Sharenting – nowa moda?

Dzielenie się swoim rodzicielstwem w Internecie stało się bardzo modne. Co pociąga za sobą ten trend?

rodzina na kanapie


Podziel się na


Każdy, kto ma wśród znajomych świeżo upieczonych rodziców, zapewne nieraz wzniósł oczy ku górze na widok zdjęć rozkosznych bobasków na każdym etapie ich rozwoju, publikowanych przez dumnych rodziców namiętnie w portalach społecznościowych.

Odbiór

W pierwszym roku życia dziecko przechodzi ogromną metamorfozę – z bezbronnego, słodkiego noworodka przeistacza się w wesołą, ruchliwą i pocieszną istotkę, której każdy uśmiech, gest, słowo i postęp sprawiają wielką radość wszystkim, którzy ją otaczają. W takich chwilach rzeczywiście trudno oprzeć się pokusie pochwalenia się całemu światu swoim rozkosznym maluszkiem. Ten tak dziś powszechny „rytuał” wielu młodych rodziców na Zachodzie zyskał już sobie własny termin: sharenting (od „share” – „dzielić się” i „parenting” – „rodzicielstwo”).

O ile jednak jednorazowe opublikowanie rodzinnej fotografii nikomu nie wadzi, o tyle pojawiające się na monitorze każdego dnia albumy z dziecięcymi stópkami i minkami wystawia cierpliwość znajomych młodych rodziców na wielką próbę. Jakkolwiek większość z nich ma w sobie sporo empatii, w dłuższym odcinku czasu taka sytuacja może skończyć się tylko w jeden sposób: irytacją i ignorowaniem wpisów znajomego rodzica. I choć nadawcy dziecięcych postów zdecydowanie mają na głowie inne troski, chyba nikt nie chce wzbudzać w bliskich osobach tak negatywnych emocji.

Rodzic-dziecko

Okazuje się jednak, że to, co myślą o nas znajomi obserwujący nasze wpisy w serwisach społecznościowych to nic w porównaniu z możliwą reakcją bohatera publikowanych zdjęć. O ile kilkumiesięczne niemowlę nie ma nawet pojęcia o istnieniu Facebooka i innych portali, na których jego rodzice publikują zdjęcia, o tyle już kilkuletnie dziecko, znajdujące w Internecie przypadkiem swoje zdjęcie w pampersie może nie być z tego zadowolony. To, co pękającym z dumy i radości rodziców wydaje się urocze, dla wkraczającego w wiek szkolny dziecka może okazać się powodem do wstydu, tym bardziej, gdy na tego typu zdjęcia trafią także jego koledzy.

„Kilka lat to szmat czasu! Nikt już o tym nie będzie pamiętał!”, „Usunę je!”, „Mój maluch na pewno nie ma nic przeciwko!” – to tylko niektóre reakcje rodziców na ten problem. Warto pamiętać, że w Internecie nic nie ginie – czasem wystarczy moment, by odgrzebać zdjęcia czy wpisy, o których my już nie pamiętamy. Dobrze jest odpowiedzieć sobie na pytanie, czy dzielenie się tak osobistymi wydarzeniami z życia rodziny w takiej formie jest warte niesnasek rodzinnych w przyszłości i czy sami chcielibyśmy, by nasze zdjęcia z okresu niemowlęctwa były powszechnie dostępne. Istotne jest także uświadomienie sobie, że dziecko nie jest w stanie samo zadbać o swoją prywatność, dlatego obowiązek ten noszą na swoich barkach jego rodzice.

mama z dziećmi siedzą na parapecie przy oknie

Zagrożenia

Mogłoby się wydawać, że nie ma nic gorszego niż żal dziecka skierowany do rodziców opisujących Internecie jego sukcesy i wpadki w wieku niemowlęcym. Tymczasem konsekwencje nadmiernego dzielenia się życiem swojego dziecka w serwisach społecznościowych mogą być o wiele bardziej dotkliwie. I nie chodzi tu tylko o uczynienie ze słodkiej fotografii naszego malucha memów (śmiesznych obrazków) czy karykatur. Eksperci i organizacje zajmujące się ochroną dzieci przed przemocą alarmują, że taki niewinny rytuał może być idealną pożywką dla osób o skłonnościach pedofilskich.

Brzmi przerażająco, ale gdy pomyślimy, jak niewiele trzeba, by kliknąć w zdjęcie i pobrać je na swój komputer, zagrożenie staje się bardziej realne. Rada? Przemyśleć dwa razy pomysł opublikowania zdjęcia i/lub informacji na temat dziecka. Dzielenie się swoim życiem osobistym jest ważne i potrzebne dla naszego rozwoju społecznego, ale przekraczanie granic i wkraczanie z intymnością w sferę publiczną ma zawsze określone konsekwencje. Dobrze jest o tym zawsze pamiętać.