Nie ma chyba osoby, której w jakiś sposób nie dotknęłaby pandemia i ograniczenia z nią związane.
Jednych w sposób wręcz dramatyczny – choroba, żałoba po bliskich, utrata pracy, problemy psychiczne… Innych nieco lżej, choć dalej dotkliwie. Dla wielu osób rok 2020 miał być rokiem … starań o dziecko. I te plany, niestety, zostały pokrzyżowane.
Natalia, obecnie 32 lata, wraz z mężem zdecydowała końcem 2019 roku, że w 2020 rozpoczną starania o pierwsze dziecko. Wiedzieli, że osiągnęli w życiu ten etap, kiedy w końcu mogą i chcą to zrobić. Stabilizacja finansowa, dobra praca, mentalna gotowość. Zgrało się wszystko. Oprócz… okoliczności. Życie napisało zgoła inny scenariusz. – Rok 2020 to miał być ten rok, kiedy zajdę w ciążę. Takie były plany – najpierw podróż, którą planowaliśmy od dawna, a potem – zaczynamy. Miałam już cały stos książek o przygotowaniach do ciąży i o samej ciąży. Nie muszę chyba dodawać, że ani jedno ani drugie się nie udało. Tylko wtedy myśleliśmy, że to potrwa krócej, że za pół roku sytuacja będzie na tyle w porządku, że zaczniemy. Po prawie roku nic się nie zmieniło. Ciągle czekamy z rozpoczęciem starań, aż sytuacja się poprawi…
Czy podczas pandemii nie powinno się starać o dziecko? Ta kwestia pozostaje do indywidualnej decyzji każdej pary, jednak wiele z nich zdecydowało się na odłożenie starań ze względu na liczne obawy dotyczące zdrowia, opieki medycznej, ewentualnych powikłań lub niestabilnej sytuacji finansowej i życiowej. Niepewność nie jest najlepszym stanem do rozpoczynania starań. Natalia wraz z mężem pracują w branżach, których pandemia nie dotknęła aż tak bardzo. Obawiają się jednak czegoś innego – Boję się ewentualnego leczenia niepłodności. Boję się tego, co będzie, jeśli coś pójdzie nie tak w czasie ciąży. Boję się tego, co będzie, jeśli ja będąc w ciąży się zarażę. Za dużo znaków zapytania. Za dużo niewiadomych. I choć bardzo bym chciała, a czas leci, to nie mogę. Nie podejmiemy takiej decyzji w tym momencie – dodaje.
Odłożone macierzyństwo
Historia naszej bohaterki to tylko jedna z wielu historii par, które pandemia „zmusiła” do odłożenia marzeń o zostaniu mamą na bliżej nieokreśloną przyszłość. Nie chodzi tu tylko o osoby, takie jak Natalia, które świadomie opóźniają decyzję o powiększeniu rodziny, ale też o osoby, które borykają się z brakiem możliwości leczenia, problemami finansowymi albo… brakiem potencjalnego ojca dziecka.
Kobiety, które dążyły do spotkania odpowiedniego mężczyzny i założenia z nim rodziny, również żyją w zawieszeniu. Nierzadko obsesyjnie liczą, jak szybko muszą kogoś poznać, aby móc zbudować związek, a później urodzić dziecko. A to wszystko jeszcze przed osiągnięciem choćby 35. roku życia. I choć to może wydawać się dziwne, a niektórym nawet i śmieszne – taka sytuacja jest codziennością wielu kobiet. Codziennością nie do pozazdroszczenia.
Co z leczeniem niepłodności?
Podczas pierwszej „fali” pandemii COVID – 19, leczenie niepłodności zostało zawieszone do odwołania w większości przypadków, a planowane terapie nie rozpoczęły się. Takie były ówczesne rekomendacje Polskiego Towarzystwa Medycyny Rozrodu i Embriologii oraz innych, polskich i zagranicznych, towarzystw naukowych. Obecnie wytyczne zmieniły się. Leczenie niepłodności nie powinno być odraczane, a w związku z ogromnym stresem, jaki niesie ono w czasie pandemii sugerowane jest zapewnienie parom dostępu do opieki psychologicznej.
Jednak w przypadku leczenia niepłodności nie chodzi jedynie o wytyczne, zalecenia czy dostępność klinik. Pandemia to także ogromny cios finansowy dla wielu rodzin. Osoby, dla których jedyną szansą na dziecko jest in vitro, kosztujące nawet kilkanaście do ponad dwudziestu tysięcy złotych, mogły stracić część dochodu, a co za tym idzie – być może nie będą w stanie pozwolić sobie na szybkie zgromadzenie kwoty koniecznej do podjęcia leczenia.
W poszukiwaniu straconego czasu
Natalia ma poczucie straconego czasu. Podczas rozmowy wspomina wręcz o wyrzutach sumienia, że nie rozpoczęli starań o dziecko rok wcześniej. – Czuję się tak, jakby ktoś zabrał nam rok z życia. Gdybym miała 25 lat pewnie odbierałabym to inaczej. A tak – codziennie mam świadomość, że mogę budzić się z coraz mniejszą szansą na dziecko. Wiem, że to może brzmi dramatycznie, że może to przesada, ale boję się, że mogliśmy stracić moment, stracić szansę. Jednocześnie Natalia dodaje, że robi wszystko, co może, żeby nie mieć poczucia bezczynności. – Dużo czytam, dbam o dietę i ruch, konsultuję się z lekarzami, robię potrzebne badania. Zawsze to krok do przodu…
To jedna ze strategii, jaką przyjmują kobiety, którym pandemia pokrzyżowała plany zostania matkami. Jedne czekają, inne podejmują te kroki, które mogą, jeszcze inne decydują się na podjęcie starań o dziecko, licząc na to, że już niedługo wszystko wróci do normalności…