– Boli, boli – jęczałam, nie mając już nawet siły krzyczeć. Poród przedłużał się w nieskończoność. Bolała mnie każda część mojego ciała – od koniuszków włosów po czubki palców u stóp.
Świadków mojego cierpienia było wielu: mój bardzo chcący pomóc, ale tak na prawdę bezradny mąż, niesympatyczna położna, która mogła pomóc, ale nie chciała, wszyscy przechodzący korytarzem bloku porodowego (gdyż drzwi do mojej sali położna zostawiała otwarte), no i wreszcie podstarzały robotnik stojący na rusztowaniu po drugiej stronie okna. Dopalając papierosa patrzył na mnie niewzruszony. Ciekawe, przy ilu porodach „asystował” tego dnia?
Tak wyglądał mój poród zaledwie kilka lat temu w jednym z warszawskich szpitali. Otwarte drzwi do mojej sali. Różne zabiegi przeprowadzane bez informowania mnie o tym, co się dzieje. Papiery do podpisania wręczane zaraz przy wejściu do szpitala, bo potem może nie być na to czasu. Łamano po kolei moje prawa, prawa pacjenta, prawa wszystkich rodzących.
W mediach głośno o walczeniu o swoje prawa, tylko ile kobiet rodzących je zna? Ja nie znałam. Dowiedziałam się o nich sporo później w Fundacji Rodzić po Ludzku.
Ile z Was – mam – miało otwarte drzwi do sali porodowej? Ile z Was rodziło w obecności wielu osób, było wiele razy badane, również wewnętrznie, przez różne osoby z personelu medycznego? Ile z Was miało wspólne sale porodowe? Od ilu z Was wymagano opłat za pojedyncze? Nie mówiąc już o nieprzyjemnych komentarzach położnych, lekceważeniu naszych uwag itp.? To właśnie najczęstsze naruszanie praw do intymności, prywatności i godności osobistej!
Zastanówcie się, czy informowano Was o przebiegu porodu, czy raczej informacje te były zdawkowe, udzielane w taki sposób, żeby np. uzyskać zgodę na podanie oksytocyny czy przebicie pęcherza. Miałyście jedną konkretną osobę, która udzieliłaby Wam wszystkich niezbędnych informacji: jakie leki dostajecie, dlaczego, jakie mogą być ich skutki i jakie są alternatywne metody leczenia? To właśnie obejmuje nasze prawo do informacji.
Pamiętam jak dziś, gdy podczas mojego porodu nagle rozpłakałam się. Płakałam nie z bólu (najgorsze było dopiero przede mną :) ), ale z lęku i braku informacji, dlaczego mój poród tak się wydłuża! W odpowiedzi od położnej usłyszałam rozkaz wydany nieprzyjemnym tonem: że mam przestać płakać, bo będę miała zatkany nos i nie będę mogła oddychać podczas skurczu!
Innym podstawowym i powszechnie w Polsce występującym naruszeniem prawa pacjenta do wyrażenia świadomej zgody na udzielanie świadczeń medycznych jest stosowanie ogólnej zgody na leczenie, podpisywanej przez pacjentkę przy przyjęciu do szpitala.
Zastanawiacie się – i co z tego, nawet gdybym znała swoje prawa wcześniej, bo co mogę zrobić, gdy zwijam się z bólu porodowego?
Sala porodowa nie jest dobrym miejscem do walki o swoje prawa. Powinnyśmy to zrobić sporo wcześniej. Będąc jeszcze w ciąży można wybrać się do kilku szpitali i dowiedzieć się, jak wyglądają ich procedury. Wypiszmy 5 rzeczy, które są dla nas najważniejsze podczas porodu, a następnie wybierzmy z nich trzy. Dla jednych ważne będzie, aby pierwsze karmienie odbyło się zaraz po porodzie, a dla innych np. to, aby mąż mógł im towarzyszyć. Wybierzcie te trzy rzeczy i pójdźcie do wybranego przez siebie szpitala. Zobaczcie, czy da się je wyegzekwować. Nie zmienimy wszystkiego, ale jeżeli zadbamy o spełnienie tych trzech rzeczy to już będzie coś!
Walczcie o swoje, aby Wasze porody nie wyglądały tak, jak mój.