„Słoiczki” pod lupą

Są wygodne w użyciu, ilością dostosowane do wieku i potrzeb dziecka, gotowe do podania jedynie po podgrzaniu. No i dają pewność, że dziecko otrzymuje wartościowy posiłek.

dziecko je słoiczki


Podziel się na


Wbrew częstemu przekonaniu innych (zazwyczaj „nierodziców”), lenistwo wcale nie jest głównym motywem sięgania przez rodziców po gotowe dania. Uwierzcie kochani – ci, którzy jeszcze nie macie za sobą rodzicielskich doświadczeń: jeśli mama ma siłę przez godzinę kołysać nie chcącego zasnąć malca do snu czy przez pół dnia uganiać się za raczkującym dzieckiem na czworakach, znalazłaby ją i na to, by włożyć do garnka ziemniaka i marchewkę. Najczęstszym powodem, dla którego wydajemy krocie na słoiczki (bo te wcale do tanich nie należą), jest troska o własne dziecko i przekonanie, że dajemy mu to, co najlepsze, najwartościowsze, najbezpieczniejsze, dobrze zbilansowane, pochodzące ze sprawdzonego źródła, odpowiednio dobrane do wieku i potrzeb dziecka.

Rzeczywiście powinno tak być. I w wielu przypadkach jest – niestety, nie zawsze. Dlatego też pamiętajmy, by mieć do producentów ograniczone zaufanie – po prostu ich sprawdzajmy. Nie podajmy dziecku niczego, czego składu sami wcześniej nie poznamy. Podsumowując – czytajmy etykiety.

Posiłki jednoskładnikowe

Jak sama nazwa wskazuje, słoiczek powinien zawierać wyłącznie jeden składnik, a więc przykładowo: marchewkę, jabłko czy gruszkę. Wystarczy szybki rzut oka na etykietę, by sprawdzić, czy rzeczywiście tak jest. W końcu lista składników nie powinna być długa – zgodnie z obietnicą producenta zawierać powinna wyłącznie jedną pozycję. I często tak jest. Na opakowaniach znajdujemy nazwę danego owocu oraz doprecyzowanie w postaci procentowej zawartości w produkcie, np. Jabłko 100%. Czasami nazwie owocu towarzyszy też witamina C. Jeśli jednak widzimy, że na czele listy znajdują się owoce, których zawartość oscyluje w okolicach 50% (tak, naprawdę tak się zdarza!), możemy spokojnie odłożyć słoiczek na półkę bez dalszej lektury. Bo nieważne co producent tam zawarł – z pewnością nie znajduje się tam 100% owoców.

dziecko je słoiczki

A co takiego może się znaleźć? Zagęszczony sok owocowy, sok cytrynowy (obydwa zapewne z cukrem), woda, skrobia ryżowa czy mąka ryżowa (zagęszczacze). I jeszcze jedno – nie dajmy się zwieść wodzie. Nawet jeśli jedynym składnikiem poza owocami jest właśnie ona, warto sprawdzić, czy przypadkiem nie jest jego – głównym składnikiem. Na sklepowych półkach znajdziemy przykładowo deserek z suszonych śliwek, które stanowią – zaledwie 28% zawartości opakowania (resztę zajmuje właśnie woda). Poszukajmy alternatywy tym bardziej, że inna firma potrafi wyprodukować „śliwki ze śliwek” – owoce w innym podobnym deserku stanowią 99,98% produktu. Można?

Dania wieloskładnikowe

A teraz nieco trudniejsze zadanie – danie, czyli posiłek, który z zasady zawierał będzie więcej niż jeden składnik. Nie dajmy się jednak zwieść – te przeznaczone dla niemowląt wcale nie muszą być skomponowane z wielu produktów, a tym bardziej dodatków. Tym, co powinno zwrócić naszą uwagę, są niepotrzebne zagęszczacze, jak np. mąka ryżowa, skrobia ryżowa, kukurydziana czy pszenna. Może jakoś szczególnie nie szkodzą, ale szybko zapychają brzuszek, nie niosąc ze sobą żadnych wartości odżywczych. Warto zwrócić uwagę na to, ile procent mięsa/ryb oraz poszczególnych warzyw zawiera danie oraz czym jest doprawione.

Nie dajmy się zwieść wodzie. Na sklepowych półkach znajdziemy przykładowo deserek z suszonych śliwek, które stanowią – zaledwie 28% zawartości opakowania  – resztę zajmuje właśnie woda.

Niestety, w składach słoiczków dla dzieci przed 12 miesiącem życia można znaleźć sól – tymczasem wiemy, że przyprawa ta w ogóle nie powinna się trafiać do menu niemowląt (co innego informacja: zawartość soli wynika wyłącznie z obecności naturalnie występującego sodu – da się?) Tym, co powinno wzbudzić naszą czujność, jest mleko pełne, śmietana (znaleziona w daniu dla dziecka po 4. miesiącu życia!) czy ogólnikowa informacja: przyprawy (ale jakie? w jakiej ilości?) Sok z białych winogron z zagęszczonego soku w daniu nazwanym Warzywa z delikatną rybą czy zagęszczony sok cytrynowy w Jarzynkach z soczystym indykiem także budzą pewne „ale” – to nic innego jak zbędny cukier, tyle że zgrabnie ukryty.

dziecko je słoiczki

Jogurty i deserki mleczne

Popularne ostatnio stały się różnego rodzaju gotowe mleczne produkty dla dzieci, takie jak jogurty, deserki, ryż na mleku czy puddingi – takie dania można zaproponować dziecku już w 7. miesiącu życia. Warto jednak przed wyborem przejrzeć skład owego posiłku. W jednym z nich – Deserek mleczny o smaku naturalnym produkowanym przez popularną szwajcarską firmę, znajdziemy mleko pełne w ilości 91,6% (pamiętajmy, że krowie mleko możemy zaproponować malcowi dopiero w 2. roku życia), cukier (który nie powinien znaleźć się w diecie dziecka przynajmniej do ukończenia przez nie 1. roku życia) czy aromat (naprawdę potrzebny?).

W innym deserku wspomnianej już firmy określanym wdzięczną nazwą Babypudding czai się z kolei skrobia modyfikowana. Już sam epitet przypisany owej skrobi powinien nas zaniepokoić – to nic innego jak skrobia naturalna poddana działaniu czynników zewnętrznych. Wprawdzie w przypadku skrobi modyfikowanych metodami chemicznymi dodatek substancji chemicznych jest ustalany na tak niskim poziomie, by nie stanowił niebezpieczeństwa dla zdrowia konsumentów, ale warto wiedzieć, że tego rodzaju skrobie nie mają też określonej dawki, która może być dostarczana organizmowi w ciągu całego życia, nie wywołując ryzyka zagrożenia zdrowia.

Oczywiście nie musimy rezygnować ze słoiczków – po prostu wybierajmy je mądrze. Nie ufajmy producentom na słowo!

Czy warto więc dostarczać jej dziecku już od pierwszych miesięcy? Wybierając tego rodzaju produkty szukajmy na opakowaniu informacji, że jest to środek spożywczy specjalnego przeznaczenia żywieniowego dla niemowląt i małych dzieci oraz zapewnienia, że nie zawiera substancji konserwujących i barwników.

Słoiczki wracają na półkę?

No dobrze, a teraz pytanie, czy absolutnie najlepszym wyjściem jest samodzielne komponowanie posiłków? Niestety, nie ma na nie jednoznacznej odpowiedzi. Produkty wchodzące w skład słoiczków dla niemowląt są bardzo dokładnie badane pod kątem zawartości pestycydów czy innych substancji szkodliwych. Jeśli takie do nich trafią – nigdy w ilości przekraczającej ustalone normy. No właśnie – mamy przynajmniej tę świadomość, której niestety nie dadzą nam owoce i warzywa z supermarketu czy mięso z przydrożnego mięsnego. Jeśli więc zdecydujemy się samodzielnie przygotowywać dania dla naszego dziecka, wybierajmy wyłącznie produkty ekologiczne bądź pochodzące z pewnych źródeł (np. babcinego ogródka).

Jeżeli mamy do takich dostęp to nie ma wątpliwości, że będą one lepsze od tych zamkniętych w słoiczku. Dlaczego? Z uwagi chociażby na swoją świeżość, która daje gwarancję większej ilości potrzebnych dziecku składników odżywczych (nie zostały one bowiem utracone w procesie obróbki, konserwacji czy przechowywania). Podstawą diety dzieci powinny być bowiem produkty świeże i jak najmniej przetworzone – najlepiej sezonowe.

Oczywiście nie musimy rezygnować ze słoiczków – po prostu wybierajmy je mądrze. Nie ufajmy producentom na słowo (zwłaszcza to zawarte w nazwie posiłku), ale sprawdzajmy, co dokładnie oferuje w swoim daniu. Jeśli znajduje się tam cokolwiek, co budzi naszą wątpliwość – odłóżmy słoiczek na półkę i poszukajmy alternatywy. Postarajmy się jednak, by słoiczki nie stanowiły podstawy menu naszego malucha – z czasem i tak trzeba będzie z nich zrezygnować, więc może warto zacząć się do tego powoli przyzwyczajać?