Problemy z wiarą – chrzcić dziecko czy nie?

Wątpliwości dotyczące tego, czy chrzcić dziecko czy pozwolić mu zadecydować samodzielnie o przystąpieniu do Kościoła, dopadają wielu rodziców. I – co ciekawe – bez względu na to, czy sami są katolikami.

krzyż w otoczeniu stokrotek


Podziel się na


Nad tym, czy ochrzcić dziecko zastanawiają się zarówno zagorzali katolicy, ateiści, jak i ludzie, którzy mają wątpliwości związane z wiarą. Ci pierwsi wskazują, że wiara jest w ich życiu na tyle ważna, że warto, by dziecko samo zdecydowało o przystąpieniu do Kościoła – by była to jego świadoma i dobrowolna decyzja. Nie chcą, aby chrzest stał się dla ich dziecka jedynie symbolem, tradycją, rytuałem. Ci drudzy zauważają, że przynależność do Kościoła może dziecku w życiu pomóc, a często też – nie ma co ukrywać – olbrzymią presję w tym względzie wywiera na nich rodzina.

Podstawa – wychowanie

Jeśli chodzi o osoby głęboko wierzące, argument, jakoby dziecko powinno podjąć decyzję samodzielnie, jest bardzo logiczny i wymagający przemyślenia. To wyraz naprawdę głębokiej wiary i zrozumienia znaczenia i wartości chrztu. Warto jednak zauważyć, że chrzcząc dziecko wcale nie zmuszamy go do życia w zgodzie z religijną wiarą, a co najwyżej – nieco ułatwiamy mu drogę. Przecież, będąc wierzącymi, tak czy inaczej – bez względu na to, czy dziecko ochrzcimy czy pozostawimy tę decyzję jemu, będziemy je wychowywać w zgodzie z tradycją i wiarą katolicką.

Dopóki dziecko będzie pod naszymi skrzydłami, będzie uczone, że wiara jest dobra i ważna. Prawdopodobnie będziemy chcieli, by dziecko przyjęło chrzest na tyle wcześnie, by wraz z rówieśnikami mogło przystąpić do Komunii świętej czy bierzmowania. Pytanie, czy na tym etapie życia będzie ono w stanie podjąć świadomą decyzję co do wiary? Wydaje się więc, że w przypadku rodziców, którzy i tak będą wychowywać dziecko w zgodzie z wiarą katolicką, chrzest w dzieciństwie jest dla dziecka po prostu – znacznym ułatwieniem.

Sztuczne statystyki

Inaczej jest, jeśli chodzi o osoby niewierzące czy po prostu – mające wątpliwości związane z wiarą. W przypadku pierwszych jest pewne, a w przypadku drugich – prawdopodobne, że rodzice nie będą wychowywać dziecka w zgodzie z zasadami religii katolickiej. A jeśli nie, czym będzie ów chrzest? Ułatwieniem – powiedzą niektórzy. Tylko czego? Dalszego wpychania dziecka w niezrozumiałe schematy i stereotypy. W wyniku chrztu, który nijak się ma do sposobu życia, dziecko będzie otoczone sprzecznymi nakazami i zakazami, które z pewnością nie ułatwią mu trzeźwego oglądu sprawy i świadomego zadecydowania, w którą stronę poprowadzić swoje życie.

Zauważmy, że decydując się na bezzasadny chrzest włączamy dziecko we wspólnotę Kościoła jedynie oficjalnie – to, czy będzie ono kiedyś praktykującym katolikiem zależy od wielu dodatkowych czynników. A jednak, podawana przez GUS liczba osób wierzących w Polsce oparta jest właśnie na liczbie ochrzczonych – bez względu na to, czy dana osoba rzeczywiście jest wierząca i przestrzega w swoim życiu zaleceń owej wiary. Na podstawie sławetnych 95% podejmowane są różne decyzje (ustawy, regulacje), istotne dla wszystkich mieszkańców kraju – nie tylko katolików.

Być może nie warto niepotrzebnie fałszować tej liczby, a potem zżymać się na podejmowane decyzje? Tym bardziej, że wystąpienie z Kościoła – tzw. apostazja niekoniecznie wyłącza człowieka ze wspomnianych statystyk… Kiedyś dziecko może mieć do rodziców pretensje, że włączyli go w tę grupę społeczną, z którą nie czują żadnego związku. Do decyzji o ochrzczeniu dziecka często też skłania rodziców presja rodziny. Bo co tu odpowiedzieć na pytanie: A kiedy chrzest?, które prędzej czy później na pewno padnie? Zamiast jednak nad powyższym, lepiej zastanowić się nad innym: czy chrzczenie dla tzw. świętego spokoju rzeczywiście ów spokój zapewni…?

Podsumowując, brak chrztu nie oznacza jednoznacznego zamknięcia dziecku drogi do Boga, podobnie jak chrzest nie oznacza obietnicy zbawienia. Kluczową rolę w tym względzie odgrywa sposób życia, wyznawane zasady, nie zaś sztuczne zaliczenie do kategorii wierzących. Chrzest nie powinien być podyktowany jedynie koniecznością wpasowania się w powszechnie obowiązujący schemat, bo wówczas – po prostu tarci swoje znaczenie.