Jako młoda mama czuję się naprawdę świetnie. Mam przy sobie najukochańszą istotkę na świecie i… unikam luster.
Rodzicielstwo i macierzyństwo zawsze kojarzyły mi się z cudownymi chwilami, rozkwitem sił witalnych i poprawą wyglądu. Bo czy kobieta w ciąży może wyglądać źle? Ależ oczywiście, że nie! Pięknie uwypuklony brzuszek, zaokrąglone bioderka i pełne piersi to kwintesencja kobiecości. Ciąża była pięknym okresem, ale co teraz stało się z moim ciałem, urodą i dobrym samopoczuciem? No właśnie, zniknęły. I niestety czuję, że nie będzie łatwo powrócić do przeszłości…
Weźcie z mojego domu te lustra – krzyczę już od samego rana. Nikt tak naprawdę nie wie, o co mi chodzi. Skąd ta złość i kiepski humor? Chyba tylko ja widzę, że wyglądam jak dynia, mam oponę na brzuchu, olbrzymie piersi, szarą skórę, a moje włosy wypadają garściami. Tak, tak, wiem że po porodzie to normalne, ale czemu to spotkało właśnie mnie? Zawsze starałam się dbać o swój wygląd, a tu patrzcie… porażka na całej linii. Jak postoję przed lustrem dłużej niż chwilkę, to pewnie samo pęknie. Być może przesadzam, ale zaakceptowanie siebie po porodzie jest trudniejsze niż myślałam, chociaż chyba od tego trzeba zacząć…
Koniec z narzekaniem!
Muszę wziąć sprawy w swoje ręce. Przecież nic nie jest niemożliwe, ważna jest tylko silna wola i konsekwencja w działaniu. Z tą silną wolą mogę mieć trochę kłopotów, bo zawsze miałam słabość do cukierków, tych karmelowych… z masą czekoladową w środku. Yhhhhh…, aż cieknie ślinka, ale dość już tego marzycielstwa. Pierwszy krok to – pozbyć się nadwagi! Moje ciało wygląda całkiem inaczej niż przedtem. Kształt piersi zmienił się, a sylwetka wzbogaciła o nadmiar tłuszczu w okolicach bioder i brzucha. Być może niektóre kobiety czują się lepiej z takimi oznakami macierzyństwa, ja stanowczo nie! Rozpoczynam odchudzanie korzystając z rad mamy i babci. W końcu są starsze i bardziej doświadczone w tych sprawach. Zalecają mi spokojne podejście do tematu i cały czas przypominają, że mój organizm w pierwszych tygodniach po porodzie potrzebuje przede wszystkim odpoczynku. Tak też będę postępowała, małymi kroczkami dojdę do idealnej wagi. Przecież tyłam przez całe dziewięć miesięcy, a teraz tyle samo potrzebuję, żeby wrócić do dawnej formy. W mojej głowie kłębią się różne myśli. Zastanawiam się, czy uda mi się poskromić naturę i jak długo będę musiała czekać na efekty? W końcu to ja, jako jedyna w rodzinie, jestem „w gorącej wodzie kąpana”!
Pomyśl o zrównoważonej diecie
W trakcie porodu ubyło mi około 6 kilogramów, a kolejne dni na oddziale uwolniły mój organizm od nadmiaru wody. Już czuję się lepiej, ale zostało około 5 zbędnych kilogramów. Niby niedużo, ale pozbycie się ich zajmie mi na pewno sporo czasu. Wiem, że nie mogę stracić kontroli i odchudzać się zbyt intensywnie. To tylko pogorszy moje samopoczucie i zaszkodzi maleństwu. O nie, tego na pewno bym nie chciała, bo przecież najlepsza mama – to mama zdrowa, pełna energii i witalności. Zacznę od diety, która musi być zrównoważona, niezbyt kaloryczna, ale bogata w różnorodne składniki odżywcze. Z poradnika wyczytałam, że powinnam spożywać teraz o 1000 kcal więcej niż przed ciążą. Taka ilość wydaje mi się dość duża, ale skoro tak piszą, to pewnie mają rację. Przecież specjaliści znają się na tej kwestii dużo bardziej niż ja, dlatego stosuję się do ich zaleceń. No proszę, nawet nie wiedziałam, że moje dziecko także pomaga mi powrócić do formy, bo dzięki temu, że karmię je piersią, sama tracę na wadzę. Ta natura to jednak jest sprytna…
Wzmocnij mięśnie brzucha!
Krok następny – wzmocnić mięśnie brzucha. W tym całym dziewięciomiesięcznym okresie to właśnie mój brzuch najbardziej odczuł ciążę. Dawniej pięknie zarysowane mięśnie zniknęły gdzieś pod warstwami tłuszczu, nawet przy dotknięciu ręką trudno je wyczuć. No ładnie! A tyle potów wylałam na siłowni, by móc na plaży swobodnie i z dumą eksponować brzuszek. No, ale przecież masz cudowne maleństwo, to dla niego zrezygnowałaś z sylwetki modelki – przypomina babcia. Całkowicie się z nią zgadzam, dla mojego dziecka zrezygnowałabym chyba ze wszystkiego. Dla niego też staram się o powrót do formy. Moje mięśnie brzucha rozciągnęły się głównie pod wpływem rozszerzającej się macicy. Większość z nich straciła także swoją sprężystość. Okazuje się, że powinny wrócić do poprzedniej formy już po 6 tygodniach. Potem zacznę je wzmacniać odpowiednimi ćwiczeniami. Na początku trzeba jednak wzmocnić krocze, bo te mięśnie stanowią podstawę, fundament układu moczowo-płciowego i pokarmowego. Zatem najpierw trzeba naprawić podporę, inaczej wszystko się zapadnie i może nawet dojść do obniżenia narządów rodnych. Zapobiegawczo, by nie popełnić żadnych błędów, udałam się na konsultacje do położnej. Dzięki niej wiem, jakie ćwiczenia mogę wykonywać, a z jakimi powinnam jeszcze poczekać.
Ujędrnij piersi!
Muszę ujędrnić swoje piersi! Jeszcze niedawno nawet Marilyn Monroe by mi ich pozazdrościła, w obecnym stanie… Wystarczy powiedzieć, że straciły swój urok. Karmię dziecko piersią, więc są one większe, cięższe i wymagają szczególnej troski. Znam kilka bardzo dobrych sposobów na ujędrnianie biustu, są sprawdzone i przynoszą efekty. Pierwszy, to mycie na przemian ciepłą i chłodną wodą, zwłaszcza przed wyjściem spod prysznica warto zaaplikować sobie dawkę zimnego strumienia, na pewno pobudzi on krążenie krwi. Potem należy zastosować masaż, najlepiej przy użyciu odpowiednich kremów, ale tylko wówczas, gdy nie szkodzą one dziecku. Pozostaje jeszcze odpowiednio dopasowany stanik i kilka ćwiczeń, które pomogą ujędrnić biust. Już czuję, że staje się coraz piękniejszy!
Postaraj się znaleźć czas na spacer bądź sport
Próba wygospodarowania czasu na aktywniejszy tryb życia to kolejny ważny przystanek w drodze do wytyczonego przeze mnie celu. Sporty mogę uprawiać już 3 miesiące po porodzie. Chyba zacznę od pływania, które nie tylko poprawia sylwetkę, ale także relaksuje i odpręża. Z tenisa i joggingu muszę na razie zrezygnować. Są to dyscypliny, które wymagają nacisku na mięśnie krocza, a te są jeszcze zbyt słabe na taki wysiłek. Na pewno znajdę czas na spacery razem z moim maleństwem. Moja kondycja poprawi się, a dziecko dzięki odpowiedniej dawce tlenu będzie rosło szybko i zdrowo!
Cellulit – ja go zwalczyć?
O nie, dopadła mnie zmora kobiet w ciąży – cellulit! A myślałam, że gorzej być nie może. Stał się bardzo widoczny, bo przyrost mojej masy w ciąży był znaczny. Walka z nim będzie długa i żmudna. Pora wybrać się po odpowiedni krem do masażu (dostępny w aptece lub drogerii), a potem masować, masować i masować… Dodatkowo muszę dostarczać mojemu organizmowi jak największej ilości wody (co najmniej 1,5 litra dziennie), a jeśli to nie wystarczy, chyba skorzystam z terapii stosowanych w gabinetach dermatologicznych lub kosmetycznych. Mam nadzieję, że poprawi się wygląd moich ud, bo samopoczucie na pewno tak!
Skóra i włosy – jak poprawić ich kondycję
Nagle wszystko wydaje mi się inne. Patrzę w lustro i nie poznaję siebie. Ciąża odcisnęła ślad na mojej skórze i włosach. Brązowe przebarwienia nadal są widoczne, choć lekarz zapewnia, że z czasem powinny zniknąć. Przepisuje mi jakiś krem, który ma w tym pomóc. Mam nadzieję, że zadziała! Skóra na brzuchu i wokół brodawek już zaczyna się rozjaśniać, więc jest jakaś szansa. Nadal dbam o twarz i ciało, stosuję odpowiednie kremy, masaże i ćwiczenia. O włosach także nie zapominam. W czasie ciąży byłam wyjątkowo dumna z ich gęstości, puszystości i połysku. Teraz codziennie zdejmuję ze szczotki lub znajduję w wannie całe ich garści. Wszyscy dookoła mówią, że to normalne, ja jednak nie przestaję się martwić i czekam na czas, gdy zaczną się wzmacniać (ma to nastąpić około 3 miesiące po porodzie). Dla poprawy ich kondycji masuje skórę głowy, połykam tabletki witaminowe przeznaczone do ich pielęgnacji i czekam, aż będę znowu mogła się pochwalić „burzą włosów”. Jak na razie mam jedynie burzowy nastrój…
Bądź szczęśliwą mamą!
Odchudzanie, sport, pielęgnacja ciała… te i inne czynności wymagają przecież czasu. A skąd ja go znajdę? Jestem przecież „świeżo upieczoną mamą”, a mój brak zorganizowania powoduje, że nie mogę nic zaplanować. Karmienie, przewijanie, noszenie, karmienie, spacerowanie, kąpanie, karmienie… i tak dalej koło się toczy. A co ze mną? Czy ja się już w ogóle nie liczę? Co ja bredzę, oczywiście, że się liczę! Większość kobiet po urodzeniu dziecka nie dba o swój wygląd, tłumacząc się brakiem czasu. Okazuje się jednak, że jest to tylko wymówka. Zawsze można poświęcić dla siebie kilka minut dziennie, w tym czasie partner zajmie się dzieckiem. Najważniejsze, żebym przekonała siebie, że należy mi się kilka chwil, że warto zainwestować we własny wygląd i dobre samopoczucie. Każda mama powinna być przecież piękna, zadbana, a przede wszystkim szczęśliwa! A skoro ja zamierzam być właśnie taką mamą…
No to do dzieła!