dopiero nimi zostaną. Zarówno poród naturalny, jak i cesarskie cięcie mają swoje zagorzałe zwolenniczki. Poród naturalny, według tych pierwszych to jedyny „prawdziwy” poród. Cesarka (ta wykonywana na życzenie) to pójście na łatwiznę kosztem dobrobytu dziecka. Pozbawiamy malucha bowiem możliwości kontaktu z mikroflorą matki, a także wyrywamy na świat nienaturalnie nagle.

Zwolenniczki cesarek na życzenie nie chcą z kolei przezywać męczarni naturalnego porodu, bólu, uważają, że CC jest łagodniejsze dla matki, dziecku wcale nie dzieje się krzywda, a domniemane negatywne konsekwencje są rozdmuchiwane. Spór na temat najlepszej „metody” porodu trwa w najlepsze i nie widać, by miał się szybko i definitywnie zakończyć.

Smoczek – za i przeciw

Smoczek niezgody – wokół tego małego, niepozornego gadżetu toczą się spory nie do rozwiązania. Dla jednych mam to najlepszy przyjaciel i ostatnia deska ratunku, kiedy absolutnie nic a nic nie jest w stanie uspokoić małej, zagniewanej, zapłakanej i rozwrzeszczanej istotki. Smoczek pozwala też im oderwać dziecko od piersi choć na chwilę, bo są takie maluchy, które ssałyby ją najchętniej całą dobę. Zwolenniczki smoczka podkreślają też, że jest on o wiele lepszym rozwiązaniem niż kciuk, który częściej jest winowajcą wady zgryzu.

Przeciwniczki podawania malcowi smoka twierdzą, że to kolejny przejaw chodzenia na łatwiznę – bo łatwiej wsadzić do buzi takiego pocieszyciela i mieć spokój niż uspokajać dziecko samodzielnie (co może przecież dłużej potrwać). Podkreślają też, że ze smoczkiem można łatwo przesadzić i sprawić, że będzie rozwiązaniem wszystkich problemów świata przez nawet kilka lat. A służy przecież do zaspokojenia odruchu ssania, który najsilniejszy jest w pierwszych miesiącach życia.

mama i dziecko

Jak długo karmić?

Tematem drażliwym i powodującym gorące dyskusje i spory jest też karmienie piersią. Nie będziemy się tu zajmować i przeciwstawiać sobie jednak karmienia mlekiem matki i mlekiem modyfikowanym (nie podlega dyskusji, że mleko mamy jest najzdrowszą opcją), ale tym jak długo należy i można dziecko przystawiać do piersi.

Nie każda kobieta uwielbia karmić, nie dla każdej jest to cudowny moment. Wiele kobiet karmi tyle, ile „należy”, czyli np. 6 miesięcy, a potem przestaje. Inne mamy karmią półtora roku, dwa lata, a nawet dłużej, uważając, że to jest dla dziecka najlepsze, a krótkie karmienie to oznaka egoizmu matki, której się zwyczajnie już nie chce, której to burzy plan dnia (a tymczasem powinna poświęcić się dla maluszka). Przeciwniczki zbyt długiego karmienia twierdzą, że dawanie dziecku piersi dwa lata to przesada i służy już bardziej matce, która nie chce pogodzić się z tym, że jej maleństwo jest już coraz większe więc nie pozwala mu zrezygnować z piersi.

Kto pierwszy, ten lepszy

Wiele mam bardzo lubi porównywać postępy w rozwoju swojego dziecka i innych maluchów. Stawiają sobie za punkt honoru, aby ich pociecha pierwsza zaczęła mówić, najszybciej chodzić, ekspresowo wyszła z pieluch… Porównują postępy synka czy córeczki z innymi dziećmi i wywierają na sobie i często też na dziecku nieświadomą presję. Wśród mam jednym z ulubionych tematów jest porównywanie „wyników” dzieci, a potem radość jeśli jest „lepsze” i wyrzuty oraz niepokój kiedy okazuje się „gorsze”. Nie trzeba chyba dodawać, że takie zachowanie jest kompletnie bezsensowne. Każde dziecko ma swoje tempo rozwoju i to, że coś robi później niż inne wcale nie znaczy, że jest mniej inteligentne i nieprawidłowo się rozwija.

Są też mamy niewolniczo wręcz przywiązane do wszelkich spisów, zestawień i tabelek, które mówią kiedy dziecko powinno m.in. już podnosić głowę, raczkować, chodzić, czy mówić. Przystawianie malucha do nich i porównywanie z tymi „wzorcami” może być tylko krzywdzące. Każde dziecko ma swój naturalny rytm rozwoju, który, owszem, może być stymulowany na różne sposoby, ale nie powinien być wymuszany.