Kupno nowej zabawki, kolejnej porcji lodów, dłuższe oglądanie telewizji – jest wiele sytuacji, w których maluchy chciałyby postawić na swoim. Jak sobie radzić z dziecięcymi próbami szantażu?
Jest też wiele sposobów, jakimi się posługują, by wymusić na rodzicach owo „swoje”. Jakie to sposoby i jak sobie z nimi radzić?
Płacz dziecka
Płacz to dla dziecka najprostszy sposób wymuszenia tego, na czym mu zależy, a co niekoniecznie chce mu dać/na co chce mu pozwolić rodzic. To sposób zapamiętany z dzieciństwa, kiedy to był jedyną metodą wyrażania emocji oraz informowania o swoich potrzebach. Płacz jest głośny, donośny, nie sposób go zignorować. Co więcej, sugeruje, że dziecko nie tylko walczy o swoje, ale także – że dzieje mu się krzywda (o której zresztą maluch niejednokrotnie jest przekonany). Cieknące z oczu łzy świadczą o tym przecież dobitnie.
Krzyk, wrzask, pisk
Łzy jednak nie zawsze chcą cieknąć, choć trudno ukrywać, że czasem najłatwiej je wydobyć właśnie ze złości. Wiele maluchów walczy więc o swoje krzykiem. Nawet ten, testowany na rodzicach w domu, często wywołuje zaplanowany skutek, nie mówiąc już o sytuacji, kiedy maluchy pokazują swoje głosowe możliwości w miejscu publicznym. Krzyk zwykle działa, bo rodzic ma świadomość, że „wszyscy patrzą” (choć ten argument zaskakująco rzadko działa na samo dziecko), czuje na sobie zdegustowane spojrzenia i zrobiły wszystko, by jak najszybciej uciszyć malucha.
Złość, histeria
To sytuacja skrajna, ale – jak pokazują obserwacje, wcale do rzadkich nie należy. Niektóre dzieci w momencie, kiedy nie uda im się dostać tego, czego chcą, rzucają się na ziemię, wierzgają nogami, kopią, tupią, uderzają pięściami w podłogę. Dziecięca histeria może się też objawiać na wiele innych sposobów, jak bicie innych, gryzienie, plucie, niszczenie przedmiotów czy strącanie produktów z półek. Napad niepohamowanej złości trudno zatrzymać, ale trudno też zignorować – szczególnie, kiedy dochodzi do niego w miejscu publicznym.
Odmawianie jedzenia
Choć nam, dorosłym, trudno dziś zrozumieć, jak odmawianie jedzenia może być dla kogoś groźbą (przecież karą byłoby raczej jego nie otrzymanie), stosunek dzieci do spożywania posiłków to bardzo zawiła relacja, którą trudno wyjaśnić. Odsuwanie talerza, odrzucanie sztućców, odchodzenie od stołu to zdaniem wielu dzieci największa kara właśnie dla rodziców! I co najciekawsze, najmocniej uderza w dorosłych wywołany tymże działaniem – dziecięcy głód…
Ból brzucha, symulowanie wymiotów
To już działanie wyższego kalibru, bo wymaga nie tylko gwałtownej reakcji – z jakich znane są dzieci, ale także – swego rodzaju inwencji twórczej. Płacząc czy krzycząc dziecko przecież niczego nie „wymyśla” – po prostu źle się zachowuje. Udając ból brzucha czy symulując wymioty okłamuje rodziców – mówi o dolegliwościach, których nie odczuwa lub które samodzielnie sprowokowało. Takie zachowania mogą się zdarzyć już u trzylatków, które są na tyle spostrzegawcze, że potrafią zauważyć, w jakich sytuacjach rodzice zajmują się nimi troskliwiej. Maluchom zdarza się też symulować kaszel czy katar.
Co robić, gdy dziecko próbuje szantażować swoim zachowaniem?
Dziecku należy w pierwszej kolejności wyjaśnić, że jego zachowanie jest niewłaściwe, a jeśli tego nie zrozumie, powtarzać przy każdej okazji, w której podejmuje próbę załatwienia czegoś złością, płaczem czy szantażem. Czasami rodzice ulegają dziecku dla „świętego spokoju”. Nie zdają sobie sprawy z tego, że za każdym razem, kiedy maluch „odnosi sukces”, tylko upewnia się w przekonaniu, że jego zachowanie jest właściwe, a obrana metoda skuteczna. Dlaczego więc miałby jej zaniechać? Im więcej dzieci wyczuwają w rodzicach niepewności, co do swoich rodzicielskich kompetencji, tym pozwalają sobie na więcej.
Dziecko powinno dostawać od rodziców jasne komunikaty, w stylu TAK lub NIE. A jeśli rodzice nie są pewni swojego stanowiska, ich odpowiedź powinna być obwarowana konkretnymi warunkami, np. Tak, jeśli okaże się że….; Nie, chyba że okaże się…. . Komunikaty typu: Być może albo Zobaczymy nie wnoszą niczego i tylko wprowadzają chaos i niepewność. Za każdą odpowiedzią rodzica zawsze powinno iść uzasadnienie, co wcale nie oznacza konieczności wdawania się z dzieckiem w niepotrzebne dyskusje.