Poród w szpitalu, w prywatnej klinice, we własnym domu, a może w domu narodzin. Postanowiliśmy przyjrzeć się bliżej każdemu rozwiązaniu. Jakie zalety, a jakie wady niesie ze sobą…
Termin porodu coraz bliżej, a ty zaczynasz się zastanawiać, gdzie tak naprawdę chciałabyś urodzić? Dylemat co do placówki, w której dziecko przyjdzie na świat ma chyba każda mama. Część z nich ma jeszcze poważniejsze wątpliwości – czy aby na pewno chcę urodzić w szpitalu..?
… poród w szpitalu?
Najpowszechniejszy wybór wśród mam. Mówisz poród – myślisz szpital. Rzeczywiście, wybór szpitala jako miejsca narodzin wydaje nam się na tyle oczywisty, że zamiast zapytać przyszłą mamę, gdzie chce urodzić, często pytamy o to, w jakim chce urodzić szpitalu. I trudno się dziwić – poród w placówce medycznej rzeczywiście ma mnóstwo zalet. Przyszła mama od momentu przyjęcia aż do rozwiązania jest objęta specjalistyczną opieką. Ma obok siebie ludzi, którzy – mówiąc potocznie – znają się na rzeczy. Podpowiadają, co ma robić i sami robią wszystko, by akcja porodowa potoczyła się jak należy.
Przyszła mama może liczyć na znieczulenie zewnątrzoponowe, dzięki czemu odczuwa poród jako zdecydowanie mniej bolesny. W szpitalu znajduje się specjalistyczny sprzęt i aparatura medyczna, niezbędna w sytuacji, kiedy nie wszystko przebiega prawidłowo. Po porodzie zaś maleństwo zostaje od razu zbadane i w razie potrzeby objęte jak najlepszą opieką.
Położna starała się doglądać nas wszystkich, pytała czy wszystko w porządku, ale czułam się tam trochę opuszczona. Bałam się, nie miałam z kim porozmawiać, no i te krzyki tuż obok.

To wszystko teoria. W praktyce jednak – nie wszystko i nie zawsze wygląda tak kolorowo. Trudno ukrywać, że bardzo dużo zależy od tego, na jakich ludzi trafi rodząca. I na jakich nie trafi – bo, jak się okazuje, w państwowych szpitalach trudno trafić chociażby na anestezjologa, który poda znieczulenie. Duże znaczenie ma osoba lekarza dyżurującego, a jeszcze większe położnej, która będzie prowadziła poród. Bo to ona odgrywa kluczowe znaczenie, jeśli chodzi o przebieg akcji porodowej oraz komfort i samopoczucie przyszłej mamy.
Nie bez znaczenia w tej kwestii jest na pewno fakt, ile osób w danym momencie przebywa na sali porodowej. Może się zdarzyć, że rodząca jest sama i ma położną „tylko dla siebie” (sytuacja idealna), ale równie dobrze może być tak, że jednocześnie rodzić będą dwie lub trzy panie (i jest to scenariusz zdecydowanie bardziej prawdopodobny). W takiej sytuacji położna musi podzielić uwagę pomiędzy wszystkie rodzące.
– Właśnie tego obawiałam się najbardziej – wspomina Aneta, mama 5-letniej Zosi i 4-miesięcznego Karola. – Kiedy rodziłam córeczkę, na sali porodowej były jeszcze dwie panie. Jedna dość mocno zdenerwowana, bo poród rozpoczął się nagle i trochę przed czasem. Położna starała się doglądać nas wszystkich, pytała czy wszystko w porządku, ale czułam się tam trochę opuszczona. Bałam się, nie miałam z kim porozmawiać, no i te krzyki tuż obok… Poród synka – bez porównania. Rodziłam w nocy, byłam na porodówce sama. Położna cały czas krzątała się obok, w zasadzie ani na moment nie zostawiła mnie samej. Czułam się pewnie i bezpiecznie…
… poród w prywatnej klinice?
Poród w placówce medycznej wcale jednak nie musi oznaczać porodu w szpitalu. Coraz więcej przyszłych mam decyduje się urodzić swoje dziecko w prywatnej klinice. Czym taki poród różni się od „tradycyjnego”? Przede wszystkim tym, że rodząca ma zapewnioną jednoosobową salę – nie musi się martwić o to, że położna będzie musiała dzielić uwagę pomiędzy inne ciężarne. Taka sala daje też poczucie komfortu i pełnej prywatności, na jaką często nie mogą liczyć pacjentki państwowych placówek.
Także po porodzie mama może nabierać sił w jednoosobowej, prywatnej sali – doglądać maleństwa i uczyć się opieki nad nim bez towarzystwa osób trzecich. Rodzaj i jakość posiłków, na jakie może liczyć świeżo upieczona mama różnią się tutaj na pewno od wyżywienia szpitalnego, na które – trudno ukrywać – większość pacjentek narzeka. Oprócz innych metod łagodzenia bólu, rodząca może być pewna, że w razie potrzeby otrzyma znieczulenie zewnątrzoponowe – specjalista, który je poda, zawsze jest na miejscu. To, jak dokładnie będzie wyglądał poród w prywatnej klinice, zależy również od danego „pakietu”, na jaki zdecyduje się przyszła mama.

I na jaki ją stać, bo mankamentem porodu w prywatnej klinice jest z pewnością fakt, że – w przeciwieństwie do porodu w placówce państwowej – trzeba za niego zapłacić. I to niemało, bo mowa nawet o kwocie kilku tysięcy złotych – w zależności od usług, wchodzących w skład pakietu. Niektóre panie twierdzą jednak, że warto.
– Kiedyś poród w szpitalu wydawał mi się czymś naturalnym, ale odkąd mam porównanie wiem, że – nie ma porównania między porodem w szpitalu i porodem w prywatnej klinice – mówi Magda, która pierwsze dziecko urodziła w szpitalu państwowym, drugie zaś w placówce prywatnej. – Po pierwszym porodzie miałam bardzo złe wspomnienia. Trafiłam na oddział późno, personel nie był szczególnie miły, a pani położna szczególnie pomocna. Także wspomnienia z sali poporodowej mam nienajlepsze – cztery mamy, ja najmłodsza i najmniej doświadczona. Nie wiem jak karmić, jak przewijać, czuję, że wszystko robię źle i że wszyscy na mnie patrzą…
Choć może zabrzmi to głupio, czułam, jakby to personel współpracował ze mną, a nie ja z nim… Poród w prywatnej klinice polecam każdej przyszłej mamie!

Niezbyt miłe wspomnienia z porodu sprawiły, że Magda wraz z mężem zdecydowała się na prywatną klinikę: – Takiego porodu życzę każdej mamie.Od początku do końca czułam się tam najważniejsza – ja i moje potrzeby. To ja decydowałam, jak mi wygodnie leżeć czy oddychać. Choć może zabrzmi to głupio, czułam, jakby to personel współpracował ze mną, a nie ja z nim… Polecam każdej przyszłej mamie!
… poród we własnym domu?
Hardcore – przychodzi do głowy większości z nas na samą myśl o tym, że można urodzić dziecko we własnym domu. To znaczy – tak było do niedawna. Bo pandemia COVID-19 zmieniła nasze postrzeganie wielu spraw. W dobie koronawirusa większym „harcorem” może się wydawać właśnie poród w szpitalu – w samotności, bez partnera i w świetle innych pandemicznych obostrzeń. Nic więc dziwnego, że w ostatnim czasie porody domowe zdecydowanie zyskały na popularności. Jak to wygląda od strony „formalnej”? Czy każda ciężarna może zdecydować się na to rozwiązanie? Niestety nie – do takiego porodu musi zakwalifikować pacjentkę lekarz prowadzący. By był on możliwy zarówno mama, jak i maluch muszą być absolutnie zdrowi. Poród domowy nie jest refundowany przez NFZ, więc za opiekę położnej rodzice muszą zapłacić z własnej kieszeni (koszty wahają się w granicach 2500-4000 zł).
Tym, co przeraża mnie najbardziej są ewentualne komplikacje. Boję się, że zacznie dziać się coś złego i trzeba będzie jechać do szpitala.

Zalety? Mamy, które doświadczyły domowego porodu twierdzą, że jest ich mnóstwo. Przede wszystkim znajome otoczenie, które daje poczucie bezpieczeństwa, większa kontrola i wpływ rodzącej na akcję porodową, intymna atmosfera, a przede wszystkim – poczucie komfortu, które nie tylko przyspiesza, ale też ułatwia całe „przedsięwzięcie”.
Poród domowy rozważa Ania, która jest obecnie w 7-ym miesiącu ciąży: – Gdyby nie obecna sytuacja, pewnie bym się nie zdecydowała na takie rozwiązanie, ale kiedy sobie pomyślę, że musiałabym być na sali porodowej sama – ciarki mnie przechodzą. Myśleliśmy z mężem o prywatnej klinice, ale to jednak zbyt drogie, a poza tym najbliższa taka klinika jest po prostu za daleko… Pomysł porodu domowego podsunęła mi przyjaciółka – na razie sporo o tym czytam, szukam opinii mam – same pozytywne… Tym, co przeraża mnie najbardziej są ewentualne komplikacje. Boję się, że zacznie dziać się coś złego i trzeba będzie jechać do szpitala. Na szybko, w stresie… No i tu pojawia się pytanie, czy w takim razie nie lepiej być tam od początku…? Jeszcze biję się z myślami…

… poród w domu narodzin?
Zapewne nie wszyscy jeszcze słyszeli o jego istnieniu. Nic dziwnego, bo w naszym kraju nie ma ich zbyt wiele. To placówki, które umożliwiają odbycie porodu w kameralnych warunkach, pod okiem wykwalifikowanych położnych i przy – o ile to możliwe – minimum interwencji medycznych. Filozofią Domu Narodzin jest bowiem fakt, że ciąża i narodziny są naturalnymi procesami w życiu kobiety i nie należy w nie bez potrzeby ingerować. Dom Narodzin proponuje kobietom lub parom miłą, rodzinną atmosferę i bezpieczne pomieszczenie, zapewniające pełną intymność.
Jeśli rodząca sobie tego życzy, może jej towarzyszyć nie tylko partner, ale też inni członkowie rodziny – tutaj każdy jest mile widziany. To propozycja dla kobiet, które marzą o naturalnym porodzie w warunkach zbliżonych do domowych, ale boją się jednak zdecydować na poród w domu – swego rodzaju forma pośrednia pomiędzy porodem szpitalnym a domowym.

Kwalifikacja do porodu w Domu Narodzin przebiega podobnie, jak w przypadku porodu domowego – lekarz zgodzi się na niego, jeśli ciąża przebiega i rozwija się prawidłowo. Dom Narodzin jest przystosowany do sprawowania opieki nad kobietami w ciąży fizjologicznej, dlatego ewentualne czynniki ryzyka powinny zostać wykluczone. Oczywiście miejsce to musi też być wyposażone w niezbędny sprzęt i przystosowane do udzielenia doraźnej pomocy. Domy Narodzin współpracują z najbliższymi im oddziałami położniczymi, by w razie potrzeby móc przetransportować tam rodzącą.
Czy wśród Was jest mama, która zdecydowała się na poród w Domu Narodzin lub poród we własnym domu? Z przyjemnością posłuchamy Waszych doświadczeń i opinii!