Palenie zabija. Ten slogan słyszał i zna każdy z nas. Kto rozumie zagrożenia płynące z sięgania po nikotynę, a mimo wszystko pali, jest zdany na samego siebie.
Jednak ci, którzy jako bierni palacze są wbrew własnej woli zatruwani, już nie. To dlatego powstała ustawa antynikotynowa, która nakłada na wielbicieli dymka duże restrykcje, zabraniając palenia w większości miejsc publicznych. Także tych, w których dorastają i bawią się nasze dzieci.
Bierność nie popłaca?
Przez dziesiątki lat w kontekście palenia mówiło się przede wszystkim o zagrożeniach zdrowotnych, na które palacz naraża samego siebie. Osłabienie koncentracji, gorszy stan skóry, włosów i paznokci, poważne problemy z układem oddechowym, wreszcie rak płuc – to tylko niektóre dolegliwości i schorzenia, które mogą być konsekwencją sięgania po papierosy. Mimo wielu akcji społecznych, przedstawiających te zagadnienia, a także informacji zamieszczanych na opakowaniach wyrobów tytoniowych, osób palących nie ubywa.
Po papierosy regularnie sięga 9 mln Polaków. Pozostałe 2/3 społeczeństwa poprzez kontakt z dymem papierosowym jest w większym lub mniejszym stopniu zatruwana podczas biernego palenia. Dopiero od niedawna znane są wyniki badań naukowych, według których bierne palenie, czyli przebywanie w otoczeniu osoby palącej, jest równie szkodliwe dla zdrowia jak zaciąganie się dymem papierosowym. Okazało się po raz kolejny, że troska o samego siebie w życiu społecznym nie wystarcza. Gdy w grę wchodzą kontakty międzyludzkie, jesteśmy wzajemnie za siebie odpowiedzialni. A przynajmniej powinniśmy być. Osoby palące są przekonane, że palenie jest ich prywatną sprawą, która nie dotyczy nikogo poza nimi. Innego zdania są przeciwnicy sięgania po nikotynę. Ich wybór zdrowego trybu życia nijak się ma do codziennego życia, w którym niemal na każdym kroku – w domu lub przynajmniej na klatce schodowej, na przystanku autobusowym, w pracy czy kawiarni – są zmuszani do wdychania dymu. Według naukowców, badających wpływ dymu papierosowego na zdrowie osoby niepalącej, bierni palacze wdychają więcej trucizny niż ich palący towarzysze – największe stężenie szkodliwych substancji (głównie tlenku węgla, nikotyny i metali ciężkich) znajduje się bowiem w tlącym się papierosie (tzw. strumieniu bocznym). Kaszel, wynikający z wdychania dymu papierosowego, nie tylko drażni drogi oddechowe, ale może być też początkiem wielu niebezpiecznych schorzeń. A ich źródła bardzo rzadko upatrujemy w z pozoru niegroźnym kontakcie z palaczem.
Zatrute dzieciństwo
Najbardziej poszkodowanymi biernymi palaczami są dzieci. Wielu rodziców zaciąga się dymem, nie zwracając uwagi na ich obecność. Wychodzą na wspólny spacer na świeżym powietrzu i sprawiają, że wypoczynek dziecka jest bardziej szkodliwy niż spędzenie tego czasu w domu. Ci bardziej „rozsądni” starają się oddzielić dziecko od swego nałogu – wychodzą zapalić na zewnątrz (np. na balkon) lub otwierają okno, by przewietrzyć pomieszczenie. Badania dowodzą, że jest to bezcelowe działanie – dym papierosowy i zawarte w nim związki chemiczne osiadają na ubraniach, dywanach i meblach, pozostając czynnymi przez długi czas. Papierosy towarzyszą dzieciom właściwie od poczęcia – palą osoby znajdujące się w otoczeniu ciężarnej kobiety, palą spacerowicze, którzy wychodzą na dymek do parku, palą też mamy, które rozgrzeszają się stwierdzeniem, że ławka opodal piaskownicy to wystarczająca odległość, by dym nie dosięgał nozdrzy ich dzieci. Bierne palenie dzieci może prowadzić do bardzo groźnych dla tak małych organizmów dolegliwości, przede wszystkim kłopotów z oddychaniem, bezdechu, alergii, osłabienia funkcjonowania płuc, a nawet SIDS (nagła śmierć łóżeczkowa). Godzinne przebywanie dziecka w zadymionym pomieszczeniu w efekcie oznacza niemal to samo, co wypalenie przez nie 4 papierosów!
Ustawa antynikotynowa
Ustawa z dnia 8 kwietnia 2010 r. o zmianie ustawy o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych oraz ustawy o Państwowej Inspekcji Sanitarnej, zwana potocznie ustawą antynikotynową, weszła w życie niespełna półtora miesiąca temu, ku uciesze przeciwników dymka i rozpaczy osób palących. Nowe obostrzenia zaostrzają jeszcze bardziej przepisy, stanowiące o paleniu w miejscach publicznych. Osoby palące nie tylko nie mogą już sięgnąć w większości miejsc publicznych po papierosa (m.in. w ośrodkach opieki zdrowotnej, zakładach pracy, środkach komunikacji publicznej, na przystankach oraz na terenach obiektów sportowych), ale też są zależne od osób, które im te miejsca udostępniają. Dotychczas właściciele lokali gastronomiczno-rozrywkowych nie mieli obowiązku wydzielania pomieszczenia dla palących – robili to z własnej woli. Od listopada są do tego prawnie zobowiązani. Ponieważ taki manewr nie we wszystkich lokalach jest możliwy (przede wszystkim z powodu wielkości pomieszczenia), właściciele rezygnują całkowicie z umożliwienia palenia. Spore restrykcje dosięgły szkół. Do tej pory na jej terenie mógł znajdować się specjalny pokój, w którym pracownicy mogli zapalić (tzw. palarnia). Ustawa antynikotynowa odbiera prawo do korzystania z takiego pomieszczenia wszystkim szkołom, oprócz uczelni wyższych. To posunięcie miało na celu przede wszystkim uchronienie dzieci przed zgubnymi skutkami palenia, zarówno biernego, jak i czynnego. To dzieci bowiem powinny być w szczególny sposób chronione, gdy w grę wchodzi ich zdrowie i bezpieczeństwo. Ustawa antynikotynowa to duży krok w stronę zmniejszenia zachorowań, spowodowanych wdychaniem szkodliwych substancji. Dzięki nowym przepisom najbardziej potrzebujący zdrowego trybu życia – dzieci – będą miały szansę na bezpieczny rozwój.