Jest trudno, myśli ciągle krążą wokół dziecka, ale mamy zgodnie przyznają, że decyzja o powrocie do pracy po urlopie macierzyńskim była dobra.
Myśli krążą wokół dziecka
– Jest trudno, bo twoje myśli ciągle krążą wokół dziecka – opowiada Ania, która w styczniu wróciła do pracy po ponad rocznym urlopie macierzyńskim. – Zwłaszcza te pierwsze dni. Albo tygodnie – uśmiecha się młoda mama. Ania urodziła dziecko w październiku 2016 roku, obecnie jej synek ma półtora roku. – Maciek szybko zaczął chodzić, a przez to interesować się dosłownie wszystkim. Jest bardzo dociekliwym dzieckiem, jakkolwiek to nie brzmi w odniesieniu do takiego malucha. Szybko też nauczyliśmy się ze sobą dość skutecznie komunikować, dzięki czemu mam wrażenie, że zdążyłam go choć trochę wprowadzić w ten interesujący świat. Ania zdecydowała się na opiekę niani, ponieważ mieszka w podkrakowskiej miejscowości, gdzie nie ma żłobka, a dojazd do najbliższej placówki nie pokrywa się z jej drogą do pracy.
– Myślę, że to był dobry wybór, bo jestem osobą, która lubi mieć wszystko pod kontrolą – nie wyobrażam sobie, że zaprowadzam dziecko do placówki, a potem przez 8 godzin nie wiem, co się z nim dzieje… Razem z mężem zdecydowali się na młodą osobę, dla której bycie w nieustannym kontakcie to norma: – Regularnie dostaję zdjęcia małego na Messengerze, wiem co robi, jak się czuje – jestem spokojniejsza. Zapytana, czy taki stały kontakt nie ma pewnych minusów (np. ciągłe zerkanie na telefon, nerwy przy dłuższym braku wiadomości), odpowiada, że owszem: – Zdaję sobie sprawę z tego, że to trochę rozprasza, ale pracuję przy komputerze, więc mogę sobie na to pozwolić – na pewno nie wpływa to na efekty mojej pracy.
Ania wspomina, że najtrudniejsze były pierwsze dni, bo jej powrót pokrył się z powrotem koleżanki z urlopu wychowawczego: – Koleżanka była ze swoją córeczką przez pierwsze dwa lata, opowiadała jaki ważny jest dla rozwoju dziecka drugi rok jego życia, że to właśnie wtedy kształtuje się charakter i osobowość, że dziecko na tym etapie najbardziej potrzebuje matki. Do stresu o małego doszły więc wyrzuty sumienia… – wzdycha młoda mama. Jak jednak mówi, z czasem wytłumaczyła sobie, że każdy jest inny: – Wiem, że w moim przypadku dłuższe siedzenie w domu nie byłoby korzystne.
Brakowało mi kontaktu z ludźmi, motywacji do tego, żeby się lepiej ubrać, zrobić makijaż, kupić coś nowego. Czasami mam wrażenie, że teraz wróciłam do życia…
Praca kosztem życia towarzyskiego?
Nieco innego zdania jest Ola, która podobnie jak Ania, zdecydowała się na pomoc opiekunki. – Wybór był dla nas oczywisty od samego początku. Mała od urodzenia jest dość chorowita, ciągle łapie jakieś infekcje. Nic poważnego – głownie katar, czasami kaszel, ale stwierdziliśmy, że z taką odpornością po prostu się do żłobka nie nadaje. Zresztą mam taką pracę, że każda moja nieobecność wymusza zastępstwo, a to kłopotliwe dla pracodawcy – opowiada mama, która wróciła do pracy po 1,5 roku od urodzenia córeczki.
Nianię zatrudnili dwa miesiące wcześniej – opiekunka przychodziła do nich na 4 godziny dziennie, w tym czasie mama mogła posprzątać mieszkanie czy wyjść na zakupy. – Mała bardzo nianię polubiła, a ja zdobyłam do niej zaufanie. Na tyle, że kiedy wracałam do pracy ustaliłyśmy, że nie będę kontaktowała się z nią jako pierwsza, a i ona będzie dzwonić tylko wtedy, gdy coś będzie się dziać lub będzie chciała o coś zapytać. Dzięki temu, że pracowała u nas już wcześniej, zdążyła dobrze poznać małą, jej potrzeby, przyzwyczajenia i takie telefony zdarzają się teraz naprawdę sporadycznie. Ola zapytana, czy brak kontaktu przez cały dzień nie jest dla niej stresujący, odpowiada, że znacznie bardziej stresujące byłoby oczekiwanie na odpowiedź, która nie przychodzi dłużej niż kwadrans: – Wiem jak jest przy dziecku – wrzucisz telefon do torebki czy wózka, a potem ganiasz za nim po placu zabaw i naprawdę nie słyszysz wiadomości. A matka to osoba szczególnie podatna na czarne scenariusze – od razu miałabym głowę pełną najgorszych wizji.
Ola zauważa, że powrót do pracy dobrze jej zrobił, ale ma też swoje minusy: – Przekonałam się, że moje dziecko nie jest już maluszkiem w stu procentach zależnym od mamy, że robi się coraz bardziej samodzielne. I to jest na plus. Gdybym została z nim w domu, pewnie bym tego nie zauważyła. A może nawet podświadomie nie pozwoliłabym mu na taką samodzielność? Minus jaki zauważa to ten, że powrót do pracy ograniczył trochę jej życie towarzyskie: – Nigdy nie odcięłam się od znajomych – ani w czasie ciąży ani po porodzie. Starłam się dbać o kontakty z przyjaciółmi, regularnie się z nimi spotykać. Teraz, kiedy nie ma mnie w domu prawie 10 godzin dziennie, staram się maksymalnie nadrobić ten czas po powrocie z pracy. A nie ma go dużo – jakieś trzy godziny? Oczywiście zostają jeszcze weekendy, ale wtedy Ola woli spędzać czas z mężem i dzieckiem – tata Matyldy pracuje w innym mieście i dojazdy sprawiają, że wraca do domu dość późno: – O spędzaniu czasu we trójkę w tygodniu po prostu nie ma mowy…
A jak było u Was drogie mamy? Jak wspominacie swój powrót do pracy po urlopie macierzyńskim? Czekamy na komentarze!