Rodzicielstwo to niezwykle skomplikowane zadanie – potwierdzi to z pewnością każdy, komu było już dane się z nim zmierzyć.
Nie każdy jednak wie, że można… skomplikować je jeszcze bardziej. Z rodzicielstwem wiążą się bowiem przeróżne nurty, teorie i szkoły. Przedstawiamy te najbardziej popularne.
Attachment parenting (Rodzicielstwo bliskości)
Zgodnie z tą metodą wychowawczą dzieci należy traktować… jak dzieci. Rodzicielstwo bliskości to bowiem wyjątkowo „prodziecięca” teoria, która nakazuje jak najwięcej maluchy przytulać, całować i nosić, podstawą czyniąc więź emocjonalną między dzieckiem a jego rodzicami. Bliskość, jaką oferujemy dziecku, ma dać mu tak potrzebne poczucie bezpieczeństwa i pewności.
Co jeszcze warto robić? Pozwalać na spanie w jednym łóżku, karmić na żądanie i nosić w chuście, by mieć malca jak najbliżej siebie. Reagować na dziecięce potrzeby, próbować odczytywać jego komunikaty (np. płacz, rozdrażnienie). Wrażliwi i dostępni emocjonalnie rodzice mają pomóc dziecku wypracować bezpieczny styl przywiązania, dzięki któremu możliwy jest jego prawidłowy rozwój społeczny i emocjonalny.
Cry it Out (Niech się wypłacze)
Zgodnie z tą metodą nie należy natychmiast reagować na dziecięce żale, ale pozwolić maluchowi się wypłakać (zarówno w okresie niemowlęctwa – dziecko pozostawione samo sobie w łóżeczku, jak i w późniejszym okresie – zostawione samo w pokoju na skutek złego zachowania). Ma to nauczyć dziecko samodzielności i odpowiedzialności. Brak zainteresowania rodzica ma być dla niego bodźcem, by samo postarało się o spełnienie swoich potrzeb, a wcześniej – przemyślało swoje zachowanie: czy łzy na pewno były potrzebne?
Warto jednak zauważyć, że brak reakcji rodzica wcale nie daje dziecku jasnego komunikatu – nie zostaje ono poinformowane, że coś robi nie tak i dlaczego nie jest to właściwe, ani poinstruowane, jak w istocie powinno się zachować.
Free range kids (Dzieci wolnego chowu)
Nazwa ta z pewnością brzmi nieco lepiej niż jej polski odpowiednik. Zgodnie z tą teorią dziecko nie potrzebuje rodziców do tego, by zorganizować sobie czas w sposób pożyteczny i rozwijający – potrafi to zrobić samodzielnie.
Skąd maluchy czerpią takie umiejętności? Nie wiadomo. Wiadomo jedynie, że większa dawka wolności, na jaką pozwalają im rodzice, ma też swoje konsekwencje – dzieciaki nie są zwolnione z odpowiedzialności za swoje czyny i każdy mniej rozważny, jest odpowiednio karany.
Podobne idee promuje styl zwany rodzicielstwem niezaangażowanym, który zakłada minimalne zaangażowanie rodziców w rozwój i wychowanie swoich pociech. Zaspokojenie podstawowych potrzeb fizjologicznych dziecka i pobłażliwość oraz zostawienie samemu sobie w innych dziedzinach, ma być dla malca najlepszym prezentem, procentującym w jego dorosłym życiu – dzięki temu wyrośnie na zaradnego i samodzielnego człowieka. W myśl rodzicielstwa niezaangażowanego rodzice nie wymagają od dziecka praktycznie niczego – dostarczają mu po prostu tego, co niezbędne do życia (albo raczej przeżycia…).
Montessori
Zgodnie z tą metodą każde dziecko powinno być traktowane w sposób indywidualny, a to oznacza, że nie może być poddawane ocenom opartym o jeden schemat. Jako że teoria odnosi się głównie do dzieci w wieku przedszkolnym i szkolnym, dotyka w szczególności kwestii kształcenia. Proponuje system nauki poprzez zabawę, gdzie dzieci posługują się przedmiotami, mającymi wspomagać twórcze i logiczne myślenie.
Krytyce zostaje poddany jakikolwiek element rywalizacji między maluchami, promowany zaś jest rozwój każdego dziecka w jego własnym, indywidualnym tempie. Wymagania są tworzone osobno dla każdego dziecka po uwzględnieniu jego predyspozycji. Zero porażek, ale i zero sukcesów…
Recourses for Infant Educarers
Metoda ta, w skrócie nazwana RIE, zakłada traktowanie dziecka jak osoby dorosłej od najmłodszych lat, a nawet miesięcy jego życia. Jak bowiem przekonują zwolennicy owej teorii, każdy z nas przychodzi na świat z wrodzoną zdolnością rozwoju w określonym tempie. Tym samym, traktowanie dziecka jak człowieka bezradnego niszczy w nim te naturalne zdolności i opóźnia jego rozwój.
Tym, co – według RIE, różni dzieci od dorosłych jest jedynie fakt, iż posiadają mniej doświadczenia oraz praktyki. Trzeba więc zadbać o nie jak najwcześniej. O ile niektóre założenia owej metody wydają się jak najbardziej słuszne (np. unikanie seplenienia i zdrabniania w rozmowie z dzieckiem, mówienie do niego pełnymi zdaniami, wyjaśnianie mu wydarzeń czy wskazywanie zależności przyczynowo-skutkowych), o tyle z innymi można dyskutować (jak np. podawanie dzieciom od samego początku przedmiotów dla dorosłych, np. sztućców, unikanie zabawek, śpiewania dziecięcych piosenek czy opowiadania bajek). Zdaniem educarersów dziecięce gadżety pracują za maluchy, czyniąc je bezradnymi i utrudniając im przystosowanie się do dorosłego życia.
Slow parenting
To realizowanie idei slow life w rodzicielstwie. Życia slow, a więc życia bez pośpiechu, powolnego, świadomego, zaplanowanego, zgodnego z własnymi – w szczególności wewnętrznymi potrzebami. Slow life bazuje na sprzeciwie wobec szybkiej i bezrefleksyjnej konsumpcji – konsumpcji nie tylko posiłków, ale życia „w ogóle”. Co oznacza „zwolnienie tempa” w przypadku rodzicielstwa?
Umożliwienie dziecku świadomego i samodzielnego kreowania własnego życia. Rodzice postępujący według założeń omawianej metody muszą odrzucić własne ambicje i plany dotyczące przyszłości ich pociechy – to ona ma sobie ową przyszłość stworzyć. Slow parenting mówi NIE ścisłemu planowaniu dnia dziecka, organizowaniu mu czasu, podsuwaniu gotowych rozwiązań. Zwolennicy metody przekonują, że dziecko prędzej wypracuje samodzielność, gdy damy mu szansę decydowania i wyboru. Według założeń slow parentingu potrzebuje ono spontanicznego rytmu życia, a czasami wręcz nudy, która bywa wyjątkowo konstruktywna i inspirująca.
Wybierać czy nie?
Jeśli sama właśnie jesteś w trakcie oczekiwania na narodziny pociechy, z pewnością zastanawiasz się, co wybrać. Co będzie dla niej najlepsze? Co przyniesie optymalne rezultaty? Co sprawdzi się w przyszłości? Co wziąć pod uwagę, a co już na wstępie odrzucić? Spokojnie, wcale nie musisz wybierać. Większość rodziców bowiem, o tym, jaką metodę wychowawczą stosuje, dowiaduje się – mówiąc potocznie – w praniu. Jak się bowiem okazuje, mimo że w teorii koncepcje te wydają się łatwe do wcielenia w życie, w praktyce – jest zupełnie inaczej.
Nawet, jeśli uznamy, że z punktu widzenia przyszłości dziecka najlepiej od narodzin traktować je jak osobę dorosłą, sami zobaczymy, jakie to trudne, kiedy mamy przed sobą maleńką, niewiele rozumiejącą istotkę. Jeśli podobają nam się idee przynależące do jednej koncepcji, nie znaczy to wcale, że musimy rezygnować z tych, należących do innej! To my jesteśmy rodzicami. To o przyszłość naszego dziecka tutaj chodzi. Wychowanie to pojęcie na tyle szerokie, że nie da się go wcisnąć w ciasno wyznaczone ramy. Nie próbujmy tego robić na siłę.