Okres „żarłoczności” u noworodków

Dlaczego polskie poradniki „nie wiedzą” nic na temat cluster feeding? Być może dlatego, że wspomniane zalecenia są dość zbliżone do tych, jakie dotyczą karmienia na żądanie…

mama i płaczące dziecko


Podziel się na


W pierwszych dniach po urodzeniu dziecko powinno być karmione 8 – 12 razy na dobę – takie zalecenie znajdą świeżo upieczeni rodzice w większości poradników i portali.  Czy oznacza to, że malucha trzeba przystawiać do piersi regularnie co 2 – 3 godziny z przysłowiowym zegarkiem w ręku? Niekoniecznie!

Jak często karmić?

Większość specjalistów zaleca karmienie dziecka 8 do 12 razy na dobę przez pierwsze kilka tygodni życia – rzeczywista częstotliwość karmień ma być zależna od tego, jak szybko dziecko trawi pokarm. Zauważmy, że zalecenie to zakłada, iż dziecko należy przystawiać do piersi maksymalnie co 3 godziny – nawet jeśli samo nie domaga się w tym czasie posiłku oraz minimalnie co 2 godziny – nawet jeśli maluch zgłasza się na jedzenie niemalże zaraz po poprzednim karmieniu. Przejęci nową rolą rodzice nastawiają więc zegarki, szykują notatniki i starają się zrobić wszystko, by maleństwo otrzymywało odpowiednią porcję mleka „na czas”.

Kolejne zalecenie, jakiego starają się przestrzegać dość ściśle, dotyczy długości jednego karmienia. Oczywiście jak w każdym temacie i w tej kwestii zdarzają się rozbieżności – nawet wśród specjalistów, ale ogólnie zaleca się mamom, by czas jednego karmienia nie był krótszy niż 15 minut intensywnego ssania (musimy słyszeć odgłos połykanego pokarmu) i nie dłuższy niż pół godziny (maksymalnie 40 minut – po 20 przy każdej piersi).

Pytanie, czy rzeczywiście musisz budzić swojego malucha, który zamiast krzyczeć z głodu wniebogłosy przedłuża sobie drzemkę już o całe 15 minut? Czy naprawdę nie możesz przystawić malca do piersi już w niecałą godzinę po poprzednim karmieniu, jeśli wyraźnie daje ci do zrozumienia, że jego zdaniem twój zegarek mocno się spóźnia? I czy faktycznie powinnaś „na siłę” odciągać dziecko od piersi po 30 minutach, jeśli ono dopiero zaczyna „drugie danie”, a w planach ma najwyraźniej jeszcze „deser”…?

Cluster feeding, czyli – karmienie na żądanie?

Mimo, że pojęcia tego trudno się doszukać w polskich publikacjach parentingowych, jest ono dość znane wśród rodziców na Wyspach. W polskich komentarzach znaleźć możemy tłumaczenie: okresowa żarłoczność noworodków, choć nie jest to z pewnością nazwa fachowa. Co się pod nią kryje? Zjawisko znane chyba większości świeżo upieczonych rodziców: dziecko domaga się karmienia niemalże co chwilę (bez zachowania wspomnianego minimum 2 godzin), by następnie zrobić sobie (i zmęczonej mamie) dłuższą przerwę przed kolejnym posiłkiem (ponad 3 godziny).

mama trzyma na rękach niemowlę

Co więcej, zgodnie z teorią cluster feeding, jedna „sesja” pokarmowa może trwać znacznie dłużej niż zalecane „do pół godziny”. Czasami dziecko może przyssać się do piersi nawet na dłużej niż godzinę – należy mu to umożliwić i pozostawić przy piersi dopóki chce jeść. Te posiłkowe „maratony”, które zdarzają się szczególnie w porach rannych i wieczornych, mają podobno służyć odpowiedniemu pobudzeniu piersi do produkcji mleka, o co – jak łatwo zauważyć – stara się zadbać sam maluszek (częste karmienia to najlepszy sposób na zwiększenie ilości pokarmu – pod warunkiem prawidłowego przystawienia do piersi)! Nic dziwnego, że po takim wysiłku dziecko może uciąć sobie dłuższą drzemkę, a jego sen będzie znacznie głębszy i mocniejszy, niż normalnie. Jak zauważają zagraniczni autorzy – takie zachowanie malca nie powinno budzić obaw rodziców, ponieważ jest zupełnie naturalne. Każde dziecko to indywidualna jednostka – ma swoje własne tempo rozwoju, a co za tym idzie – tempo trawienia pokarmu. Należy umożliwić maluchowi zaspokojenie swojego głodu bez względu na to, co „mówi” zegarek. Nie ma też potrzeby zamartwiać się o to, że dziecko nauczy się jadać nieregularnie i nie wypracuje swojego rytmu dnia – jest na to zdecydowanie za wcześnie.

Dlaczego polskie poradniki „nie wiedzą” nic na temat cluster feeding? Być może dlatego, że wspomniane zalecenia są dość zbliżone do tych, jakie dotyczą karmienia na żądanie. Zgodnie z jego zasadami maluszka należy karmić według potrzeb – czyli zawsze wtedy, kiedy „zgłasza” się na posiłek. Różnica polega na tym, że propagatorzy karmienia na żądanie nie wspominają o możliwości wydłużenia przerw między karmieniami po okresie posiłkowych maratonów (w większości poradników „na żądanie” znaczy według potrzeb, ale raczej nie rzadziej niż co 3 godziny).

Kto ma rację? Na to pytanie prawdopodobnie nigdy nie znajdziemy odpowiedzi – ile osób, tyle opinii. A jakie jest twoje zdanie? Czy kwestię karmienia rzeczywiście można całkowicie powierzyć samemu dziecku czy jednak warto ją w pewien sposób regulować? Czekamy na Wasze komentarze!