Przemoc położnicza – prawdziwe historie

O przemocy ze strony położnych, które w trakcie porodu zachowują się wręcz agresywnie, wiele z nas słyszało lub czytało na ten temat szokujące wypowiedzi.

Kobieta rodzi w szpitalu a przemoc położnicza


Podziel się na


Spis treści
1. 
„Porodówkowe” realia
2. 
Na czym polega przemoc położnicza?
3. 
One to przeżyły

Wydaje się to wręcz nieprawdopodobne, bo ostatnie, z czym kojarzymy położną to przemoc. A jednak, takie przypadki się zdarzają. Jak wygląda przemoc położnicza w Polsce?

„Porodówkowe” realia

Standardy na polskich porodówkach to bardzo obszerny temat, budzący masę kontrowersji. Są tacy, którzy będą bronili polskich placówek i twierdzili, że wszystko jest w porządku, a te dramatyczne opowieści to bardzo rzadkie wyjątki. Druga grupa ma odmienne zdanie i uważa, że niedociągnięć jest cała masa i są bardzo poważne – jest to wręcz łamanie prawa. Faktycznie, daleko nam do ideału. Kontrole pokazują wiele uchybień. Bardzo ważne wydają się w tym kontekście działania fundacji „Rodzić po ludzku”, która wydaje raporty dotyczące standardów podczas porodów. Powstają one na podstawie ankiet wypełnianych przez kobiety rodzące w danym okresie.

Niestety, pokazują one ponurą rzeczywistość, w której nadal w części przypadków poważnie ignorowane są standardy opieki okołoporodowej. Co gorsza, zdarzają się nawet sytuacje, w których w stosunku do rodzącej wykazywana jest agresja – nie tylko słowna, a czasem fizyczna. Nie przekreśla to oczywiście opieki okołoporodowej w Polsce w ogóle, ale wskazuje, że mają miejsce takie rzeczy, które absolutnie wydarzać się nie powinny.

Kobieta podłączona pod ktg, czekająca na poród

Na czym polega przemoc położnicza?

„Przemoc położnicza” – sformułowanie to brzmi bardzo poważnie, bo i takie właśnie jest. Kryją się za nim wszelkie formy przemocy, jakie personel w tracie porodu może wykazywać w stosunku do kobiety rodzącej. Najczęściej jest to agresja słowna, krzyki, poniżanie, wyśmiewanie, szantaż, groźby… Agresja fizyczna, niestety, również ma miejsce. Może to być przytrzymywanie na siłę, rozkładanie nóg podczas parcia, a nawet, choć to niewiarygodne, przywiązywanie nóg do łóżka porodowego!

Na forach, blogach, a także wśród osób z otoczenia, niestety dość łatwo znaleźć świadectwa kobiet, które doświadczyły przemocy podczas porodu. Wiele z nich nie zdaje sobie nawet sprawy z tego, że można to nazwać agresją. Uważały, że to normalne, że taki po prostu jest personel, wiele z nich czuło się nawet głupio zadając pytania lub prosząc o coś. Jakby to one zrobiły coś nie tak.

One to przeżyły

Anna (imię zmienione) rodziła w jednym z małopolskich szpitali. Nikt jej nie szarpał, nie wyśmiewał, nie poniżał „wprost”. Dlatego właśnie uznała, że to wszystko, co przeżyła, było normalne. Może nieprzyjemne, ale jednak… normalne. – Kiedy wyszłam ze szpitala po prostu o tym zapomniałam i dopiero, kiedy przeczytałam jeden artykuł na temat raportu „Rodzić po Ludzku” przypomniałam sobie i pomyślałam, że może faktycznie coś było nie tak.

A co, dokładnie, było nie tak? – Nastawienie położnej, stosunek do mnie i do całego porodu. Była jakby znudzona, poirytowana. Kiedy o coś pytałam, najczęściej nie odpowiadała na pytania. Podała mi lekarstwo, a kiedy zapytałam, jakie to lekarstwo i na co, odpowiedziała, że nieważne, że ona ma wiedzieć nie ja. Najgorsze było nacięcie krocza. Wcześniej mówiłam, że wolałabym tego uniknąć, ale i tak miało to miejsce, bo „i tak by pękło”. Ania czuła się traktowana bezosobowo, jakby jej zdanie, odczucia i wątpliwości w ogóle nie miały znaczenia. To też forma przemocy.

Karolina doświadczyła bardziej bezpośredniej agresji. Konkretnie – agresji słownej. Wspomina, że podczas porodu dawała upust bólowi, krzycząc, wydając różne dźwięki, co widocznie nie podobało się położnej.

Wiele razy upominała mnie, żebym była cicho, powiedziała I cóż się tak drze?Nie drzyj się tak, to aż tak nie boli. Karolina wspomina, że czuła wtedy, że to ona robi coś nie tak, że przesadza.

Wielokrotnie wspominanymi sytuacjami są też takie, dotyczące komentowania przez personel wypróżnień, mających miejsce podczas parcia. To coś, co po prostu się zdarza, jednak zdania w stylu No i musiała się zesrać?, Ooo, i zesrała się sprawiają, że włos jeży się na głowie.

Jedna z użytkowniczek popularnego forum opisuje z kolei, jak położna podczas parcia mówiła cały czas, że „nie współpracuje”, że jak nie będzie tego robić, nie zacznie współpracować, coś może pójść nie tak. Takie straszenie, wręcz groźby to również przemoc! Pamiętajmy o swoich prawach!