Podpisana ustawa o in vitro – co to oznacza w praktyce?

Miesiąc temu urzędujący jeszcze wtedy prezydent Bronisław Komorowski podpisał ustawę o in vitro. Co zmieni się w wyniku nowej regulacji?

para nad jeziorem in vitro


Podziel się na


Sejm uchwalił ustawę o leczeniu niepłodności końcem czerwca br., zaś Senat nie zgłosił do niej żadnych uwag. W efekcie tego ustawa została podpisana przez prezydenta 22 lipca, co oznacza, że wejdzie w życie 22 października (po trzech miesiącach od momentu podpisania). Tym samym, Polska jako ostatnie państwo Unii Europejskiej przyjmuje regulację w tej niezwykle istotnej dla całego społeczeństwa kwestii in – vitro. Czego dotyczy ustawa i co nadal budzi wątpliwości rządzących?

Ustawa o in vitro

Przepisy zezwalają na skorzystanie z in vitro małżeństwom oraz osobom we wspólnym pożyciu, potwierdzonym specjalnym, zgodnym oświadczeniem. By skorzystać z tej metody leczenia niepłodności należy wcześniej wyczerpać inne dostępne techniki, a próby poczęcia dziecka przy ich pomocy nie mogą trwać krócej niż 12 miesięcy.

Jeśli chodzi o budzącą najwięcej kontrowersji kwestię, a mianowicie – niszczenie zarodków, nie będzie ono dozwolone, a za takie działanie ma grozić kara pozbawienia wolności na czas od 6 miesięcy do 5 lat (chodzi o zarodki zdolne do prawidłowego rozwoju). Zapłodnić będzie można tylko sześć komórek jajowych jednej kobiety – chyba, że będzie ona w wieku co najmniej 35 lat bądź niepłodności towarzyszyć będzie inna choroba. Ustawa zabrania także tworzenia zarodków w celach innych, niż zapłodnienie pozaustrojowe.

Przyjęte prawo mówi nie tylko o samym in vitro, ale też o innych metodach – zakłada np. powstanie kompleksowych ośrodków leczenia niepłodności, certyfikowanych przez ministra zdrowia. Banki komórek także będą wymagały ministerialnego pozwolenia – wszystkie tego rodzaju ośrodki mają być regularnie kontrolowane, zaś ich pracownicy będą przechodzić cykliczne szkolenia. Prezydent Komorowski – mimo aprobaty dla in vitro, od początku miał wątpliwości co do pełnej treści ustawy. To właśnie dlatego, pomimo złożenia pod nią swojego podpisu zapowiedział, że jeden z jej artykułów skieruje do Trybunału Konstytucyjnego. Co wydało mu się warte ponownego rozpatrzenia?

Jest jedno ale…

Chodzi o zapis, który wprowadza możliwość pobierania komórek rozrodczych od dawcy, niezdolnego do świadomego wyrażenia na to osobistej zgody. Odnosi się do osób, w przypadku których warte rozważenia jest zabezpieczenie płodności na przyszłość (np. osoby nieprzytomne, które w wyniku leczenia mogą stracić płodność). Zdaniem byłego już prezydenta, w świetle obowiązujących przepisów poszanowanie życia prywatnego oraz decydowania o życiu osobistym obejmuje również prawo do poszanowania decyzji o prokreacji oraz – powstrzymaniu się od niej.

Według Ministerstwa Zdrowia tego rodzaju punkt nie narusza jednak Konstytucji ani Europejskiej Konwencji Praw Człowieka – ma służyć osobie, która może zostać bezpłodna. Ustawa wyraźnie mówi, że pobranych od takiej osoby komórek nie można użyć bez jej zgody, a więc nie istnieje zagrożenie łamania prawa i samowolnego dysponowania cudzym materiałem genetycznym. Także środowisko medyczne podkreśla, że rozwiązanie rzeczywiście jest uzasadnione.

kobieta i mężczyzna nad jeziorem trzymający się za ręce

Ustawa tymczasowa?

Już w chwili podpisywania ustawy przez prezydenta Komorowskiego, PIS zapowiadał, że zmieni ją zaraz po wygraniu wyborów. Jak twierdzą posłowie, nie chcą in vitro zakazać, ale z drugiej strony nie pozwolą na obowiązywanie ustawy, w której życie ludzkie nie jest chronione. Ich zdaniem w regulacji jest znacznie więcej punktów niezgodnych z konstytucją niż wskazany przez prezydenta.

Co ciekawe, nie mówią o nowelizacji, ale o zakwestionowaniu ustawy w całości i o zupełnie nowym projekcie. Opinie przeciwników ustawy są bardzo radykalne – w debacie można usłyszeć takie pojęcia, jak „rysy eugeniczne”, „eugeniczna selekcja”, „wielki przekręt” oraz „piekielne wrota”. Pojawiło się nawet stwierdzenie, że „przy in vitro ceną urodzenia jednego dziecka jest śmierć jego rodzeństwa”…

Podpisując ustawę prezydent podkreślił, że nie jest „prezydentem ludzkich sumień”, ale obywateli o różnorodnych poglądach i poziomie zaangażowania religijnego. To właśnie dlatego powinien uwzględniać maksymalnie szeroki „obszar ludzkich wrażliwości i oczekiwań”. Ustawa niczego nie nakazuje, ale daje wolny wybór wszystkim obywatelom.

Bez względu na zgłoszenie zapisu do TK, ustawa obowiązuje. Przynajmniej do czasu zbliżających się wyborów parlamentarnych…